Uratować Bieszczady Uratować Bieszczady
Ziemia

Uratować Bieszczady

Polowanie na driady. Tego nie widać z połonin
Michał Książek
Czyta się 11 minut

Geralt zrazu wziął ich za leśniczych, członków ochotniczej paramilitarnej formacji, samych siebie zwących Strażnikami Puszczy, a zajmujących się polowaniem na nieludzi, zwłaszcza elfy i driady, i mordowaniem ich na wyszukane sposoby […]


Enttuzjazm

Wyobraź sobie las, który tworzą jodły i buki tak wielkie, że na ich widok zadrżą ci ontologiczne podstawy, a pamięć genetyczna podpowie, że już tu kiedyś byłaś, choć nie byłaś (biostalgia). Potrzeba dwóch homo sapiens, by objąć jedno drzewo, ale to i tak za mało, by całe objąć wzrokiem. Są wśród nich takie, że i trzy osoby nie wystarczą. Zdziwienie szybko przechodzi w radość (enttuzjazm). W lesie, mimo słonecznego dnia, panuje borealny półmrok. Choć na świecie upał, tu musisz w coś się odziać, bo jest chłodno i wilgotno. Śmiało można lec na ziemi – w zaspach bukowych liści nie ma kleszczy czy żmij. Pamiętasz las Brokilon z Wiedźmina? Albo las Fangorn, w którym żył pasterz entów Drzewiec? To taki las. Archetyp, który zachował się w wyobraźni twórców wielkich opowieści fabularnych. Szukasz go, zapewniam cię, że szukasz.

Obóz w krzakach

Letni Obóz Inicjatywy Dzikie Karpaty powstał w górach, właściwie w krzakach nad potokiem Hulski. IDK to ruch społeczny na rzecz objęcia ochroną Puszczy Karpackiej. Działa już trzeci rok. W tym czasie udało im się wiele razy spotykać z mieszkańcami, leśnikami, spenetrować setki kilometrów dróg i wyrębów. Wniosek brzmi: bieszczadzka masakra piłą mechaniczną, tzn. trwa intensywna wycinka w lasach ochronnych o dużym stopniu naturalności i budowa nowych dróg zrywkowych.

Ich biwak wygląda jak wioska elfów bądź driad: drewniane konstrukcje i kolorowe namioty ukryte w zieleni nad potokiem, psy, dzieci, wegetariańskie jedzenie. Ludzie z piórami we włosach, inni z mapami i komputerami, nieliczni palą w osobnym wydzielonym miejscu. Alkohol zabroniony. „Pospolite ruszenie z całej Polski” – uśmiecha się siwy elf z Podlasia, który mimo zakoli zdołał wyhodować trzy okazałe dredy. Ale zaraz tłumaczy, że sielanka to pozór. W rzeczywistości trwa tu intensywna praca nad zbieraniem materiałów dowodowych z wyrębów, niszczenia gatunków chronionych, wycinki drzew pomnikowych i budowy gęstej, niebezpiecznej dla lasów górskich sieci dróg. Na wyczerpujące patrole chodzą razem przedstawicielka handlowa, hipis i pani fotograf (niektórzy nawet nocują w górach). A nad komputerem pochyla się ekonomista z aktorką. Mój rozmówca z trzema dredami okazuje się przewodnikiem turystycznym, właścicielem gospodarstwa agroturystycznego.

Pokojowa blokada wyrębu w planowanym rezerwacie Las Bukowy, nadleśnictwo Stuposiany (fot. IDK)
Pokojowa blokada wyrębu w planowanym rezerwacie Las Bukowy, nadleśnictwo Stuposiany (fot. IDK)

Kto tu rządzi? O wszystkim decyduje wiec obradujący codziennie przy ognisku. Skąd mają pieniądze? Dwa lata temu otrzymali 10 tys. funtów z programów wspierających ochronę przyrody przez LUSH HANDMADE COSMETICS (wegańskie kosmetyki bez opakowań). Zbierają też na pomagam.pl, gdzie uciułali 38 tys. złotych. Na co idzie kasa? Na GPS-y, kamerki, laptopy, części do paneli słonecznych, a nawet hamaki, sztormiaki i latarki. Niemało pochłaniają paliwo, dojazdy i jedzenie, duże sumy przeznaczyli na prawników. Kiedy nadleśnictwo Stuposiany oskarżyło ich o umieszczanie ogłoszeń w miejscach niedozwolonych (rozdawali ulotki o Puszczy Karpackiej), trzeba było wiele razy jeździć do sądu w Ustrzykach, czasem z różnych zakątków Polski. Opłaciło się: sąd uniewinnił wszystkich.

