Wszystkiego najlepszego z okazji Nouruzu! Wszystkiego najlepszego z okazji Nouruzu!
i
Mostafameraji, CC BY-SA 4.0, Wikipedia
Wiedza i niewiedza

Wszystkiego najlepszego z okazji Nouruzu!

Katarzyna Rodacka
Czyta się 10 minut

Irańczycy swój Nowy Rok – słynny Nouruz – obchodzą nie 1 stycznia, ale 21 marca. Nie ma przecież lepszego dnia na rozpoczęcie nowego życia niż pierwszy dzień wiosny.

Miesiąc przed Nowym Rokiem Mostafa, który razem z żoną prowadzi w Iranie firmę turystyczną, oddaje do prania wszystkie dywany. Jego mama prała je jeszcze sama, na przydomowym dziedzińcu. Do dzisiaj zresztą robi tak wielu Irańczyków. Jeśli mieszkają w tradycyjnych irańskich domach, które z założenia mają spore patio, dysponują wystarczającą ilością miejsca. To ważne, bo typowe dywany perskie mają nawet 12 metrów kwadratowych, a każda rodzina irańska ma ich w domu kilka. 

Gruntowne porządki trwają przez cały ostatni miesiąc przed Nouruzem.

„Powinnam zacząć sprzątać już jakiś czas temu. Dobrze byłoby też zasadzić już jakieś sadzonki, żeby wyrosły dokładnie na Nouruz” – w rozmowie, którą odbyłyśmy w połowie lutego, wyjaśniała mi Mina, mieszkanka Teheranu, wykładowczyni na tamtejszym uniwersytecie. Dodaje jednak, że już od kilku lat nie hoduje żadnych kiełków na Nowy Rok, bo według niej i wielu innych młodych ludzi jest to zwyczajne marnotrawstwo. – „Zgodnie ze zwyczajem każdy powinien zasiać ziarna, które potem, po wykiełkowaniu, wyrzuca się na łono przyrody. Wyobraź sobie, co by było, gdyby każdy z 80 mln Irańczyków to robił: sadził garść nasion, które mogłyby posłużyć rolnikom, a potem po prostu to wyrzucał”.

Informacja

Z ostatniej chwili! To trzecia z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Na swoim noworocznym stole, który nazywa się Haft Sin, zamiast zielonych kiełków stawia bukiet kwiatów. 

„Stół Haft Sin przygotowuje się przed Nowym Rokiem w każdym irańskim domu. Jego dokładne tłumaczenie to Siedem S. Musi znaleźć się na nim siedem przedmiotów, których perska nazwa zaczyna się na tę literę. Zazwyczaj jest to jakaś zielenina, którą wcześniej się sadzi – pszenica lub jęczmień, samanu, czyli rodzaj puddingu na słodko, oliwa, ocet, jabłko, czosnek i sumak: irańska przyprawa. Oprócz tego na stole pojawia się często jajko i złota rybka w akwarium” – wyjaśnia Mostafa.

Haft Sin w każdym domu jest rozłożony aż do Sizdah Be-dar – trzynastego dnia miesiąca farwardin. Nazwę Sizdah Be-dar można przetłumaczyć jako: „trzynastka za drzwi”. Tego dnia wszyscy jadą na łono przyrody, pozostanie w mieście podobno przynosi pecha. Właśnie wtedy wyrzuca się wyhodowane wcześniej rośliny, czemu zdecydowanie sprzeciwia się Mina. Złota rybka natomiast najczęściej ląduje w rzece, jeziorze lub w domowej sadzawce, która jest stałym elementem podwórka tradycyjnego irańskiego domu. 

Przygotowanie do Nowego Roku to także szał zakupów. Zanim nadejdzie Nouruz, każdy powinien zaopatrzyć się w nowe ubrania, zadbać w szczególności o nową garderobę dla dzieci. 

„Oprócz tego – wyjaśnia Mostafa – pod koniec roku powinno się kupić coś nowego do domu, zmienić wystrój lub wymienić meble. Moja siostra co kilka lat kupuje nową kanapę! Ja z moją żoną Fatemeh nie kupujemy żadnych mebli. Po prostu zmieniamy wystrój domu, kupujemy jakieś drobiazgi. I obowiązkowo nowe ubranka dla Diany, naszej córeczki”.

Targ to chyba jedyne miejsce, gdzie w tym czasie praca wre. Jak wyjaśnia Mina, ostatnie dni starego roku to czas, kiedy nigdzie, w żadnym urzędzie niczego nie załatwisz. Wszędzie czuć świąteczne rozprężenie, wszyscy czekają na Nowy Rok.

