Niektórzy twierdzą, że pojęcia i zwyczaje istniejące w danej społeczności są nieprzekładalne. Tak zwani relatywiści kulturowi utrzymują, że wyznawane wartości, a nawet same opisy rzeczywistości są uwarunkowane kulturowo. Wobec tego wszystkie też są sobie równe. Jeśli przyjąć tę perspektywę, przedstawiciele rozmaitych wspólnot żyją w oddzielonych od siebie monadycznych światach.
Argumentem za tą koncepcją może być niezrozumienie pojęć wojny i pokoju przez niektóre społeczności „pierwotne”. Słynna amerykańska antropolożka Ruth Benedict na podstawie ustaleń etnografa i badacza Arktyki Knuda Rasmussena opisywała przypadek Inuitów, którzy nie dysponowali w ogóle pojęciem wojny. Znana im była idea zabójstwa, będącego rezultatem konfliktu. Gdy doszło do morderstwa, nie wiązały się z nim żadne szczególne społeczne sankcje. Inuici nie rozróżniali zabójstwa słusznego i niesłusznego, sprawiedliwego i niesprawiedliwego. Według nich takie akty czasem po prostu się zdarzały. Niemniej idea zbiorowej napaści jednej wsi na drugą, jednego plemienia na drugie, a już w szczególności organizowania „zasadzki”, wydawała im się skandalicznie nieuczciwa. Z tego powodu Rasmussenowi nie udało się w pełni objaśnić tym ludom zachodniej historii oraz jej uwikłania w ciągłe konflikty militarne.
Benedict sama miała podobne doświadczenia, gdy próbowała przybliżyć pojęcie wojny plemionom rdzennych Amerykanów z Kalifornii. Zdaniem badaczki w ich kulturze nie istniały wyobrażenia, które mogłyby pomóc uchwycić ideę „zorganizowanych wzajemnych rzezi”. Jedyna analogia, do jakiej udało się dotrzeć, to coś w rodzaju „bójki ulicznej”. Nie było jednak sposobu na to, by odróżnić „wojnę” od zwykłej „bójki”.
Te dwa opisy etnograficzne przeczą teoriom głoszącym uniwersalność i powszechność wojny, o której tak chętnie rozprawiają zachodni teoretycy – od Freuda po socjobiologów. Okazuje się, że tego rodzaju koncepcje są kolejnym ukrytym przejawem etnocentryzmu, który zjawiska obecne we własnej kulturze ma ochotę rozciągać na wszystkie inne ludy.
Nie powinniśmy jednak na tej podstawie wytwarzać sobie romantycznego wyobrażenia „szlachetnego dzikusa”. Przykładowo, niektóre opisywane społeczności amerykańskie nie mogły zrozumieć także pojęcia pokoju. Gdy etnolodzy próbowali je wytłumaczyć, wydawało im się ono skandaliczne i absurdalne. Oznaczało bowiem przyznanie, że skłócone z nimi plemiona to również istoty ludzkie, a nie zwierzęta czy demony.