Pytanie: dlaczego?

Pytam, dlaczego protestują, ale niechętnie mówią. Z ułamków odpowiedzi, ulotek i otrzymanych potem mejli układam jednak pewien obraz. Bronią lasów przed wycinką, bo stare lasy górskie to nasza „polisa ubezpieczeniowa”: najlepiej wiążą wodę i węgiel, a także chronią bioróżnorodność, czyli pulę genetyczną, np. wiążą wodę podczas opadów, a oddają powoli w czasie suszy. Przez młodniki i przecięte lasy woda cieknie jak przez sito, dlatego mamy na zmianę powodzie i susze.

Bo od wycinki jeszcze gorsze są drogi zrywkowe. Jest ich kilkakrotnie więcej, niż zalecają wytyczne. Na kilometrze kwadratowym wyliczyli nawet 20 km dróg i szlaków. Szlakami ucieka woda deszczowa, drogi zamieniają się przez to w głębokie koryta, dochodzi do powodzi.

Bo leśnicy tną i ryją drogi w otulinie parku narodowego, dosłownie po granicy, żeby nie dopuścić do jego rozszerzenia. I wycinają planowane tam rezerwaty. A poza ich granicami pomnikowe jodły, choć oficjalnie im nie wolno.

Intensywnie użytkowane górskie lasy wodochronne nie są w stanie skutecznie retencjonować wód opadowych i chronić nizin przed powodziami w czasie dużych opadów (ft. M. Klemens)
Intensywnie użytkowane górskie lasy wodochronne nie są w stanie skutecznie retencjonować wód opadowych i chronić nizin przed powodziami w czasie dużych opadów (ft. M. Klemens)

Bo latem z dróg i wyrębów spływa mętnica, „kawa z mlekiem”, od której giną ryby. Bo leśnicy… „przekonują” naukowców, tzn. płacą im za ekspertyzy, z których wynika np., że wycinka nie szkodzi ginącym gatunkom. Bo nadleśnictwo Stuposiany to łowisko pułapka umieszczone między parkiem narodowym a eksklawą parku. Migrujące tamtędy jelenie są zabijane, jakby park był ośrodkiem hodowli jeleni dla zabawy myśliwych.

„Bo to są nasze lasy deszczowe”.

– A mnie wkur…a polowanie w otulinie parku narodowego. Że nawet w dzikiej głuszy, na rykowisku, jeleń nie może sobie spokojnie pobzykać, bo go hukną ze sztucera – tłumaczy dosadnie przedstawiciel pospolitego ruszenia, przedstawiający się jako Gall Anonim. – A jeszcze od granicy parku w głąb łowisk ustawiają łańcuszek lizawek solnych – kontynuuje. – I tak wywabiają z Parku co głupsze byki, i walą do nich. Oficjalnie to jest dokarmianie zwierzyny. Chyba, cholera jasna, ołowiem.

Żbik

Wyobraź sobie las, 150-letni, zachwyć się, dopóki nie jest za późno, bo będzie za późno. U podnóża doryckiej jodły, tuż nad ziemią czerni się otwór: ni to dziupla, ni to nora. Błyszczą z niej ślepia: niedźwiedź? Chyba niedźwiedź, choć korzystają z takich „jam” także wilki. Z innej jodły został już tylko ostaniec pnia, jakby skała, wielooka od dziupli i wgłębień. W jednym z nich tkwi mordka ciekawskiego żbika, dzikiego kota, który w Polsce przetrwał już tylko tutaj. Śmiga pomiędzy dziuplami jak złudzenie, jakiś przepływ szarej energii. Nieco dalej skrawek substancji lasu poruszył się i zmaterializował w ptasi kształt. To sóweczka, sowa ciut większa od wróbla. Musi się kryć, bo poluje tu na nią inna, 20 razy większa sowa: Strix uralensis, puszczyk uralski.

Dialog z leśnikami

Latem 2019 r. po raz pierwszy w Polsce zablokowano wycinkę Puszczy Karpackiej: aktywiści zawiśli w hamakach w miejscu, gdzie miały pracować maszyny. Leśniczowie w mediach społecznościowych i w realu: skandal, hańba! Drwale: niech ktoś im spuści łomot. W odpowiedzi na protest Lasy Państwowe organizują konferencję – trzy miesiące później, w wielkim ośrodku promocji leśnictwa w Mucznem. Konferencja jest festiwalem słuszności poczynań nadleśniczych z otuliny Parku Narodowego: Lutowisk, Stuposian i Cisnej.

