Psi savoir-vivre Psi savoir-vivre
Wiedza i niewiedza

Psi savoir-vivre

Aleksandra Galewska
Czyta się 10 minut

Wyobraź sobie taką sytuację. Naprzeciw ciebie idzie chodnikiem mama z pięcioletnią córeczką, ty też z taką idziesz. Kobieta dostrzega to i już biegnie, spocona dopada ciebie i mówi do swojej pięciolatki: „No, przytul się, przywitaj!”. Jej córka zaczyna przytulać się do twojej córki, nie zważając na to, że może akurat spieszycie się do przedszkola lub lekarza. Robisz wielkie oczy, a pani mówi: „Chciała się tylko przywitać! Może mogłyby się czasem spotykać w parku? Pobiegałyby razem, byłby spokój w domu. Hm?”.

Albo siedzi tata z synkiem na ławce, rozmawiają o życiu, patrzą na gołębie, śmieją się. Widzi to inny tata, który nie ma ochoty na dyskusje z maluchem ani czasu, bo, jak wszyscy, ma dużo pracy na Facebooku. Mówi do swojego synka: „Zobacz! Tam pan na ławce siedzi. Idź się z nimi pobaw, a jak będziemy musieli iść, to cię zawołam. No, biegnij!”.

Wiem, poniosło mnie, ale dlaczego te same osoby uczą swoje dzieci, by były grzeczne i spokojne, ale nie wymagają tego od swojego psa?

Oczywiście sama mogę odpowiedzieć na to pytanie. Z psem jest ten problem, że nie wyślemy go do szkoły czy przedszkola na osiem godzin, więc odpowiedzialność za jego umęczenie spoczywa na nas. Kiedy dziecko wróci po kilku godzinach lekcji i sprawdzianów, padnie na łóżko i jest spokój. Pies, po kilku godzinach spędzonych samotnie w domu, marzy, by coś porobić, choćby porozwiązywać zadania węchowe. Człowiek po pracy ma odmienne marzenie – nie chce biegać ani rozwiązywać zadań. Bierze psa do parku, szuka wzrokiem innego czworonoga, spuszcza swojego ze smyczy i życzy im miłej zabawy.

Informacja

Z ostatniej chwili! To pierwsza z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

I byłoby super, ale psy nie są zdalnie sterowanymi pluszowymi misiami.

Co pies musi, a czego potrzebuje?

Najprawdopodobniej na początku wyglądało to tak – szczeniak pierwszy raz wyszedł ze swojego nowego domu, z nowym właścicielem, na spacer. Piszczał i wyrywał się na smyczy, kiedy zobaczył innego psa, więc właściciel pozwalał na kontakt, mając dobre intencje. Pies musi integrować się z innymi, poza tym piszczy i wyrywa się, to znaczy, że musi, a nie tylko chce się przywitać. Szczeniak po drodze jest zatrzymywany i głaskany przez ludzi, wszystko go ciekawi, wącha, patrzy, szarpie – emocje są u niego na najwyższym poziomie. Doczłapuje do parku, właściciel przy pierwszej okazji spuszcza go ze smyczy, żeby mógł się pokotłować z innymi ze swojego gatunku. Wymęczony, wybiegany szczeniak wraca do domu, po drodze wita się z każdym psem, kończy wycieczkę i pada ze zmęczenia na swoim posłaniu.

Historia powtarza się przez kolejne tygodnie i miesiące. Szczeniak rośnie, ale wciąż zachowuje się tak samo. A właściciel za każdym razem pozwala mu podejść i powąchać nowego kolegę, mówiąc: „On się musi przywitać”. W tym przypadku „musi” powinno być rozumiane dosłownie – pies odczuwa wewnętrzny przymus, nie wyobraża sobie innej sytuacji, nie rozumie, że można przejść obok obojętnie.

Właściciel takiego szczeniaka nieświadomie stosuje wzmocnienie pozytywne (o wzmocnieniu pozytywnym, które może być jedną z metod pozwalających na wyuczenie zachowania i reakcji, i o całym kwadracie wzmocnień pisałam w „Szkole dla czworonoga”).

