Marzenia o lepszym świecie

Rozłączność

Tomasz Stawiszyński
Czyta się 2 minuty

Oleg Sencow, ukraiński reżyser sprzeciwiający się kremlowskiej władzy, więzień polityczny, głoduje w rosyjskim łagrze. Rozpoczął protest równo miesiąc przed inauguracją mundialu, którego gospodarzem jest – jak każdy z pewnością wie – Rosja. Od początku trwania tych mistrzostw na portalach społecznościowych pojawiają się kolejne wpisy apelujące o bojkot rozgrywek właśnie ze względu na sprawę Sencowa. I ze względu na sposób, w jaki Władimir Putin – mówiąc nader eufemistycznie – praktykuje politykę.

Nic jednak nie jest w stanie zaszkodzić głównej sportowej imprezie w tej części świata. Futbol budzi gigantyczne emocje i tego rodzaju kwestie są najwidoczniej zbyt mało spektakularne, żeby stanowić dlań skuteczną przeciwwagę. Nic w tym zresztą dziwnego. Rynkowo-medialna machina działa niezależnie od wszystkiego. Żyjemy w świecie, który niczym walec prze nieustannie do przodu, a potężne siły, które go w ten ruch wprawiają, realizują swoje cele zupełnie niezależnie od wszelkich oporów.

***
 
Ale nie chodzi o skrajny defetyzm. O tym, że zmiana jest możliwa, przekonujemy się nieustannie. Historia stałaby w miejscu, gdyby nie zbiorowe i jednostkowe wysiłki, żeby przekierować jej bieg w jakimś innym kierunku.

Nie zmienia to jednak faktu, że takie sytuacje, jak wielka euforia futbolowa w cieniu powolnej śmierci Sencowa i niezdolność polityków do jakiejkolwiek w tej sprawie interwencji, odsłaniają jakieś niezmierzone morze cynizmu.

A może raczej należałoby powiedzieć – zwyczajnej politycznej pragmatyki.

Nikt na poważnie w sprawie więzionego bezprawnie Sencowa nie zainterweniuje, bo stworzyłoby to niebezpieczny precedens. Oto wszystkie państwa zaczęłyby się obawiać, że inne zechcą ingerować w ich politykę wewnętrzną. A na to nikt sobie w pierwszym świecie nie może pozwolić. 

Cóż, retoryka wysokich wartości i walki o demokracje pozostaje retoryką wszędzie tam, gdzie nie ma oczywistych interesów. Tam natomiast, gdzie istnieją jakieś złoża ropy, albo inne – dosłowne albo symboliczne – bogactwa i zyski, tam retoryka chętnie bywa przekuwana w działanie. I zamienia się w krwawą wojnę.

***

Amerykańska antropolożka Tanya Luhrmann, z którą nie tak dawno temu przeprowadziłem dla „Przekroju” obszerny wywiad, twierdzi, że ludzki umysł działa w specyficzny sposób. A mianowicie: niczym kompozycja kilku podzespołów, czy może raczej podsystemów, z których każdy składa się z innych zupełnie przekonań. Dlatego można równolegle być statecznym brytyjskim księgowym, który w życiu codziennym stosuje wszelkie wskazania racjonalności, a zarazem po godzinach oddawać się osobliwym praktykom pogańskiej magii żywiołów, i być przekonanym, że są one skuteczną metodą powodowania pożądanych zmian w rzeczywistości zewnętrznej.

Czytaj również:

Przyjaciele Przyjaciele
i
„Ulica Dominikańska w Wilnie”, XIX w., Zygmunt Vogel/ Wikimedia Commons (domena publiczna)
Przemyślenia

Przyjaciele

O wieloletniej rozmowie Czesława Miłosza i Tomasza Venclovy
Jerzy Illg

Działali na rzecz zbliżenia polsko-litewskiego, tęsknili za utraconym „miastem bez imienia”, wspólnie gardzili każdym przejawem totalitaryzmu. Przestrzenią spotkania Miłosza i Venclovy był język, a wartością nadrzędną – wewnętrzna wolność i wzajemny szacunek.

Gdy kreśli się obraz przyjaźni i relacji literackich łączących Czesława Miłosza z Tomasem Ven­clovą, nie sposób pominąć ich wspólnego przyjaciela, Josifa Brodskiego. Jako najwybitniejsi żyjący poeci swoich narodów tworzyli niezwykły polsko-litewsko-rosyjski triumwirat. Pozostawali wierni tym samym wartościom, podobnie pojmowali zadania poezji, dedykowali sobie i tłumaczyli wzajemnie swoje wiersze, nierzadko podejmowali wspólne działania literackie i obywatelskie. Ich nazwiska często wymienia się jednym tchem – także wówczas, gdy mowa o tym, że poeta litewski powinien dołączyć do dwóch swoich przyjaciół jako laureat Nagrody Nobla (w czym zresztą próbowali mu pomóc, zgłaszając jego kandydaturę do Akademii Szwedzkiej).

Czytaj dalej