Rozmowy Lasów Państwowych z driadami można streścić w dwóch modelowych dialogach:

Dialog 1

Inicjatywa Dzikie Karpaty: Dlaczego chcecie wyciąć stary las, który ma nawet 150 lat i dużo rzadkich gatunków?

Lasy Państwowe: Stary las sam sobie nie poradzi, zaczyna się rozpadać.

A jak radził sobie 4 tys. lat bez Lasów Państwowych?

Z trudem… Albo: Tu nie o to chodzi, chodzi o ciągłość lasu w rozumieniu gospodarki…

Dialog 2

IDK: Wycinacie ostatnie lasy, które zachowały ciągłość historyczną, np. 219a, za którym ujęła się Olga Tokarczuk!

Lasy w Bieszczadach zostały posadzone po wojnie.

Ale my mówimy o tych starych, z których pozostały już tylko fragmenty.

Pielęgnujemy je, nie wycinamy. Niektóre zresztą były już cięte.

Ale nie wszystkie cięto! To jest niszczenie.

Nie, wyrąb i budowa dróg to pielęgnacja.

 Gospodarka leśna w Bieszczadach oznacza utratę jednych z ostatnich i najpiękniejszych zarazem lasów naturalnych Europy. (fot. M. Książek)
Gospodarka leśna w Bieszczadach oznacza utratę jednych z ostatnich i najpiękniejszych zarazem lasów naturalnych Europy. (fot. M. Książek)

Substancja

Wyobraź sobie las, buk z jodłą, gęsty od substancji, miękki i obfity. Jego wnętrze wypełnia światło wymieszane z półmrokiem, chlorofilem i miękiszem. Poniżej zwartych koron pojedyncze buki czekają na swoją okazję, by się przebić, i dokonują cudów zręczności w poszukiwaniu światła. Jeszcze niżej leszczyna. Martwe kłody starej substancji, obfita biota porostów i mchów, chłoną ogromne ilości wody. Taki las potrafi zatrzymać cały deszcz w dolinie. Ludzie zbadali, że w starych górskich lasach odpływ w ujściu wody ze zlewni nie zwiększa się po deszczach! To znaczy, że wodę chłoną wielkie drzewa, grzyby, śluzowce, runo, ściółka i gleba. A także kłody, konary tworzące kotły, baseny, zapory, zapobiegające powstawaniu potoczków erozyjnych. Las, który ratuje niziny przed powodzią i poi rzeki w czasie suszy.

Hamaki przeciw piłom

Lato 2020 r. Leśniczowie tną Bieszczady bez zmian, zapowiadają cięcia w symbolicznym już wydzieleniu 219a. Patrole znajdują wielkie drogi wyryte w stokach, zasypany potok, wycięte drzewa pomnikowe. W planowanym rezerwacie Las Bukowy pod Obnogą buldożer ryje nową drogę zrywkową.

12 sierpnia IDK rozwiesza hamaki w Lesie Bukowym i blokuje w ten sposób pracę pilarzy i buldożera. Aktywiści żądają realizacji projektu rezerwatu.

14 sierpnia siadają przed nadleśnictwem: po całym dniu blokady nadleśniczy Jan Mazur obiecuje powstrzymać wycinkę w Lesie Bukowym do czasu wznowienia rozmów. Ma to nastąpić na specjalnym spotkaniu, kolejnym z wielu.

17 sierpnia IDK blokuje siedzibę dyrekcji w Krośnie. Po kilku godzinach dyrektor Grażyna Zagrobelna zaprasza na rozmowy, które są przepytywaniem z wiedzy (dialog nr 1 i 2 przez 1,5 godziny). Postulaty wstrzymania wycinek w planowanych rezerwatach zostają odrzucone. Aktywiści decydują się blokować bramę dyrekcji. Ktoś twierdzi, że nie może wyjechać do chorego dziecka, ktoś odpowiada, żeby wziąć taksówkę.

