Zegar, modlitwa i kapitał Zegar, modlitwa i kapitał
i
ilustracja: Marek Raczkowski
Wiedza i niewiedza

Zegar, modlitwa i kapitał

Tomasz Wiśniewski
Czyta się 16 minut

Gdy król Nepalu Jang Bahadur odwiedził Wielką Brytanię w XIX w., nie mógł się nadziwić, że wszystko, co robili mieszkańcy: jedzenie, spanie, wstawanie, spotkania prywatne i zawodowe, odbywało się w odniesieniu do zegarów, które – co było dla władcy równie zdumiewające – znajdowały się wszędzie. 

Lewis Mumford w swoim pionierskim studium Technika a cywilizacja podkreśla, że życie „uporządkowane w czasie” nie jest naturalną cechą ludzkości. Kultury nieznające zegara mechanicznego traktują czas w sposób, który nam wydaje się dosyć „swobodny” (i postrzegamy to często jako wadę).

A przecież nasze doświadczanie dnia nie jest dobrą podstawą do wypracowania koncepcji czasu regularnego, przekładalnego na liczby – takiego, który składałby się z następujących po sobie równych odcinków. Długość dnia i nocy zmienia się w ciągu roku. Czas zegarowy jest w istocie obcy fizjologicznemu życiu człowieka. Jako żywe istoty podlegamy zupełnie innym rytmom: w żaden sposób tętno czy oddech nie pokrywa się z pracą sekundnika czy minutnika. Subiektywne przeżywanie czasu także nie jest równomierne: każdy zna to uczucie, gdy coś nam się „dłuży” albo ‒ przeciwnie ‒ kiedy wydaje się, że „leci szybko”. Zobiektywizowany czas traktowany mechanistycznie, mierzony zegarem, unieważnia te odczucia. 

Na co dzień posługujemy się abstrakcyjną koncepcją czasu. Nie kładziemy się spać wraz z zapadnięciem zmroku. Wykorzystujemy sztuczne oświetlenie, by wciąż korzystać z tego, co tylko dzięki oddzielonym od doświadczenia obliczeniom nadal uważamy za dzień. Często też wybierając moment na zjedzenie posiłku, kierujemy się zewnętrznie ustalonymi porami, np. jemy wtedy, gdy mamy wyznaczoną konkretną godzinę na przerwę w pracy, a nie wówczas, gdy jesteśmy głodni. We współczesnym świecie czas uporządkowany w matematyczny sposób reguluje podstawowe funkcje życiowe. 

Informacja

Z ostatniej chwili! To druga z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Wielki XX-wieczny filozof Henri Bergson podkreślał ten problem w swoich dziełach. Według niego życie podlega wewnętrznym zasadom ewolucji i siłom, które potrafimy pojmować intuicyjnie. Za pomocą intelektu dzielimy jednak ów proces na „znieruchomiałe” części. „Czas trwania” to realny czas wszelkiego istnienia, a ten  liczony mechanicznie jest sztucznie nałożoną, „martwą” konstrukcją. Życie ma charakter twórczy, jest nieregularne i choć dla celów praktycznych można, opisując je, sięgać po sztywne, abstrakcyjne jednostki czasowe, to należy jednak pamiętać, że owe kategorie nie są w stanie wydobyć istoty naszego bytu.

Chociaż Bergson łączył czas mechanistyczny z działaniem ludzkiego intelektu, to ów intelekt nie funkcjonuje z konieczności wszędzie i zawsze w taki sam sposób. Dopiero późniejsze studia ujawniły, że koncepcja czasu, którą krytykował francuski myśliciel, jest wyraźnie powiązana z zachodnim wynalazkiem zegara mechanicznego. 

Komu bił dzwon? 

Przed wynalezieniem specjalistycznych urządzeń człowiek, chcąc zyskać lepszą orientację w czasie, patrzył na zachowania zwierząt i roślin. Pianie koguta o świcie to najbardziej oczywisty przykład. Angielska nazwa stokrotki, daisy, pochodzi od day’s eye (czyli „oko dnia”) – specyfika tej rośliny polega na tym, że jej kwiat otwiera się i zamyka o określonych porach.

