Co robią koty w marcu? Oczywiście marcują. Nie jest to wyłącznie kocia specjalność, gdyż marcują też zające, rysie i żbiki (nie widziałem, ale wierzę słownikom). Natomiast wyłącznym przywilejem marca jest jego intymna relacja do kotów: żaden inny miesiąc nie odsyła swoją nazwą ani pokrewnym wyrazem do tych zwierząt, więc jeśli kierować się słownikiem, to w marcu koty marcują (i grają kocią muzykę), a przez resztę roku nie robią nic.
Samo słowo marcować zawdzięcza swoje istnienie kotom (a także zającom, rysiom, żbikom), w przeciwnym razie nie miałoby racji bytu. Nazwa marzec ma za to pochodzenie boskie: wywodzi się od rzymskiego boga Marsa i z łacińskiego Martius mensis (miesiąc marsowy) przez niemiecki trafiła do polszczyzny. Obok maja marzec to jedyny miesiąc w polskim kalendarzu mający łacińską nazwę. Pozostałe mają nazwy rodzime, nawiązujące do zjawisk przyrody lub prac gospodarskich.
Patronujący marcowi Mars był, jak wiadomo, bogiem wojny, ale także przodkiem wszystkich Rzymian jako ojciec legendarnych założycieli miasta, Romulusa i Remusa. W dniu 15 marca Rzymianie obchodzili poświęcone mu święto, tzw. idy marcowe, bardziej znane od innych id, przypadających w połowie miesiąca, gdyż do historii przeszły jako dzień zabójstwa Juliusza Cezara, zasztyletowanego przez zamachowców.
W polskiej historii marzec też się zaznaczył ponuro: wystarczy napisać Marzec (wielką literą) i już wiadomo, że chodzi o rok 1968. Leksykalnym pokłosiem Marca stali się marcowi docenci – mianowani w ekspresowym tempie, aby władza mogła wypełnić puste katedry na uczelniach, zabrane „mącicielom porządku społecznego”. Samo słowo Marzec wzbogaciło polski słownik, podobnie jak wcześniej Czerwiec (1956), Październik (1956), a potem Grudzień (1970), znów Czerwiec (1976) i wreszcie Sierpień (1980). Ciekawe, który miesiąc będzie następny w tej serii.
W najstarszym rzymskim kalendarzu marzec zaczynał się od nastania astronomicznej wiosny i był pierwszym z zaledwie dziesięciu miesięcy roku. Ostatnim miesiącem był wtedy grudzień, po łacinie December, swoją nazwę zawdzięczający liczebnikowi decem (dziesięć). Po grudniu zaś następował okres zimowy, pozostający poza rachubą miesięcy, i na tym rok się zamykał.
Łacińskie nazwy także kilku innych miesięcy nawiązywały do liczby porządkowej wyznaczającej ich miejsce w kalendarzu. Aby nie burzyć logiki tych nazw, dwa nowe miesiące dodane z czasem, mianowicie styczeń i luty, umieszczono na końcu, w latach przestępnych wydłużając luty o jeden dzień. Potem jednak początek roku przesunięto na 1 stycznia i odtąd trudniej pojąć, dlaczego akurat luty jest tym miesiącem, który w zależności od roku ma 28 lub 29 dni.
Rzymski kalendarz był niedokładny, toteż reformowano go wiele razy, m.in. za sprawą Cezara, a później papieża Grzegorza XIII. Ta druga reforma przyjmowana była opornie, dlatego w Rosji carskiej Październik (przez szacunek dla wodza rewolucji też kiedyś pisany u nas wielką literą) nastąpił wtedy, gdy w Polsce i w większej części Europy był już listopad.
Marcowym kotom to jednak obojętne, one i bez kalendarza potrafią marcować. Podobno maj to miesiąc zakochanych, ale niecierpliwe kociaki nie chcą czekać do maja i marcują już w marcu, a także potem, wbrew temu, co sugeruje język. Niektóre mogą zatem majować.
Marcowy zając (stąd postać znana czytelnikom Alicji w krainie czarów) to angielski odpowiednik marcowego kota: tak ożywiony w okresie rui, że wydaje się szalony. A marcowa pogoda jest też trochę szalona, o czym mówi przysłowie „W marcu jak w garncu”. Charakterystyczna dla marca zmienność pogody utrzymuje się nawet w kwietniu, por. „Kwiecień plecień…”.
Co ważnego stało się w kwietniu? 15 kwietnia – niemal dokładnie w idy kwietniowe 1945 r. – ukazał się pierwszy numer „Przekroju”!