Droga w nadleśnictwie Stuposiany, w tzw. "lasach ochronnych". Nikt, poza leśnikami, nie kontroluje powierzchni i długości dróg wywozowych i zrywkowych w Bieszczadach. (fot. M. Książek)
Droga w nadleśnictwie Stuposiany, w tzw. „lasach ochronnych”. Nikt, poza leśnikami, nie kontroluje powierzchni i długości dróg wywozowych i zrywkowych w Bieszczadach. (fot. M. Książek)

Po południu samochód najeżdża na elfa z dredami, kiedy wraz z innymi siedzi przed bramą. Z samochodu wyskakują dwa gobliny: duży i mały. Duży zrywa maseczki, szarpie i bije, mały ostro gardłuje. Niszczą dwie kamery, trzecią rzucają za płot, pod nogi leśników (jeden z nich kopnięciem posyła kamerę w krzaki). Protest kończy przyjazd policji.

Rafa koralowa

Wyobraź sobie las w lesie: porosty. Kraje niewiadome, botaniczne metafizyki, osobne krajobrazy. Są rafą koralową Polski, niedocenioną i konsekwentnie niszczoną. Niektóre gatunki przetrwały już tylko w Bieszczadach, bo góry zachowały specyficzne warunki siedliskowe sprzed tysięcy lat. Chodzi o skomplikowane relacje światła, powietrza i wody, w różnych ich postaciach i formach, jakich już nie ma na nizinach. Przetrwały w górach, bo ludzie nie mieli tu środków na wyrąb i budowę dróg, czyli niszczenie siedlisk.

Pawężniczka sorediowa występuje tylko tutaj, a przez jej strefę ochronną w Lesie Bukowym płynie breja z drogi zrywkowej. Tarczynka dziurkowana wyginęła już w większości lasów, drzewo, na którym rośnie, przywalone jest błotem, szlak zrywkowy wiedzie tuż obok jej stanowiska. Puchlinka ząbkowana: szlak poprowadzono pomiędzy dwoma drzewami, na których się uchowała, choć powinna być objęta ochroną strefową, z zakazem wstępu. Szlak biegnie też około 18 m od stanowiska granicznika płucnika. Od jego łacińskiej nazwy Lobaria pulmonaria niektórzy nazywają tamtejsze lasy „lobariowymi”.

Gobliny mogą wrócić

18 sierpnia Po konfrontacji z goblinami nadleśniczy Mazur odwołuje obiecane spotkanie. W długim liście twierdzi: „[…] każde potencjalne spotkanie z grupą Inicjatywy Dzikie Karpaty może rodzić ryzyko narażenia uczestników spotkania ze strony przedstawicieli Inicjatywy na agresję fizyczną lub słowną”, choć nikt z IDK nigdy nie podniósł ręki na leśnika. I dalej: „Ponadto ze względu na bardzo krytycznie oceniane działania członków Inicjatywy Dzikie Karpaty przez osoby trzecie nie jestem w stanie zagwarantować bezpiecznego przebiegu spotkania”. Mówiąc wprost: gobliny mogą wrócić.

W czasie protestów, podobnie jak w Puszczy Białowieskiej, profil facebookowy RDLP w Krośnie zamienia się w fermę nienawiści, gdzie funkcjonariusze publiczni w mundurach leśnika legitymizują agresję. Pod adresem IDK można tam przeczytać:

„Pognać tałatajstwo, pogonić nierobów, ekoterroryści za mur, jak małpy, z którego szpitala wypuścili, ekomatoły, ekofaszyzm, ich należy spacyfikować, gońcie to w pizdu, choćby siłą”.

Puszcza Karpacka istnieje, choć Lasy Państwowe starają się temu zaprzeczać. (Fot. M. Książek)
Puszcza Karpacka istnieje, choć Lasy Państwowe starają się temu zaprzeczać. (Fot. M. Książek)

Użytkownik Łukasz Sobotko: „Przecież ta banda, która nazywa siebie ekologami, nie ma pojęcia o gospodarce leśnej. Dla nich drzewostan bukowy zasadzony w latach 50. XX w. ma ponad 100 lat”.

Regionalna Dyrekcja Lasów Państwowych w Krośnie: „Merytoryczne argumenty są niestety ignorowane. Dziękujemy za wsparcie”.

7 października Naukowcy zajmujący się ochroną i funkcjonowaniem środowiska przyrodniczego w liście otwartym apelują o zaprzestanie „szkodliwych prac leśnych w Bieszczadach i lasach Pogórza Przemyskiego”. Treść apelu potwierdza merytoryczną słuszność postulatów zgłaszanych przez IDK od lat. W ciągu kilku dni podpisuje go 250 uczonych.