Oczywiście wykorzystywano również obserwację zjawisk na niebie, zwracano uwagę na kąt padania promieni słonecznych. Rdzenni mieszkańcy Australii określali porę dnia za pomocą prostego zegara słonecznego – układali kamienie w konarach drzew.  

Najstarszy znany zegar słoneczny pochodzi z Egiptu. Jego powstanie datuje się na około 1500 r. p.n.e. W Chinach w IX i X w. tworzono wielkie zegary astronomiczne (w tym najwspanialszy zegar Su Songa), które miały oryginalną konstrukcję – zupełnie inną od późniejszych europejskich – i odznaczały się wyjątkową precyzją. Co ciekawe, wymyślono je przede wszystkim dla potrzeb astrologicznych: jeśli kobieta rodziła w chwili, gdy niebo było zachmurzone, nie można było poznać horoskopu dziecka. Historia tych urządzeń pokazuje też, że technologia nie zawsze rozwija się w sposób linearny: o zegarach tych bowiem zapomniano.

W XVI i XVII w. władcy Chin korzystali już z otrzymywanych urządzeń europejskich. Począwszy mniej więcej od VII w., Chińczycy stosowali własną oryginalną metodę odmierzania czasu: palenie laseczek kadzidła. Spalały się one w sposób równomierny, a zapachy towarzyszące różnym etapom tego procesu oznaczały konkretne pory dnia. 

Starożytni Grecy posługiwali się klepsydrą oraz gnomonem (pionowy pręt, kij bądź słupek wbity w ziemię, który za pomocą położenia i długości cienia wyznacza pozycję Słońca na niebie – określa czas, a także strony świata). Używanym w starożytności i średniowieczu zegarom, wodnym albo słonecznym, daleko było jednak do doskonałości. Ich działanie zależało od zewnętrznych czynników, których nie dało się przewidzieć ani wykluczyć, np. zamarznięcia wody czy zachmurzenia. Te zjawiska wpływały na pomiary. 

Gerald J. Whitrow w książce Czas w dziejach zebrał przykłady zaskakującej – z naszej perspektywy – obojętności wobec czasu, która cechowała ludzi średniowiecza. W całej Pieśni o Rolandzie nie ma żadnych odniesień do czasu. W tej epoce sama numeracja lat nie była jednolita i różniła się między miastami. Historyk Reginald L. Poole w książce Medieval Reckonings of Time podał następujący przykład: ktoś wędrujący z Wenecji do Florencji wyruszyłby w 1245 r., a dotarł na miejsce w 1244 r.; gdyby potem udał się do Pizy, tam byłby już 1246 r.; następnie przemieszczając się do Francji, znalazłby się znowu w roku 1244.

Miasta liczyły lata w inny sposób – w zależności od tego, które wydarzenie z życia Chrystusa uznano za fundamentalne, od tego momentu rozpoczynała się era. Mogły być to narodziny Jezusa, jego męka czy zmartwychwstanie. Wydaje się, że również w odniesieniu do własnego życia nie traktowano lat z kronikarską precyzją. Jean Fusoris, astronom i konstruktor, przesłuchiwany przez sąd dwukrotnie w 1415 r., najpierw zeznał, że ma około 50 lat, a później ‒ że około 60.

Na co dzień posługiwano się godzinami rzymskimi. Nie miały one równej długości. Zostały schrystianizowane i powiązane z określonymi praktykami religijnymi odbywającymi się w wyznaczonych porach, takich jak jutrznia, pryma, tercja, nieszpory czy kompleta. Samo pojęcie „godzina”, definiowane jako jednostka czasu, pojawiło się dopiero w języku średniofrancuskim, który zaczął kształtować się w XIV wieku.

Słynny mediewista Jacques Le Goff w Kulturze średniowiecznej Europy podkreślał, że w owej epoce czas dyktowany był przede wszystkim przez rytm przyrody. Dla rolników – a mówimy o etapie dziejowym niemal w całości zdominowanym przez kulturę agrarną – punktami odniesienia były dzień i noc oraz pory roku. Życie określały powtarzające się zajęcia przeplatane okresami oczekiwania.

