Lato nas nie rozpieszcza w tym roku: jest jakieś burzliwe, nie tylko politycznie, ale i meteorologicznie. Od czerwca chodzą burze, wicher popędza ulewę, codziennie trzy razy można się opalać i cztery razy zmoknąć. Czy coś tak banalnego, jak pogoda może być dobrą pożywką, dobrym ćwiczeniem dla stoika? Może, a jakże.
Pogoda ma zasłużone miejsce w klasycznych tekstach stoickich. Przyczyna jest prozaiczna: uważamy przecież, że najważniejszy pod słońcem (jak i pod chmurą deszczową) jest podział na rzeczy zależne i niezależne. A to przecież właśnie pogoda jest absolutnym biegunem tego, co od nas nie zależy. Niezależność pogody od ludzkiej woli jest niemal przysłowiowa, narzekanie na deszcz, czy na upał, jest ucieleśnieniem próżnego narzekania. Wiedzieli o tym starożytni stoicy i wielokrotnie tej figury retorycznej używali, domagając się od swoich adeptów docelowej obojętności na nieprzychylne zdarzenia – takiej, jaką się ma wobec pogody.
Pogoda jest świetnym poligonem, na którym możemy ćwiczyć tę magiczną zasadę stoicyzmu, że wszystko się obraca nie wokół samych rzeczy i zdarzeń, ale wokół naszego stosunku do nich. Pogoda może być doskonałym pierwszym krokiem, tym, o którym mówi Epiktet, przypominając, żeby zaczynać od nabywania stoickiej postawy wobec rzeczy najłatwiejszych, a dopiero potem przechodzić do trudniejszych. Jak by to miało wyglądać?
Jest sierpniowy weekend, godzina dwunasta, chcę iść pobiegać. Niestety, jest chłodno i mży deszcz. Niestoik powie w takiej sytuacji, że to jest zła pogoda, bo jak tu biegać, skoro pada? Co na to stoik? Otóż stoik wie, że nikt mu nie zabrania powiedzieć sobie: „Cóż, pada, ale przynajmniej nie jest gorąco – a przecież to właśnie w upale najgorzej się biega. Dzisiaj się przynajmniej nie odwodnię. A więc, dobra nasza!”. W ten sposób może sobie przetłumaczyć mżawkę na… okoliczność w zasadzie pozytywną. Ale uwaga, teraz krok kluczowy. Co się stanie, jeżeli dzień później stoik znów będzie chciał pójść biegać, ale tym razem zamiast deszczu będzie bezchmurna żarówa – 35⁰C w cieniu? Stoik wie, że niezależnie od tego, co powiedział sobie dzień wcześniej, dzisiaj nikt mu nie zabroni powiedzieć sobie: „Cóż, jest gorąco, ale przynajmniej nie pada – a przecież to właśnie w deszczu biega się najgorzej. Dzisiaj przynajmniej nie zmoknę, tak jak ostatnio. A więc, dobra nasza!”.
W obu sytuacjach wychodzimy na swoje. Za każdym razem nasze szczęście i pogoda ducha są zachowane. Neutralizujemy problem, nie narzekamy, obie sytuacje opowiadamy sobie na sposób pozytywny. Czy to niespójność? Być może. Czy to samooszustwo? Absolutnie nie. To jest sama esencja – jak to ujmował Epiktet – „czynienia właściwego pożytku z wyobrażeń”. I pamiętajcie, że to jest dopiero pierwszy krok: tak wyćwiczony mechanizm możemy zastosować wobec rzeczy stokroć bardziej problematycznych niż byle pogoda.