Sesje z Księżycem
i
Misja Apollo 9, zdjęcie: NASA
Kosmos

Sesje z Księżycem

Joanna Kinowska
Czyta się 15 minut

Mały krok dla człowieka, wielki skok dla ludzkości – Neil Armstrong

„Nigdy dotychczas ani w późniejszym życiu nie doznałem tak wyraźnego uczucia, że śnię, jak w tych pierwszych godzinach spędzonych na Księżycu. Nie mogłem się otrząsnąć z tego wrażenia. Świadomość, że wkraczamy w nowy świat, którego dotychczas nie zwiedził żaden człowiek, łączyła się z poczuciem niezwykłej lekkości, jakby unoszenia się w powietrzu” – tak pobyt na Księżycu wyobrażał sobie w 1928 r. Hugh Lofting pisząc powieść Doktor Dolittle na Księżycu. Satelita Ziemi miał być pełen roślin potrafiących się komunikować. Zresztą literatura jak i filmy pełne są wyobrażeń. Największy pisarz science fiction Herbert George Wells w książce Pierwsi ludzie na Księżycu wydanej w 1901 r. też wyobrażał sobie mieszkańców Srebrnego Globu. Co ciekawe, do ekranizacji tego dzieła doszło dopiero w 1964 r., kiedy już Księżyc stał się realnym celem ludzkiej eksploracji.

Nam łatwiej wyobrażać sobie, co tam jest, bo już to wszyscy wiemy i widzieliśmy. Jakbyśmy tam byli. Bo w pewnym sensie byliśmy. Dwunastu ludzi chodziło po powierzchni Księżyca. Tylko? Aż?

Misja Apollo 12, zdjęcie: NASA

Misja Apollo 12, zdjęcie: NASA

Co tam zastaną?

Teoretycznie Armstrong i Aldrin wiedzieli, co ich czeka. Sondy zdążyły obfotografować powierzchnię. Dopiero 37. próba (sowieckie i amerykańskie liczone razem) wysłania sondy na Księżyc zaowocowała jej miękkim lądowaniem – stało się to w 1966 r. Załogi Apolla 8 i 10 orbitowały wokół Księżyca. Przyglądały się, sprawdzały, przeprowadzały eksperymenty. Teoretycznie wszystko było jasne: nic nie wybuchnie na powierzchni po kontakcie z silnikami lądownika; grawitacja jest mniej więcej jedną szóstą tej, co na Ziemi i tak dalej. Teoretycznie. Brat Neila wspominał, że ten przed misją zadawał tylko jedno pytanie – jak głęboki i miękki jest pył księżycowy…

Teoretycznie wszystko do najdrobniejszych szczegółów zostało wyliczone. Ale prezydent Nixon miał drugą wersję przemówienia do narodu. „Los postanowił, że ludzie, którzy przybyli eksplorować Księżyc, zostaną tam na zawsze. Ci dzielni mężczyźni, Neil

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Pierwszy stoik
i
kadr z filmu „Pierwszy człowiek”
Opowieści

Pierwszy stoik

Piotr Stankiewicz

Nie ma chyba na Ziemi ludzi, którzy nie słyszeliby o lądowaniu na Księżycu (słyszeli o nim nawet ci, którzy uważają je za ustawkę, a może zwłaszcza oni).

Film o Armstrongu ma prawo zainteresować każdego, w czyim imieniu „wielki krok dla ludzkości” był zrobiony – a więc każdego z nas. By go docenić, nie trzeba być fascynatem rakiet i dalekich lotów. Film proponuje perspektywę „humanistyczną”, opowiada nie tyle o dokowaniach, orbitach i impulsach właściwych, ile o ściśle ludzkiej stronie programu „Apollo” (i o jego ludzkich kosztach). Czym jest ta „ludzka strona”, to nie jest zaskoczeniem. Życie rodzinne zostało wyeksponowane bardziej niż astronautyczne, dużo jest o ciągłym napięciu, w jakim żyją bliscy astronautów – pod tym względem wszystko jest tak, jak należy się spodziewać po świeżutkim filmie o „Apollu”.

Czytaj dalej