Średniowieczny czas łączył się, rzecz jasna, z kalendarzem liturgicznym, wyznaczonymi świętami kościelnymi. Najważniejsze z nich pokrywały się jednak z dawnymi pogańskimi obrzędami, np. z momentem przesilenia. Działania wojenne też miały swoje stałe pory: rozpoczynano je z początkiem lata i kończono przed nastaniem jesieni. Wszystkie te czasy – rolniczy, świąteczny i wojskowy – były ściśle związane z cyklem i rytmem przyrody, który nie wymagał żadnego datowania.

Korespondencje w wiekach średnich również ukazują pewną obojętność wobec dokładnych ustaleń – w listach wymienia się zazwyczaj tylko miesiąc i odliczony w nim dzień, a także stosunki między danym dniem a określonym świętem kościelnym.

Módl się i pracuj 

Szczegóły dotyczące okoliczności wynalezienia zegara mechanicznego są nieznane; przetrwało jedynie legendarne imię genialnego wynalazcy, mnicha Gerberta, który ponoć w X w. miał zostać papieżem. Przyjmuje się, że zegar ten  skonstruowano znacznie później, dopiero pod koniec XIII stulecia (z tego okresu pochodzą najstarsze znane wzmianki z angielskich kronik). Choć nie ma na to bezpośrednich dowodów, najprawdopodobniej metoda tworzenia pierwszych zegarów była wzorowana na dotychczas konstruowanych  mechanicznych modelach ruchu ciał niebieskich. Tezę tę mogą potwierdzać najstarsze znane zegary, które zawierają symbole astronomiczne oraz wyznaczają fazy Księżyca. 

W legendzie o mnichu Gerbercie tkwi jednak ziarno prawdy – to, że był on właśnie mnichem. Badacze, m.in. Mumford i Whitrow, podejrzewają, że  zegar wynaleziono w środowisku europejskich zakonników – jako narzędzie regulujące porządek obowiązkowych modlitw oraz liturgii. Bulla papieża Sabiniana z VII w. nakazywała bić w dzwon siedem razy na dobę. Ta surowa dyscyplina mogła stworzyć potrzebę wynalezienia precyzyjnego urządzenia do dzielenia czasu.

W kulturze muzułmańskiej konieczność regularnej modlitwy również stymulowała do technologicznej wynalazczości. Już Harun ar-Raszid, kalif Bagdadu, obdarował Karola Wielkiego jednym ze swoich zegarów. Muzułmańscy wynalazcy opracowali wyrafinowane mechanizmy, łączące cechy zegara wodnego i słonecznego, które ogłaszały daną godzinę dźwiękiem – nie stworzyli jednak zegarów o sposobie działania zbliżonym do tych europejskich. Warto podkreślić, że w islamie do rozpoznania właściwej pory na modlitwę nie są potrzebne narzędzia do pomiaru czasu. Łatwo stwierdzić, kiedy jest świt, zachód słońca, noc czy popołudnie – tylko samo południe jest trudniejsze do określenia. Zachodnie powiązanie regularnie odmierzanego czasu z kulturą kościelną zachowało się w europejskich językach: angielskie słowo noon („południe”) wywodzi się od nony, modlitwy brewiarzowej; z kolei clock („zegar”) wiąże się etymologicznie z francuskim cloche, czyli „dzwon” (oba słowa pochodzą z łacińskiego clocca).

Dzwon wyznaczał rytm życia dla przyklasztornych i przykościelnych miejscowości: informował o czasie nabożeństw, ale też o niektórych działaniach świeckich, takich jak otwarcie czy zamknięcie targu (wiemy z kronik, że XIV-wieczne dzwony biły o tych godzinach, które stanowiły punkty odniesienia dla pracy budowniczych katedr). Warto również przypomnieć, że pierwotne zegary nie miały tarcz ani wskazówek (te zaczęły się pojawiać dopiero w XIV w.), o aktualnej porze powiadamiały zaś wyłącznie dźwiękiem. Dzwony pełniące funkcję zegarów determinowały życie miejscowej ludności, synchronizowały działania. Mumford zwracał uwagę na szczególną rolę, jaką w owych przemianach odegrał zakon benedyktynów wraz ze swoją specyficzną etyką pracy, oraz fakt, że liczba klasztorów tej reguły w średniowieczu wynosiła około 40 tysięcy. 