Wygląda to tak: szczeniak, widząc innego psa, piszczy, szarpie i ciągnie opiekuna na smyczy, właściciel podchodzi z nim do obiektu zainteresowania. Wzmocnienie pozytywne jest podwójne: nie dość, że smycz i obroża przestają zaciskać się na szyi psa (pies odczuwa ulgę), jeszcze ma to, na czym mu zależało – kontakt z psem. Dla właściciela sprawa jest prosta: pies POTRZEBUJE kontaktu z każdym czworonogiem, tak już jest skonstruowany, taki ma charakter, no po prostu MUSI! Tak jak człowiek musi iść do kina, wyjechać czasem na urlop, codziennie zjeść śniadanie, tak ten konkretny pies musi się witać na ulicy – bez tego będzie nieszczęśliwy. Ale to nie do końca tak. Szczeniaki są różne i część dobrze zsocjalizowanych, stabilnych młodych psiaków nie będzie odczuwała aż tak wielkiej potrzeby, by podejść do każdego, z częścią szczeniaków świadomi właściciele pracują zaś od pierwszego dnia w nowym domu. Żaden pies nie nabywa wiedzy z mlekiem suczki, każdego trzeba wszystkiego uczyć. W opisanej wyżej sytuacji nauczyliśmy psa, że jego starania zostaną wynagrodzone. Nie dziwię się, że właściciel uważa, iż jego pies musi się przywitać. Bo tak jest. Pies nie wyobraża sobie, że może być inaczej, ale dla dobra obojga proponuję zacząć wspólną pracę nad samokontrolą emocjonalną psa.

Druga strona medalu

Coraz więcej jest osób, które widząc innego psa, już z daleka proszą, by nie podchodzić. Obcego psa omijają ze swoim „po łuku” (sygnał uspokajający), stają z boku i czekają, aż spokojnie przejdzie obok, nie podejmując próby nawiązania kontaktu. Może są to osoby z psami, które się boją lub uczą, będącymi na etapie pracy nad kontrolą emocji czy niedawno zabranymi ze schroniska.

W przypadku takich psów bardzo łatwo utracić wypracowane efekty. Pies lękliwy, agresywny albo mający złe doświadczenia potrzebuje czasu i spokoju, również kontaktu z psami, ale w pewnej odległości. Wyjątkowo istotne jest, jakie to będą psy – na pewno nie mogą być przypadkowe!

Przypadek „schroniskowca”

Wyobraź sobie, że w parku z psem wziętym ze schroniska trenuje jego właściciel. Pracują nad przywołaniem, zaufaniem, być może ćwiczą proste komendy. Pies jest przypięty do długiej linki, podczas nauki potrzebuje jak najmniej bodźców rozpraszających, bo nowe są zadania, miejsce, może i właściciel. Zadania idą dobrze, pies zaczyna rozumieć, opiekun go nagradza, ale na horyzoncie pojawia się inny pies biegający swobodnie. Zobaczył ćwiczącego „schroniskowca” i pędzi! Biegnie, bo jest tym typem, który przez całe życie podchodził do innych, wystarczyło, że zapiszczał i pociągnął. Pan od linki krzyczy, żeby zawołać psa, a ten od „beztroskiego” zwierzaka woła, że on chce się tylko przywitać.

„Schroniskowiec” zaczyna się rzucać, szczekać (przy dobrych wiatrach ten drugi zrozumie, o co chodzi, i da sobie spokój, często jednak słabo odczytuje sygnały innych psów, bo praca z właścicielem była zerowa, więc ma siano w głowie). Ćwiczenie idzie na marne, pracę trzeba zacząć od nowa, zmienić miejsce (psy zapamiętują sytuację i miejsce, więc następnym razem może być rozproszony i zestresowany). Dodatkowo właściciel musi się zmierzyć z kolejnym problemem – lękiem psa przed nadbiegającymi, obcymi, niepodlegającymi żadnej kontroli psami.

Co na to sam pies?

