Był pacyfistą, który za swoje działania na rzecz pokoju na świecie został nominowany do Nagrody Nobla i wygnany z własnego kraju. Miał dar nieoceniania, wolał skupiać się na przebaczaniu i współczuciu. Tego nauczał przez całe życie. Thich Nhat Hanh, buddyjski mnich z Wietnamu, duchowy ojciec mindfulness, zmarł w styczniu. Ale czy ktoś, kto nie wierzył w śmierć, mógł umrzeć?
Podążając za naukami Buddy, Thich Nhat Hanh nie utożsamiał się z 95-letnim ciałem, w którym przebywał, ani z jego ograniczeniami. Od ośmiu lat nie mówił, rozległy wylew krwi do mózgu odebrał mu tę możliwość. Ceniony nauczyciel i poliglota, znający biegle siedem języków (m.in. pali, sanskryt, francuski i angielski), odtąd porozumiewał się z otoczeniem za pomocą gestów i poruszał się na wózku inwalidzkim.
Nie uciekał od cierpienia – zgłębiał jego naturę, przekonany, że tylko poznanie bólu pozwala odczuwać pełnię życia i prawdziwe szczęście. Na długo przed tym, nim zaczął słabnąć fizycznie, uczył, że życie to istnienie pozbawione granic – jeśli nigdy się nie rodzimy, nigdy nie umieramy. Odrzucał koncept śmierci i powszechny wśród ludzi lęk, że chwila ta oznacza anihilację. Powtarzał, że narodziny oraz koniec życia są konceptami umysłowymi, iluzjami. Lekiem na wyzwolenie się od lęku przed śmiercią miało być zrozumienie, że jesteśmy niezniszczalni. Jak nauczał, tylko ta świadomość może przynieść ulgę, otworzyć drogę do cieszenia się życiem i doceniania go.
Ostatnie cztery lata spędził w tym samym wietnamskim klasztorze zen Tu Hieu, w którym zaczynał naukę jako 16-letni buddyjski nowicjusz. Tam, w 1949 r. przyjął honorowe imię Thich Nhat Hanh, pod którym zna go świat. Ale ci, którzy szli w jego ślady, mówili o nim po prostu Thay – Nauczyciel.
Wrócił do ojczyzny w 2018 r., już sparaliżowany, po pięciu dekadach wypełnionych podróżami, nauczaniem, tworzeniem sieci ośrodków odosobnienia i rozwoju duchowego, a także pisaniem imponującej liczby książek. Dla Zachodu stał się ważnym autorytetem mindfulness i zrewitalizował buddyzm. Miał uczniów w wielu krajach, inspirował się nim przywódca ruchu praw obywatelskich Martin Luther King, słuchali go z uwagą szefowie Google’a, telewizyjna caryca Oprah Winfrey i prezydent Barack Obama. Z ikony pacyfizmu z czasem stał się przede wszystkim mistrzem uważności oraz świadomego życia tu i teraz, głosem spokoju w epoce szalonego pędu.
Wojna i pokój
Urodził się w 1926 r. w mieście Hue w środkowym Wietnamie. Jego ojciec