Buldożery

Wyobraź sobie sędziwy las, bo właśnie wjeżdża w niego buldożer (tego nie widać z Bukowego Berda). Jeśli powiesz leśnikowi, że to buldożer, wyśmieje cię, bo to jest przecież tylko spychacz, a ty się nie znasz. Nadleśniczy wie więcej, wie lepiej. Poza tym to nie jest stary i cenny las – powie. Ponieważ sto lat temu był użytkowany. Ponieważ – ponoć – mamy takich dużo. I dlatego po raz pierwszy w jego historii zrobią w nim szlaki zrywkowe, czyli transzeje, którymi będą wlec drewno. Kiedy ich zapytać, ile kilometrów, nie potrafią powiedzieć. Kiedy powiedzieć, że to otulina parku, wzruszą ramionami. Że miał być tu rezerwat, nawet wydano pieniądze na jego waloryzację, nikogo nie obchodzi.

Polowanie

Leśniczowie polują na driady od momentu, gdy tylko zaczęły zdecydowanie bronić lasów. W 2017 r. w Puszczy Białowieskiej, kiedy pacyfikowali protesty, właściwie pozwalali sobie na bicie: jedna z obdukcji wykazała 34 siniaki, niektóre wielkości dłoni. Leśniczym zdarzało się najeżdżać samochodem na protestujących, przykuwać ich linką stalową do drzew. Jeden ze strażników leśnych nosił naszywkę: „Śmierć wrogom ojczyzny”.

Aż sześciu aktywistów z Puszczy Białowieskiej oskarżono o naruszenie nietykalności funkcjonariusza publicznego, pięciu uniewinniono, ostatnia sprawa jest w toku. Leśniczowie oskarżyli nawet świadka jednego z protestów o… pobicie księdza. Ochoczo informowali o tym w mediach. Tymczasem 6 grudnia 2019 r. Sąd Okręgowy w Białymstoku oczyścił oskarżonego z jakichkolwiek zarzutów (wyrok prawomocny). Podobnie też wielokrotnie uniewinniał oskarżonych o blokady harwesterów, przedstawiając poruszające uzasadnienia.

Polowanie trwa w Puszczy Karpackiej. Ktoś przebija obrońcom lasu opony, dziurawi chłodnice, grozi pobiciem i wsypuje cukier do paliwa. Kiedy naukowcom z PAN-u zginęły fotopułapki z powierzchni badawczych w górach, zapytani o to leśnicy od razu wskazali na… „ekologów”.

Czy w Bieszczadach powtórzy się skala protestów z Puszczy Białowieskiej? IDK milczy w tej sprawie.

Czytaj również:

Ładnie Ładnie
i
Puszcza Białowieska, lato 2017/ fot. Tomek Niewiadomski
Ziemia

Ładnie

Michał Książek

Ładny las to taki, w którym panuje ład. Wiatrowały – drzewa połamane przez wiatr – nie są ładne. Śniegołomy – drzewa połamane przez śniegi – nie są ładne. Tak jak martwe konary dębów. Gałęzie. Złamane w pół, w ćwierć pnie świerków.

Człowiek nie może tamtędy przejść. Potrzebuje racic albo skrzydeł, żeby móc się poruszać po lesie, który nie zna ładu, nie jest ładny. Potrzebuje mięśni dzików, jeleni i borsuków, by móc iść przez las, przez który nie wytyczono nigdy drogi. Żeby przejść, trzeba się schylać. Skakać. Obchodzić. Przeciskać. Człowiek się męczy. Wszystko, co rośnie na polach, rośnie dla niego, dla żniw, a w tym lesie tak nie jest. Drażni go zapach zgnilizny, z którym walczy, odkąd zbudował dom. Ostrzegawczy zapach choroby, rozkładu, który zazwyczaj zapowiada śmierć. To gnije drewno, dzięki 4 tysiącom grzybów, które można spotkać w Puszczy. Dzięki tajemniczym śluzowcom. Dzięki mchom i porostom, z których połowa nie ma polskich nazw, ale człowiek nie poświęca im czasu, nie wnika w odcienie zapachów i zieleni. Zapomniał, że las, który gnije, nazywał knieją, miejscem gnicia, i wszystko, co martwe, zamieniłby na opał, na gałęziówkę, nadał jej numer i symbol: S1 – drewno średniowymiarowe, albo W – drewno wielkowymiarowe.

Czytaj dalej