Zima minęła i smog nieco zelżał, więc bez wyrzutów sumienia możemy zachęcać do głębszego oddychania, a i sprawdzanie, jak powietrze pachnie, będzie przyjemniejsze niż jeszcze kilka tygodni temu, gdy ze smogu dało się ulepić bałwana.
Powonienie jest najbardziej pierwotnym ze zmysłów. W toku ewolucji część komórek węchowych przekwalifikowała się i zaczęła analizować informacje emocjonalne. Bodźce zapachowe omijają rejony mózgu związane z racjonalnym myśleniem i szybko wywołują silne reakcje układu nerwowego – pod ich wpływem zmieniają się: temperatura, rytm serca i częstotliwość oddechu. Zmysł powonienia odgrywa w naszym życiu większą rolę, niż się spodziewamy. Kiedy psycholog Paul Rogozin zapytał ludzi, którą ewentualność byliby gotowi zaakceptować: trwałą utratę powonienia, słuchu w jednym uchu czy małego palca u lewej nogi, połowa badanych pierwszą z nich uznała za najmniej dopuszczalną. Nagły zanik powonienia (anosmia) ma dotkliwe skutki dla naszego życia psychicznego. Ludzie tracą apetyt (jedzenie staje się nijaką masą), wykazują symptomy depresji, popadają w stan kompulsywnej czujności (obawiając się, że nie wyczują niepokojącego zapachu). Jeśli nagle znajdziemy się w środowisku pozbawionym zapachów, odczuwamy silny stres. W celu zapewnienia komfortu astronautom na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej zaczęto rozpylać domowe zapachy: rosołu, ciasta czy prania.