Znawcy psiej komunikacji nawet w z pozoru niewinnej zabawie obcych psów dostrzegają informacje, których właściciele psów często nie potrafią rozszyfrować. Alicja Milewska, trenerka i behawiorystka, zapytana o to, co widzi, gdy obcy ludzie podprowadzają do siebie nieznajome psy, odpowiada:Bardzo często właściciele czworonogów wiedzeni mylnym pojęciem socjalizacji, dążą do kontaktowania swoich psów z niemal każdym napotkanym czworonogiem. Niestety, większość tego, co psy prezentują między sobą, a co uznawane jest za zabawę ku powszechnej radości właścicieli… nie jest zabawą. Psy, które spotykają się po raz pierwszy niezmiernie rzadko się bawią, a większość sygnałów to tzw. sygnały demonstracyjne lub agonistyczne (obydwie grupy można zaliczyć do komunikacji agresywnej). Przypadanie na przednie łapy, wspinanie się na tylne łapki i „obejmowanie” się przednimi, odskakiwanie w bok, podbieganie naszego psa do innego, lizanie mu pyska i pokładanie się przed nim lub przypłaszczanie do podłoża wyrażają groźbę, chęć konfrontacji lub głęboką niepewność i stres drugim osobnikiem i na pewno nie są zaproszeniem do zabawy”.

Inne skutki uboczne

Efektów ubocznych niepracowania z psem pod kątem spokojnego przechodzenia obok ludzi i innych psów może być wiele. W mieście nieuczony samokontroli i posłuszeństwa pies może mieć kłopot ze spokojnym podróżowaniem środkami komunikacji publicznej, może zaczepiać ludzi i psy w windzie i innych miejscach pozwalających na bezpośredni kontakt, podbiegać do grup psów szkolących się w parkach i je rozbijać. Może sprawić kłopot psom asystującym osobom niepełnosprawnym, uciekać w lesie (a przy okazji coś upolować, zgubić drogę i już nie wrócić). Kiedy zobaczy psa po drugiej stronie ulicy, może zginąć tragicznie. Nie wiemy też, czy mijany pies nie jest chory, stary, agresywny, więc nawet choćby dlatego warto zadbać o dobro innych i zacząć pracować z psem.

Minął mnie dziś biegacz. Przywołałam moje psy, żeby nie wpadły mu pod nogi. Kazałam im usiąść i czekać, aż człowiek przebiegnie. Mijając nas, zdążył westchnąć: „Gdyby mój był taki posłuszny…”. Innym razem pewna pani spotkana w mieście wyraziła opinię o jednym z moich psów, że taki mądry, tak się słucha i że jej pies nigdy tak nie będzie umiał, bo jest głupi! Pies innej pani przebiegł pół lasu, żeby dogonić moje psy, które widział kilkanaście minut wcześniej. Pani psa spuściła i tyle go widziała. Oczywiście dogonił nas, ale zrobił się z tego spory kłopot.

Nie mogę powiedzieć, że w każdej z tych sytuacji wina leży po stronie psa. Pies jest „głupi”, bo właściciel z nim nie pracuje; ucieka, bo jest nauczony, że może robić, co chce; nie wraca na zawołanie, bo nikt z nim tego nie ćwiczy.

„On chce się tylko przywitać”to z pozoru oczywiste powiedzonko obnaża dość małą wiedzę o psiej komunikacji. Dużo osób psy lubi, sporo nie ma problemu z podbiegającym osobnikiem, ale jest też grupa ludzi, którzy nie chcą kontaktu i mają do tego prawo. Obowiązkiem każdego właściciela jest kontrolowanie swojego psa. Nie można tylko wymagać od niego czegoś, czego nie potrafi, bo nie został nauczony. Jeśli pies ma problem ze zbyt dużymi emocjami przy innych, nie powinno się go do nich puszczać, ale pracować w spokojnym miejscu nad przywołaniem i samokontrolą. Z czasem można zwiększać stopień trudności (bardziej ruchliwe miejsce, obcy pies w oddali), jednak należy pamiętać, żeby nigdy nie stawiać psu poprzeczki zbyt wysoko. Metodą małych kroków można wiele wypracować. Pies to nasz przyjaciel, ale i nasz obowiązek – zapewnienie mu rozrywki i opieki należy do nas, a nie do obcej osoby w parku.

Czytaj również:

Dieta czworonoga Dieta czworonoga
Dobra strawa

Dieta czworonoga

Aleksandra Galewska

Coraz więcej konsumentów zaopatruje się w dyskontach i już mało kto wstydzi się, że lodówkę wypełnia tamtejszymi produktami, bo i asortyment coraz ciekawszy, i tygodnie tematyczne, a warzywa świeże, o oszczędnościach nie wspominając.

W znanych i popularnych sklepach można nabyć także gotową karmę dla psów. Jest stosunkowo niedroga, pakowana w duże torby, więc mamy spokój z tematem na miesiąc.

Czytaj dalej