Czy istnieje jedna recepta na bycie sobą? A może moglibyśmy zacząć myśleć o sobie jak o procesie? Teoria sieciowej jaźni zakłada, że nasza tożsamość jest różnorodna i płynna.
Kim jestem? Wszyscy zadajemy sobie to pytanie, a także inne, podobne. Czy moją tożsamość definiuje to, co mam w genach, czy to, jak mnie wychowano? Czy mogę się zmienić, a jeśli tak – w jakim stopniu? Czy mam tylko jedną tożsamość, czy mogę mieć ich kilka? Zmagamy się z tymi kwestiami już od samego zarania filozofii. Są ważne, bo wpływają na to, w jaki sposób podejmujemy decyzje i jak sami oddziałujemy na świat. Dla Sokratesa zrozumienie samego siebie było wręcz niezbędne, by wiedzieć, jak mamy żyć – w zgodzie ze sobą i w zgodzie z innymi. Całe nasze samostanowienie opiera się na wiedzy o sobie, o innych i o świecie, który nas otacza. To, jak rozumiemy ludzką naturę i samych siebie, jest odzwierciedlone nawet w formach sprawowania władzy. Pytanie „Kim jestem?” ma zatem daleko idące implikacje.
***
Wielu filozofów – a przynajmniej tych zachodnich – próbowało określić konkretne, niezmienne warunki bycia jaźnią. Popularnym psychologicznym podejściem do tej kwestii jest koncepcja ciągłości świadomości. Zakłada ona, że jaźń to świadomość zawierająca osobiste wspomnienia i zdająca sobie sprawę z własnego istnienia. Niektórzy, np. Kartezjusz, utrzymują, że jaźń to połączenie ciała i umysłu; według innych to głównie – lub wyłącznie – świadomość. Zwolennikiem tej drugiej teorii był John Locke, który w eksperymencie myślowym chciał przeszczepić świadomość księcia i wszystkie wspomnienia do ciała szewca, by dowieść, że tożsamość osobowa jest ściśle powiązana ze świadomością. Takich eksperymentów myślowych, rozwijających podejście psychologiczne, rozważano zresztą wiele – od przeszczepiania osobowości przez rozszczepianie mózgów aż po teleportację. Współcześni filozofowie z obozu „animalistycznego” krytykują jednak owo podejście, twierdząc, że jaźń można zdefiniować po prostu jako biologiczny organizm ludzki (Arystoteles prędzej zgodziłby się z takim właśnie stanowiskiem niż z ujęciem czysto psychologicznym). Oba te podejścia – psychologiczne i animalistyczne – można nazwać „pudełkowymi”, ponieważ traktują ciało jako swego rodzaju pojemnik dla naszych funkcji psychologicznych albo umiejscowienie funkcji biologicznych.
W każdym z tych