Susan Sontag. Chodząca odwaga
i
Susan Sontag w 1966 r., autor: Peter Hujar, źródło: domena publiczna
Wiedza i niewiedza

Susan Sontag. Chodząca odwaga

Magdalena Czubaszek
Czyta się 10 minut

Miała wielki apetyt na życie, nieustającą ciekawość świata, odwagę w myśleniu i cięty język. O słynnej amerykańskiej pisarce opowiada jej przyjaciel i tłumacz Jarosław Anders.

Susan Sontag, jedna z najważniejszych intelektualistek XX wieku, w Polsce znana jest właśnie dzięki niemu. Jarosław Anders przetłumaczył m.in. jej najsłynniejszy esej Choroba jako metafora, który napisała po zachorowaniu na raka piersi. To nie był przypadek, tłumacz i redaktor „Literatury na Świecie” dobrze znał się z pisarką; oboje uznawali, że łączy ich przyjaźń. To w jej mieszkaniu Anders dowiedział się o wybuchu stanu wojennego w Polsce i – jak sam przyznaje – dzięki tej przyjaźni zyskał dostęp do środowisk nowojorskich intelektualistów.

Magdalena Czubaszek: Jak Pan poznał Susan Sontag?

Jarosław Anders: Był rok 1980, pracowałem wtedy w czasopiśmie „Literatura na Świecie”, Sontag przyjechała do Warszawy z grupą amerykańskich pisarzy na zaproszenie naszego magazynu. To było bardzo ciekawe towarzystwo – nowojorski poeta John Ashbery, Joyce Carol Oates, sędziwy już wówczas William Saroyan i właśnie Susan Sontag. Z tego całego grona to ona zafascynowała mnie najbardziej, przede wszystkim zachwycił mnie jej żywy umysł. Imponowały mi jej odwaga wypowiadania się i sposób myślenia, z którym wcześniej się nie spotkałem. W Polsce nawet bardzo odważni ludzie wyrażali swoje poglądy o wiele ostrożniej. Susan natomiast

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Sontag by tego nie zrobiła
i
EAST NEWS/Leemage
Przemyślenia

Sontag by tego nie zrobiła

Maria Karpińska

Nie polubiłybyśmy się z Susan Sontag. Podejrzewałam to od lat, jednak po lekturze wspomnień Sigrid Nunez Sempre Susan wiem to na pewno. Nie przepadam za ludźmi przesadnymi, a do takich z pewnością należała Sontag. Mniejsza jednak o moją sympatię do niej – ja tym bardziej działałabym jej na nerwy, skoro nie lubiła przewrażliwienia (z lubością podnosiła bluzkę, by pokazać blizny po mastektomii, nie akceptowała skrzywienia na ten widok).

Jak pisze o niej Nunez – „ludzie bez zbroi budzili w niej agresję”. I jeszcze: „Lgnęła do ludzi lubiących kontakt fizyczny, dotykanie i bycie dotykanym, wygadanych, lubiących wyznania i takich, przy których łatwo się otworzyć”. Cóż, właśnie straciłam resztki wątpliwości, na pewno by mnie nie polubiła.

Czytaj dalej