Rosnąca od XIV w. popularność zegarów mechanicznych doprowadziła do przyjęcia w całej zachodniej Europie godziny składającej się z 60 minut. Istniejące do dziś dwa systemy – 24 i 12 godzin liczonych od północy i południa – wywodzą się z dwóch różnych tradycji. Pierwszy jest włoski, drugi stosowały zaś inne kraje europejskie (już dla starożytnych Egipcjan doba miała 24 godziny, ale ich godziny nie miały tej samej długości). 

Zegary stały się przedmiotem pożądanym  w każdym mieście, podziwianym przez podróżników, a także szczególnym łupem wojennym. Zanim jednak doszło do stworzenia nowożytnej, abstrakcyjnej koncepcji czasu, konieczny był jeszcze jeden czynnik. Czas zegarów mechanicznych w dalszym ciągu ściśle wiązał się bowiem z kościelnym życiem religijnym – i nie ten krytykował Henri Bergson.

Przyczyna powstania nowoczesnej koncepcji jest raczej zaskakująca. To nie tylko triumf nauki czy racjonalizmu doprowadził do porzucenia kościelnych wyobrażeń i rytuałów, lecz także konflikt katolików z protestantami. Dopiero purytańska krytyka świąt katolickich oczyściła kalendarz z licznych nieregularności. Protestanci zanegowali święta katolickie jako relikty pogaństwa, obcego pierwotnemu duchowi Ewangelii; odrzucili też zapomniane dziś wyobrażenia tygodni, które pojmowano jako „suche” czy „wilgotne”. W dawnym kalendarzu kościelnym istniały również dni pechowe, w których starano się nie podejmować żadnych działań. Wszystko to zostało uznane za przesąd.

Historyk i ekonomista David Landes w swojej książce Revolution in Time podaje interesujące statystyki potwierdzające powiązanie nowej koncepcji czasu z reformacją. W Augsburgu, mieście podzielonym na katolików i protestantów, znajdowało się centrum zegarmistrzostwa. Między 1500 a 1700 rokiem funkcjonowało tam 284 zegarmistrzów. Znamy religijne wyznanie 189 z nich – 165 zadeklarowało się jako protestanci. Nawet we Francji, która była głównie katolicka, większość wykonujących ten fach pochodziła z mniejszości protestanckiej. Gdy Ludwik XIV odwołał edykt nantejski w 1685 r., doprowadził tę mniejszość do masowej emigracji, a tym samym do upadku zegarmistrzostwa we Francji. Uprawiający to rzemiosło przenieśli się głównie do Anglii i Szwajcarii. 

Protestantyzm w konsekwencji unieważnił wynikające z katolickiego kalendarza blokady przed zwiększeniem czasu pracy mierzonej za pomocą zegara. Pojawił się czas świecki z dobrze znanym nam wzorem: sześć dni roboczych, jeden dzień wolny – to koncepcja angielskich purytanów, która ostatecznie podbiła świat.

W XVI i XVII w. większą rolę w przemyśle zachodnim zaczyna odgrywać Europa Północna. Landes przypuszczał, że mogło to mieć związek z dominującymi w tym regionie protestantami oraz ich nowymi wyobrażeniami dotyczącymi czasu.

