Wiele opowieści zaczyna się w ten sposób: za górami, za lasami dzielny rycerz walczył z przeciwnościami losu. W tej historii jest tak samo, tylko zamiast rycerza są ptaki – też całkiem dzielne.
Zacznijmy więc tak: był chłodny wrześniowy poranek. Mgła dopiero co opadła, a ja czułem, jak przejmująca wilgoć przeszywa mnie chłodem. Na polnej drodze w pobliżu wioski, obok której przechodziłem, żerowało rozćwierkane stadko kilkunastu wróbli. Przez lornetkę dojrzałem, że zbierały rozsypane ziarno. Nagle coś je spłoszyło, wszystkie z furkotem odleciały i ukryły się w pobliskim świerku. Może był to jastrząb lub krogulec? Spojrzałem na zasnute chmurami niebo – niczego nie dostrzegłem. Minęło zaledwie kilka sekund, gdy pierwszy z wróbli zleciał na ziemię i ponownie zabrał się do jedzenia. Po chwili zaczęły dołączać do niego kolejne, a po paru minutach cała gromadka znów żerowała wspólnie.
Zauważyłem, że różnica w zachowaniu poszczególnych ptaków nie dotyczyła tylko czasu, jakiego potrzebowały na powrót do przerwanego zajęcia. Te, które przyleciały pierwsze, szybciej się poruszały, dłużej skupiały się na jedzeniu i rzadziej podnosiły głowę, by rozejrzeć się w poszukiwaniu zagrożenia. Można by rzec, że były odważniejsze i bardziej pewne siebie albo inaczej: mniej