Trudno oceniać jednostki, nie oceniając społeczeństwa
i
Kadr z filmu "Sakawa"
Ziemia

Trudno oceniać jednostki, nie oceniając społeczeństwa

Dariusz Kuźma
Czyta się 10 minut

Dariusz Kuźma: Sakawa demitologizuje afrykańskich internetowych oszustów, pokazując niezorganizowaną społeczność kryminalistów, lecz grupę prostych, nieco przypadkowych chłopaków, którzy próbują ubarwiać otaczającą ich smutną rzeczywistość. Niby banalne, ale jakże wymowne

Jonathan Wannyn: To rzeczywiście interesujące zagadnienie, ponieważ ich się nie tyle mitologizuje, ile demonizuje. Prowadzą działalność przestępczą, to oczywiste, bo wyłudzają pieniądze od białych, podając się za kogoś, kim nie są, i obiecując coś, czego nie mogą spełnić, ale to normalni ludzie. Mieliśmy szczęście, że reżyser Ben Asamoah pochodzi z Ghany, urodził się w wiosce, w której kręciliśmy zdjęcia. W innym wypadku chłopaki nie wpuściliby nas z kamerą do swego życia. Ben wyjechał jako dziecko do Belgii, gdzie matka pracowała jako sprzątaczka. Krążył potem między Europą i Afryką, ale zdał potem w Belgii do szkoły filmowej i został. A gdy wrócił po latach, większość znajomych siedziała już po uszy w Sakawie. Zrozumiał, że gdyby mama go nie zabrała z Ghany, byłby prawdopodobnie jednym z nich. Postanowił nakręcić o tym film i zarazem dokument opisujący pewną niezrozumianą rzeczywistość, a także opowieść o alternatywnej wersji swojego życia. Znał język, znał ludzi, wiedział, że nie są żadnymi gangsterami. Aspekt humanistyczny był podstawą.

Co dokładnie mieści w sobie pojęcie Sakawy?

W zasadzie wszystko,

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Tu i teraz – Eden
Opowieści

Tu i teraz – Eden

Dariusz Kuźma

Już od pierwszych scen z sielskiej plaży na greckiej wyspie Chios, gdy relaksujący się turyści z konsternacją obserwują, jak z podpływającego nagle do brzegu pontonu wyskakują zdesperowani afrykańscy migranci i uchodźcy w kamizelkach ratunkowych, francusko-niemiecki serial Eden idzie pod prąd zero-jedynkowemu postrzeganiu kryzysu migracyjnego, który niemal doprowadził do implozji Europy. Nie tylko dlatego, że projekt skupia się na indywidualnych doświadczeniach mężczyzn i kobiet, którzy zazwyczaj traktowani są przez media jak anonimowa masa, ale także z tego względu, że nie czyni z nich ani diabłów, ani aniołów, lecz zauważa po prostu ludzi, pięknych w swoich słabościach. Są tacy, którzy chcieliby tylko żyć w spokoju, dostrajając się do kultury i zwyczajów swojego nowego domu, ale są też w gorącej wodzie kąpani marzyciele, przez których pochopne działania cierpieć muszą tysiące. Inaczej przybysze są traktowani w wielokulturowej Francji, inaczej w propagujących progresywne podejście Niemczech, a jeszcze inaczej w przeżywającej kryzys Grecji. Niby banał, ale jakże potrzebny w temacie opanowanym przez skrajności.

Czytaj dalej