
Europejskie średniowiecze było epoką magii ‒ również za sprawą grymuarów, czyli magicznych ksiąg, które studiowali chrześcijańscy mnisi i księża.
W średniowieczu praktykowano wróżbiarstwo, a poprzez kreślenie sekretnych znaków na ziemi przywoływano nadnaturalne istoty. Magiczne pierścienie służyły wykorzystaniu zaklętej w nich siły bóstw astralnych. W dawnych manuskryptach przeczytamy też o technikach umożliwiających niewidzialność, odnajdywanie zaginionych przedmiotów, zdobycie wszechwiedzy, zesłanie szaleństwa bądź zabijanie na odległość. Choć rękopisy uczące podobnych praktyk były skrupulatnie niszczone przez inkwizycję (według świadków, gdy je palono, słyszano dochodzące z ognia rozpaczliwe krzyki demonów), przetrwała dostateczna ich liczba, aby uzyskać wgląd w te zapomniane praktyki. Należy jedynie ubolewać, że dysponujemy jedynie dokumentami spisanymi przez ówczesna elitę intelektualną, a nie mamy wglądu w magię, którą stosowała niepiśmienna większość.
Magia jest wszędzie
W średniowiecznej kulturze spotykamy szerokie spektrum praktyk, których stopień skuteczności i legalności bywał różnie oceniany. Najbardziej powszechne były zaklęcia, najczęściej wypowiadane przeciwko chorobie. Mimo że w średniowieczu magiczną moc czerpano z numinotycznych sił chrześcijańskich – np. imion aniołów, świętych, Jezusa czy Maryi ‒ podobne praktyki prowadziły do sporów teologicznych.
W starożytnym świecie grecko-rzymskim magia była czymś zupełnie powszechnym; dotyczyła wszystkich, niezależnie od miejsca w strukturze społecznej. „Magiem” (gr. μάγος, magosi) mógł być nazwany wędrowny specjalista od sacrum i misteriów, przeklinający wrogów czy zsyłający oczyszczenie, leczący albo przepowiadający przyszłość. Rolę tę ze współczesnego punktu widzenia można przypisać choćby wędrownym filozofom, takim jak Empedokles z Akragas czy Pitagoras z Samos. W szkołach neoplatońskich skuteczność rytuałów magicznych była uzasadniana za pomocą racjonalnej argumentacji. Odprawiano je w różnych celach: