W młodzieńczym wierszu Mickiewicz chwali zimę – zimę w mieście – jako czas odpowiedni na spotkania i zabawy towarzyskie.
Po dżdżystej wiośnie, skwarnym lecie i obfitej w deszcze jesieni dopiero „dobroczynna zima” ma coś dla „modnej młodzieży”. Dzisiejszy czytelnik – jeśli zapomni, jak niewiele lat liczy sobie żarówka, a choćby i lampa naftowa – może się zdziwić, że ówczesna młodzież opuszczała przyjęcie tuż po zachodzie słońca. Ciekawe, że sygnał do odejścia dawały jej boginie: była to więc młodzież nie tylko modna, ale też grzeczna i wykształcona klasycznie (sam wiersz dowodzi klasycznego wykształcenia poety).