Nouruz na łonie natury

Ostatni miesiąc irańskiego roku to esfand. Kończy się 20 marca, 21 marca nadchodzi pierwszy dzień miesiąca farwardin, który jednocześnie jest pierwszym dniem nowego roku – to właśnie słynny Nouruz (po persku: nowy dzień). 

Kiedy my mamy właśnie dwudziestolecie XXI w., Irańczycy świętują ostatni rok wieku XIV. W tegoroczny Nouruz w Iranie rozpoczyna się 1400 rok. Kalendarz perski jest tutaj tożsamy z muzułmańskim, który za punkt startowy przyjmuje 622 r. n.e., w którym to prorok Mahomet udał się wraz ze swoimi zwolennikami z Mekki do Medyny. 

W Iranie obowiązuje kalendarz słoneczny, jego podział jednak jest analogiczny do gregoriańskiego. Rok dzieli się na 12 miesięcy. Pierwsze sześć ma 31 dni, kolejne 5 liczy po 30 dni, a ostatni czyli właśnie esfand – 29 dni (lub 30 dni, jeśli jest to rok przestępny). Każdy nowy miesiąc rozpoczyna się wtedy, gdy Słońce przechodzi w kolejny znak zodiaku. 

Farwardin zaczyna się zatem wtedy, gdy Słońce przechodzi przez punkt Barana. Nazywamy ten moment równonocą wiosenną. 

Jako że kalendarz słoneczny ciągle się zmienia, dokładny moment nastania nowego roku czasem wypada w środku nocy, czasem po południu lub rano. Bez względu na to, o której dokładnie Słońce przejdzie przez punkt Barana, nie wolno przespać tego momentu – według zabobonnych taki śpioch spałby przez cały najbliższy rok. 

„Kiedy nadchodzi godzina zmiany roku, siadamy z całą rodziną przy stole – mówi Mostafa. – W telewizji puszczają zazwyczaj fajerwerki, a my składamy sobie życzenia, czytamy wiersze Hafeza. Niektórzy, ci bardziej religijni, czytają fragmenty Koranu. Po życzeniach wszyscy dajemy sobie całusy. Irańczycy w ogóle bardzo często się całują, ale w Nowy Rok to już do przesady! Nawet jak spotykasz znajomych na ulicy to im też musisz dawać buziaki. Nie cierpię tego!”.

W okolicy Nouruzu Irańczycy mają prawie dwa tygodnie wolnego. Większość z nich pakuje wtedy namioty i wyrusza z rodziną lub przyjaciółmi w wędrówkę po kraju. Zresztą właściwie przez cały rok na parkingach, skwerach, plażach, w najmniejszych nawet zagajnikach można spotkać piknikujące rodziny. Pod wielkimi znakami z zakazem piknikowania w miejskich parkach jest rozstawionych kilkanaście namiotów, obok koce, grille, samowar na butli gazowej. Wokół biegają dzieciaki, wszyscy gryzą pestki słonecznika.

W okresie Nouruzu namiotów i piknikujących przybywa. Wiele osób wyjeżdża poza miasto, często na południe Iranu, gdzie jest ciepło. Pływają w Zatoce Perskiej, zwiedzają pobliskie miasteczka. Tak spędzają około 10 dni. 

Miejsca w hotelach czy pensjonatach trzeba rezerwować czasem kilka miesięcy wcześniej, a ich noworoczne ceny są wyższe niż normalnie. Z drugiej strony – rząd zawsze na ten czas organizuje szereg udogodnień. Każdy Irańczyk może zatankować określoną ilość paliwa za niższą cenę, ponadto na rogatkach miast rozłożone są punkty, w których podróżni mogą dostać darmowe mapy regionów oraz wrzątek np. na herbatę. Puste w tym okresie szkoły oferują dla podróżnych sale lekcyjne, w których można spać za symboliczną opłatą. To udogodnienie przede wszystkim dla rodzin nauczycieli. 

Mostafa kilka lat temu kupił w rodzinnym Kaszanie stary dom, który wyremontował i otworzył w nim hotel. W okresie noworocznym nigdzie z żoną nie wyjeżdżają, przyjmują turystów u siebie. Na Nowy Rok do Kaszanu przyjeżdża mnóstwo ludzi – to miasto słynące z produkcji wody różanej, wczesną wiosną wszędzie kwitną tutaj róże. W słynnych ogrodach botanicznych Fin rośnie tysiące gatunków kwiatów. 

„Podróżowałem sporo z rodzicami, kiedy byłem kawalerem. Mimo że w okresie Nouruzu większość ludzi planuje wycieczki, to jednak wciąż najważniejszą tradycją noworoczną są odwiedziny rodziny. Najpierw młodsi odwiedzają starszych, po kilku dniach ci wpadają z rewizytą” – wyjaśnia Mostafa. Wspomina, że dawniej te spotkania trwały pół dnia, rodziny zapraszały się na obiad lub uroczystą kolację. Dzisiaj jest to raczej szybka dwugodzinna wizyta ze skromnym poczęstunkiem. 