Zegar i narodziny kapitalizmu 

Żeby lepiej zrozumieć znaczenie wynalezienia zegara mechanicznego, należy podkreślić możliwość, którą otworzył ‒ synchronizacji ludzkich zajęć. Dzięki koordynacji i precyzyjnej organizacji w czasie zwielokrotniła się wydajność pracy. Wartością stała się punktualność. Wszystko to okazało się rewolucyjne dla historii homo sapiens

Rozpowszechnienie w XVI w. zegarków domowych i przenośnych można postrzegać jako kolejny krok w przyjęciu obiektywno-abstrakcyjnego rozumienia czasu. Landes stwierdził, że zegary publiczne wyznaczały czas konkretnych aktywności. Dopiero obecność takich urządzeń w domach sprawiła, że zaczęto myśleć o czasie jako „zmarnowanym” lub „dobrze wykorzystanym”, co stało się podstawą do refleksji nad efektywnością własnych działań.

Konieczność „oszczędzania czasu”, kojarzona z szeroko pojętym zyskiem, stała się bodźcem dla rozległej dziedziny ludzkiej wynalazczości: choćby w środkach transportu, w mierzalnej prędkości pokonywania dróg lądowych czy morskich. 

Na początku zegary były luksusem dostępnym wyłącznie dla majętnych rodzin, ale z biegiem lat pojawiły się modele dla wszystkich warstw społecznych. Od XVII w. zegary przenośne przestały być domeną tylko tych najzamożniejszych.

Chociaż zegar został wynaleziony z myślą o zbawieniu duszy, wkrótce zaczął służyć innym celom. Wprowadził do ludzkich działań uniwersalną strukturę, porządkując pracę zarówno własną, jak i cudzą. To właśnie wynalezienie zegara przyczyniło się do powstania idei „produktywności”.

Dopiero w takich warunkach mogła narodzić się znana maksyma: „Czas to pieniądz”. 

Landes w innej swojej książce, Bogactwo i nędza narodów, stwierdził, że z uwagi na fakt, iż Zachód posiadał monopol na zegar mechaniczny właściwie do XX w., był on nieodłącznie związany z powstaniem i rozwojem kapitalizmu, który choćby z tego powodu – zdaniem historyka – należy postrzegać jako specyficznie zachodnie zjawisko. To między innymi właśnie zegar zmienił Europę z regionu peryferyjnego i słabego – jakim była w średniowieczu – w globalnego, agresywnego hegemona.

Nieprzypadkowo w rodzącej się epoce przemysłowej stworzono pierwszą serię tanich, kieszonkowych zegarków i również nieprzypadkowo były one produkowane głównie w Anglii oraz USA (zanim rynek ten zdominowała Szwajcaria, przodowała w nim Wielka Brytania, która już pod koniec XVIII w. wytworzyła setki tysięcy zegarków).

W Wielkiej Brytanii w XIX w. podejmowano społeczne działania zachęcające ludzi do używania zegarków. Słynny Big Ben powstał w ramach tych akcji. Ścisłe przestrzeganie czasu i jego „oszczędzanie” były bowiem kluczowe dla ery przemysłowej.

Według Landesa Anglicy przemienili morski chronometr w narzędzie porządkujące pracę w fabryce. Życie robotników określał zegar. Znaczące było to, że owo narzędzie posłużyło też do stosowania pewnych nadużyć.  W angielskich zakładach przemysłowych w XIX w. syreny wyły 15 minut wcześniej, niż powinny – przed ustalonym z robotnikami momentem rozpoczęcia pracy. W stołówkach celowo przesuwano wskazówki zegara, a w halach fabrycznych manipulowano nimi tak, by działały wolniej.

Revolution in Time Landes przywołuje przypadek jednej z fabryk, który dobrze ilustruje kafkowską sytuację XIX-wiecznego robotnika: za spóźnienia karano, natomiast za dobre wywiązanie się z obowiązków nagrodą był… zegarek. W dalszej perspektywie jednak pracownicy zaczęli wykorzystywać zegary (niekiedy się na nie składali), aby weryfikować mierzony przez przełożonych czas, domyślali się bowiem pewnych nadużyć. Zegar był początkowo narzędziem kontroli i wyzysku, później zaś – sprawiedliwości. 

