Rocznica miesiąca – 20 września 1519 Rocznica miesiąca – 20 września 1519
i
ilustracja: Igor Kubik
Wiedza i niewiedza

Rocznica miesiąca – 20 września 1519

Adam Węgłowski
Czyta się 8 minut

Największa wyprawa w historii, aż do czasu lotu człowieka na Księżyc, wyruszyła niepozornie: o świcie, bez fanfar. Z hiszpańskiego portu Sanlúcar, z którego wcześniej w pechową (bo zakończoną w kajdanach) trzecią podróż do Nowego Świata wypłynął Kolumb. Czas pokazał, że była to zła wróżba. Kto jednak mógł wtedy podejrzewać…

A może byli i tacy sceptycy: hiszpańscy marynarze. Wyprawą dowodził bowiem człowiek, który nie budził zaufania swojej załogi. Nazywał się Ferdynand Magellan i był Portugalczykiem – czyli przedstawicielem konkurencyjnego kolonialnego mocarstwa. Wcześniej usiłował przekonać do swoich

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Nieśmiertelny Latający Holender Nieśmiertelny Latający Holender
i
"Latający Holender", 1860 r., Charles Temple Dix; źródło: WikiArt (domena publiczna)
Wiedza i niewiedza

Nieśmiertelny Latający Holender

Adam Węgłowski

Tragiczne w skutkach spotkanie z morskim monstrum, którego nie było, opisywały przez wieki setki żeglarzy. Strach się bać!

„Nocą widziałem raz przepływający wielki okręt z rozpiętymi, krwawymi żaglami, podobny do mrocznego olbrzyma w szerokim szkarłatnym płaszczu. Byłże to Latający Holender?” – pisał w XIX w. niemiecki poeta Heinrich Heine. Mniej romantyczne mniemanie o złowrogim morskim upiorze mieli ludzie morza. Marynarze przez wieki przekazywali sobie mrożące krew w żyłach opowieści. Oto statek widmo wypatrzyła na morzu załoga klipera „Texada” opływającego przylądek Horn. Efekt? Na pokładzie wybucha panika. Niebawem kilku marynarzy woda zmywa z pokładu, potem jeden zabija się, spadając z masztu, przerażony kapitan popełnia samobójstwo, a reszta załogi zapada na żółtą febrę. Ani chybi, klątwa! Cóż z tego, że samo istnienie „Texady” nie jest pewne…

Czytaj dalej