Święty ogień na urodziny Zaratusztry

Mimo że Mina nie jest zaratusztrianką, to z okazji Nouruzu, który pierwotnie był związany z tradycją zaratusztriańską, bierze udział w zoroastryjskich świętach lub odwiedza związane z tą religią miejsca. Szóstego dnia miesiąca farwardin (czyli 26 marca), świętuje urodziny proroka Zaratusztry. Dla niektórych Irańczyków obchodzenie zaratusztriańskich świąt to ważny element życia. Dzięki temu podtrzymują przedmuzułmańskie tradycje Iranu i podkreślają, że ich tożsamość narodowa wywodzi się właśnie z tej religii.

Zoroastryzm, czy inaczej zaratusztrianizm narodził się na terenie dzisiejszego Iranu i uznawany jest za pierwszą religię monoteistyczną na świecie. Mimo że dzisiaj Iran jest przede wszystkim państwem muzułmańskim, a zoroastrian pozostało w tym kraju zaledwie około 40 tysięcy, wciąż jest to żywa religia.

 „Obchodzę urodziny proroka, bo interesuje mnie historia. Zazwyczaj ten dzień spędzam z zaratusztrianami w Teheranie. Jeśli jestem wtedy w Szirazie, jadę do pobliskiego Persepolis, starożytnej stolicy Imperium Perskiego. Jeśli akurat jestem w Kermanie, gdzie mieszkają rodzice mojego męża, idę do zaratusztriańskiej świątyni ognia. Jest ich wciąż dosyć sporo w całym Iranie” – wyjaśnia Mina. 

W ostatnią środę przed Nowym Rokiem, czyli w tzw. Czaharszanbe Suri Irańczycy rozpalają na podwórkach i ulicach miast ogniska, tańczą wokół nich i skaczą przez ogień. To stary zwyczaj, wedle którego ostatnie kilka dni starego roku były poświęcone pamięci zmarłych. Do dzisiaj przetrwał nie tylko w samym Iranie, ale także w irańskich diasporach na całym świecie.

„Palenie ognisk na ulicach jest bezpieczne?” – pytam. 

„Palenie ognisk jest elementem naszego sposobu życia. W wolnym czasie jedziemy poza miasto, żeby spędzić czas z rodziną właśnie przy ognisku. Każdy Irańczyk potrafi rozpalić ognisko, bezpiecznie podtrzymywać ogień, a potem go zgasić” – zapewnia Mina. Po chwili jednak dodaje, że faktycznie czasem żywioł wyrywa się spod kontroli i bywa, że jego ofiarą padnie drzewo albo krzak.

Mina tę ostatnią środę przed Nouruzem także spędza ze swoimi zaratusztriańskimi znajomymi. Wieczorem razem wychodzą na spacer, by pooglądać palące się na ulicach ogniska, ale nie biorą udziału w popularnych skokach nad płomieniami.

 „Zaratusztrianie wierzą, że wszystkie żywioły są święte, a szczególnym szacunkiem darzą właśnie ogień. Skoki nad ogniskiem to dla nich profanacja” – wyjaśnia. Przeciętny Irańczyk nie widzi jednak w tym nic złego – w taki właśnie sposób świętuje się w Iranie od wieków. Wiele zwyczajów noworocznych przetrwało w irańskiej kulturze do dzisiaj, mimo że nie mają nic wspólnego z islamem. Te same zwyczaje są jednak w różny sposób celebrowane przez wyznawców różnych religii.

Zanim znajomi Miny wyjdą na miasto, spotykają się na domówce. Irańczycy, zwłaszcza młodzi, piją całkiem sporo alkoholu. Oczywiście nie da się go w Iranie kupić legalnie. W podziemnym obiegu jest jednak bimber (popularny, choć jego picie jest ryzykowne, nie raz zdarzało się, że ktoś od niego oślepł) oraz wino od Ormian (Ormianie irańscy to chrześcijanie, którzy mogą produkować wino w niewielkich ilościach i tylko na własny użytek). Poza tym, od zeszłego roku na bazarze pojawiły się zestawy startowe do robienia wina. Oficjalnie oczywiście to się tak nie nazywa, ale wszyscy wiedzą, o co chodzi. 

Wróżby z ucha i wierszy

Kilka dni po Nowym Roku Mina wspólnie z rodzicami wyjeżdża z Teheranu do Szirazu. Tam mieszka jej babcia, która z okazji Nouruzu wróży… z ucha. 

