Niektórzy sądzą, że chrystianizacja Polski wprowadziła nas wreszcie na mapy Europy, inni – że był to proces pełen przemocy i bandytyzmu. A może chrześcijanie i poganie mieli ze sobą więcej wspólnego, niż mogłoby się wydawać?
Pochodząca z XV w. relacja z akcji misjonarskiej Hieronima z Pragi na Litwie zawiera cenne oraz intrygujące informacje o lokalnej religii: o kulcie węży, ogromnego kamiennego młota, wiecznego ognia, świętych lasów, a w szczególności – starego dębu, w którym miało mieszkać bóstwo. Ponadto dowiadujemy się z niej, co z tym wszystkim zrobił misjonarz: otóż zabił węże, pogasił ogniska i pościnał czczone drzewa.
W jego zachowaniu ujawniła się jedna z oczywistych cech chrześcijaństwa, charakterystyczna również dla innych wielkich religii Abrahamowych, czyli ekskluzywizm wiary: Bóg jest jeden i żadne kompromisy – przynajmniej oficjalnie – nie są możliwe. „Pogaństwo” wynika z niewiedzy, błędu albo z inspiracji czy wpływów diabelskich. Jak pokazują źródła średniowieczne, dawni Słowianie nie rozumieli tego ekscentrycznego stanowiska chrześcijan. Gdy misjonarze przynieśli im naukę o swoim Bogu, byli gotowi oddawać mu cześć na równi z własnymi bóstwami. Według Herborda pewien kapłan ze Szczecina, zachwycony mocą chrześcijańskiego Boga, chciał stworzyć w świątyni dwa ołtarze: jeden chrześcijański, drugi pogański. Nie rozumiał zasad nowej religii.
Wśród kronikarzy spotyka się opinię – powielaną nawet dziś – o „nietolerancji” pogan wobec misjonarzy, ale to nieadekwatne do rzeczywistości odwrócenie sytuacji. Lokalne kulty słowiańskie walczyły raczej o tolerancję dla swoich bóstw niż z Bogiem chrześcijan. Podejrzewa się na przykład, że ekskluzywizm chrześcijańskich duchownych trzykrotnie przyczynił się do buntu ludu w słowiańskim państwie Karantania, co w efekcie doprowadziło do wypędzenia misjonarzy.
W argumentacji misjonarskiej nie pojawiały się dowody na istnienie chrześcijańskiego Boga. Nie były potrzebne. Słowianie tego