Triumf maszyny 

Zdaniem Mumforda to nie maszyna parowa, lecz zegar jest symbolem kultury przemysłowej. Gdyby zniknął, załamałaby się cała nowoczesna struktura społeczna. Ciągłość wielkiej produkcji, automatyzm i standaryzacja obeszłyby się bez węgla czy żelaza, ale nie bez punktualności.

Mumford dowodził, że popularnym błędem jest twierdzenie, iż to wynalezienie maszyny parowej ustanowiło początek rewolucji przemysłowej. Wielkie wynalazki XIX w. pojawiły się jako konsekwencje długiego procesu toczącego się wewnątrz zachodniej kultury. A to zegar mechaniczny odegrał kluczową rolę w tych przemianach, stając się modelową „maszyną”: jego koła zębate i nowe wzorce precyzyjnego działania okazały się symbolem nowej ery.

W ramach tej interpretacji mamy tu do czynienia z wielką ironią losu. Średniowieczni zegarmistrzowie nie mogli przewidzieć zmian, do jakich doprowadzą ich wynalazki – położyły one fundamenty pod nową, stechnicyzowaną kulturę, która miała porzucić wyznawane przez nich duchowe ideały.

„Maszyna” miała ogromny wpływ na wyobraźnię i naukę Zachodu. W filozofii Kartezjusza ludzkie ciała i zwierzęta zaczęły być postrzegane jako nastrojone w określony sposób mechanizmy; La Mettrie posunął się jeszcze dalej niż Kartezjusz i napisał Człowieka-maszynę. Traktat Lewiatan Thomasa Hobbesa przedstawia wizję państwa i społeczeństwa rządzonego prawami mechanistycznymi. Isaac Newton określił Boga jako Wielkiego Zegarmistrza. Począwszy od XVII w., filozofia i nauka zachodnia nieustannie eksplorują ideę, zgodnie z którą cała natura wszechświata działa w sposób podobny do odpowiednio zaprojektowanej bezosobowej maszyny. 

*** 

Nowoczesne rozumienie czasu zdominowało nasz świat i chociaż doprowadziło do niezwykłego rozwoju nauki oraz techniki, ma oczywiście także negatywne strony. Czas, który może być „zmarnowany” ‒ czyli ten niewykorzystany na „produkcję”, „inwestycję” w cokolwiek, co zostaje uznane za wartościowe ‒ to źródło krytyki społecznej czy złego samopoczucia. Mało kto potrafi dziś „bezproduktywnie” leżeć na kanapie albo swobodnie spacerować bez choćby minimalnego kontrolowania aktualnej godziny. A przecież harmonogramy, rozkłady zajęć czy nawet nowoczesne zegarki to zjawiska względnie nowe w historii ludzkości.  Dla współczesnego człowieka Zachodu ucieczka od czasu zegarowego, która byłaby zakończona pełnym sukcesem, wydaje się już czymś zupełnie nieosiągalnym i utopijnym. Ale czasami (!) warto próbować.

Czytaj również:

Zegar z ludzkiej skóry Zegar z ludzkiej skóry
i
mat. prasowe
Przemyślenia

Zegar z ludzkiej skóry

Stach Szabłowski

Galeria Raster huknęła z dubeltówki. I to jakiego kalibru! Do jednej lufy załadowała prace Zofii Rydet. Do drugiej – Anety Grzeszykowskiej. Ta podwójna salwa trafia widza celnie, w ciało i duszę – aż do szpiku kości.

Wystawa nazywa się Głowa, skóra, twarz i jest międzypokoleniowym spotkaniem na szczycie. Rydet (1911–1997) to jedna z najwybitniejszych postaci polskiej fotografii XX w., ale moment, w którym jej spuścizna spocznie w muzeum i zacznie się tam kurzyć, jest jeszcze daleki. Przeciwnie, 20 lat po śmierci autorki Zapisu socjologicznego zainteresowanie jej dorobkiem rozpala się płomieniem o rosnącej temperaturze. Młodsza o dobre trzy pokolenia Grzeszykowska to z kolei najwybitniejsza – nie bójmy się tego słowa – współczesna polska artystka posługująca się fotografią.

Czytaj dalej