Kiedy kilka lat temu odczytałam studentom fragment XII-wiecznego traktatu Andreasa Capellanusa De Amore, który kodyfikuje to, co przywykliśmy nazywać „miłością dworną”, i spytałam, jaką wizję miłości przedstawia średniowieczny autor, pierwsza odpowiedź brzmiała: „gimnazjalną”.
Przyspieszony puls, kołatanie serca i bladość lica, które towarzyszyć miały rycerzowi na widok ukochanej, wydały się im przejawem emocjonalnej niedojrzałości, nie do pomyślenia w wieku XXI i w wieku lat 20+. Dalej nie było o wiele lepiej. Werter? Wariat. Anna Karenina? Histeryczka. Wokulski? Jak można dać się tak traktować! To znaczy: w poetyce epoki oczywiście wszystkie te fabuły były dla młodych adeptów kulturoznawstwa w pełni zrozumiałe, ale dzisiaj? Zabić się z miłości? No chyba nie.