„Wychodzi na jakieś zatłoczone skrzyżowanie, ma w głowie jakąś intencję lub pytanie i po prostu podsłuchuje ludzi. Odkąd raz, jeszcze w latach 70., sprawdziła jej się taka wróżba, uważa, że to najlepszy sposób na poznanie przyszłości. W tamtym czasie jej brat, który przebywał w Stanach Zjednoczonych, nie dawał znaku życia. Nikt nie wiedział, co się z nim dzieje, i wszyscy bardzo się martwili. Babcia poszła wtedy na skrzyżowanie posłuchać, co mówią przechodnie. Usłyszała urywek z jakiejś rozmowy, który brzmiał: „…w tym roku przyjedzie”. I faktycznie, wujek wrócił na Nowy Rok do Szirazu! – wspomina Mina. – Niektórzy też rozbijają jakąś starą filiżankę albo wazon, a potem na podstawie kształtu skorupek próbują odczytać wróżbę”. 

Jednak najpopularniejszym sposobem wróżenia – i to w dodatku wciąż popularnym – pozostaje czytanie wierszy.

Mina, jak najpewniej zdecydowana większość Irańczyków, na stole Haft Sin kładzie też tomik wierszy Hafeza, najpopularniejszego poety perskiego, żyjącego w XIV w. i ubóstwianego do dzisiaj. Hafeza cytują wszyscy, jego tomiki wierszy znajdują w każdym irańskim domu. Z Hafeza także można przepowiadać przyszłość. W spektakularny sposób wróży się z jego wierszy zwłaszcza w Szirazie, gdzie znajduje się mauzoleum wieszcza otoczone pięknym ogrodem. Tuż przed wejściem można poprosić, by kolorowa papużka siedząca na ramieniu wróżbiarza wyciągnęła z jego kart cytat z wierszy poety. To będzie odpowiedź na nurtujące nas pytanie. 

„Podczas Nouruzu myślę o czymś ważnym dla mnie, a potem otwieram tomik na przypadkowej stronie i staram się to zinterpretować. Robię sobie zdjęcie tej strony i przez kolejny rok czasem do tego wracam” – mówi Mina. 

Czytaj również:

Kraj spenalizowany Kraj spenalizowany
Przemyślenia

Kraj spenalizowany

Anna Wyrwik

Młody, 30-letni irański reżyser Saeed Roustayi w 30 gramach opowiada nam o narkotykach w Teheranie. Momentami jest to kino policyjne, sensacyjne i te momenty są bardzo dobre, ale przede wszystkim to kino społeczne oraz psychologiczne, i te momenty są jeszcze lepsze, bo przecież jesteśmy w Iranie, a irańskie kino, to moim zdaniem jedno z lepszych w świecie. Kino, w którym nic nie jest do końca jasne, nic nie bywa nazwane z góry, a nawet jak bywa, to generuje coraz więcej wątpliwości, bo tu wszystko jest do przedyskutowania. Mamy więc oddział policji dowodzony przez Samada Majidiego (znany m.in. z Rozstania Peyman Moaadi po raz kolejny potwierdził swą klasę) z Hamidem (Houman Kiai), Ashkanim (Maziar Seyedi) i armią policjantów, którzy z narkotykami walczą tak, że łapią ludzi setkami, zamykają ich setkami w więzieniach i wielu wysyłają na karę śmierci. Ale to nic nie daje, bo liczba uzależnionych rośnie – jest ich już sześć i pół miliona, na ulicach rośnie liczba narkotyków i dilerów, a na kontach szefów tego biznesu ilość zer.

W 2011 r. w reakcji na raport ogłoszony przez Światową Komisję ds. Polityki Narkotykowej, z którego wynikało, że mimo ok. 100 miliardów dolarów wydawanych rocznie na walkę z narkotykami, ich konsumpcja wzrasta, powstał list zachęcający do depenalizacji narkotyków oraz skupieniu się na leczeniu i profilaktyce. Podpisali go wybitni ludzie z całego świata, politycy, ludzie kultury, działacze, nobliści, w tym Wisława Szymborska i Lech Wałęsa. Zresztą już 10 lat wcześniej w będącej przykładem tego typu działań Portugalii zdekryminalizowano posiadanie narkotyków na własny użytek. To wciąż jest nielegalne, ale karane nie więzieniem, a terapiami, pomocą społeczną czy choćby czystymi strzykawkami rozdawanymi heroinistom. Gołym okiem widać, że działania typu amerykańskie DEA niewiele dają, bo polegają w większości na karaniu uzależnionych i młodocianych dilerów, których więzienia najczęściej tylko szkolą do dalszej kariery. Działania typu portugalskiego to mniej zgonów, mniej chorych na AIDS, to szansa na skupienie się na podstawie problemu w sposób społeczny, a w sposób policyjny na jego wierzchołku, na którym w eleganckich apartamentach wartych miliony narkotykowi bossowie popalają cygara.

Czytaj dalej