Smartfon, zabawka dla dziecka albo sportowe buty popłyną z Chin na drugą półkulę świata, ale zanieczyszczenie z fabryk, w których są produkowane, zostanie na miejscu. Publikujemy fragment reporterskiej, bestsellerowej książki Rewolta Nadava Eyala.
***
Przerażony siedzę na siodełku motoroweru, jadącego przez centrum Pekinu, i kurczowo obejmuję kierowcę w pasie. Nie chodzi tylko o to, że światła uliczne są tu jedynie zaleceniem, lecz o to, że kierowcy roszczą sobie prawo do samodzielnego podejmowania ostatecznej decyzji. Mój przyjaciel nie ma na głowie kasku i co chwila zerka na wyświetlacz smartfona, trzymając kierownicę jedną ręką, gdy w pełnym pędzie lawiruje między samochodami.
Na przepastnych arteriach wytyczonych w czasach komunizmu tłoczą się całe armie takich elektrycznych skuterów, których kierowcy zakrywają twarze białymi maseczkami dla ochrony przed gęstym smogiem. Pekin to miasto, które natychmiast wciąga nas w swój wir. Czuje się tu dynamikę wielkiego skoku naprzód, niecichnący gwar rozwoju. Chiny nie są jeszcze supermocarstwem, lecz Pekin jest już gotowy zostać jego stolicą. Taki się narodził. Nie ma w nim rozdętego zgiełku charakterystycznego dla New Delhi, lecz na pewno nie jest to również poważna, a zarazem gorączkowa energia Nowego Jorku. (…) Szczęśliwcy