Marzenia o lepszym świecie

Stoik demonstruje

Piotr Stankiewicz
Czyta się 3 minuty

Czy stoik poszedłby na marsz KOD-u? A na wiec poparcia dla rządu? Albo na demonstrację za uchodźcami czy może właśnie przeciwko nim? A na Paradę Równości lub marsz w obronie życia? Czy to wszystko w ogóle licuje ze stoickim spokojem, czy go nie zaburza? Czy stoik nie powinien siedzieć w domu, w czterech ścianach mniemanej ataraksji?

Stoicyzm wraca dzisiaj w wielkim stylu, przeżywa obecnie największy boom od czasów renesansu. Codziennie staram się dokładać do niego swój kamyczek, ale mam świadomość, że przed nami, współczesnymi stoikami, jeszcze sporo pracy. W samej doktrynie stoickiej tkwi niejeden paradoks (jaka realnie twórcza i oryginalna myśl ludzka jest od nich wolna?), a jej odbiór oplata gąszcz stereotypów, zarówno zasłużonych, jak i nie.

Jednym z nich jest skojarzenie stoicyzmu z biernością. Kartezjusz napisał, że stoik zmienia raczej siebie niż świat i to zostało podchwycone przez wszystkich Obłomowów na wszystkich górach Atos tego świata. Zostało podchwycone, wzmocnione i źle zrozumiane, tworząc ów karykaturalny obraz stoika jako kogoś, kto hołubi samolubną cnotę własną, a światu pozwala leżeć odłogiem. Pod takim adresem stoik wciąż funkcjonuje (czy raczej: pokutuje) w podręcznikach i w powszechnej świadomości. Ciągle wyobrażamy go sobie jako kogoś, kto w nic się nie angażuje, jako kogoś, czyim trzeźwym planem jest przycupnąć pod zlewem, gdy wkoło huczy wiatr historii. Obowiązkiem stoika jest wszakże pozostawać obojętnym na rzeczy niezależne, a przecież „jeden głos nic nie zmieni” i wpływ jednostki na obroty sfer politycznych jest niemal zerowy.

Informacja

Z ostatniej chwili! To przedostatnia z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Ten argument trafia jednak w próżnię, a w każdym razie – nie w stoików. Stoicyzm jest filozofią na wskroś aktywistyczną, jest filozofią działania, które dlatego właśnie jest odpowiedzialne i rozsądne, że nie atakuje niczego na oślep, ale przez to, na co mamy realny wpływ. Nie podoba mi się rząd w Warszawie? Świetnie. Co robię? Nie, nie wylewam jadu na rodzinnym obiadku, ani w Internecie. To jest dla stoika czysta groteska, postępowanie, które psuje duszę własną, a świata nie naprawia. Stoik wie, że nie jesteśmy już w wieku XIX, że nie walczymy z caratem i nie musimy spiskować po piwnicach. Jeśli stoik uważa, że kraj jest źle rządzony, to idzie do legalnej partii opozycyjnej i się zapisuje. Albo na demonstrację lub wiec. Albo działa na tysiąc innych możliwych sposobów, z których każdy jest sto razy rozsądniejszy niż ponure flejmy na Facebooku. Innymi słowy, stoik najpierw decyduje, co go drażni, a co nie, a potem zastanawia się, czy i jak może coś z tym chcieć zrobić. I, jeśli chce i potrafi – to robi. Niemal każde działanie może być stoickie, za to jałowo-bierne narzekanie stoickie nie będzie nigdy.

Stoik, wbrew słowom Lutra, bynajmniej nie oddaje świata świeckiej władzy i diabłu. I do tego, ale też do wielu innych prostoickich rzeczy będę się starał Państwa przekonać na łamach tej rubryki, do której zapraszam co dwa tygodnie na stronę „Przekroju”.

Czytaj również:

Budda Północy Budda Północy
i
Per Krafft zwany Starszym, „Emanuel Swedenborg”, Nationalmuseum Sweden, źródło: Wikimedia Commons
Opowieści

Budda Północy

Tomasz Wiśniewski

Swoje wizje zaświatów opisywał rzeczowym językiem inżyniera. Z jednej strony trzeźwy naukowiec i wynalazca, z drugiej – ktoś w rodzaju szamana. Postać Emanuela Swedenborga do dzisiaj rozpala wyobraźnię.

Jorge Luis Borges nazwał go najciekawszym człowiekiem w historii, Czesław Miłosz określił jako najszczęśliwszego. Aldous Huxley w Drzwiach percepcji zastanawiał się, czy po zażyciu meskaliny będzie mógł oglądać świat takim, jakim widział go Emanuel Swedenborg. Japoński myśliciel i popularyzator zen Daisetz T. Suzuki nazywał go „Buddą Północy”, niektórzy zaś określali go mianem „Platona Północy”.

Czytaj dalej