Wyprawy na lawy Wyprawy na lawy
i
Stromboli, zdjęcie: Steven W. Dengler (CC BY-SA 3.0)
Ziemia

Wyprawy na lawy

Hanna Bora
Czyta się 5 minut

Kto chce połączyć podziw dla piękna i potęgi natury z dreszczem emocji i szczyptą strachu, jedzie oglądać aktywne wulkany: z krawędzi krateru, z sąsiedniego szczytu, z wody lub powietrza.

Wulkany są na wszystkich kontynentach – od Europy aż po Antarktydę. Jedno­cześnie fascynują i przerażają. Są zarówno dawcami życia (gleby wulkaniczne bywają wyjątkowo żyzne), jak i śmierci. Uświadamiają niszczycielską potęgę natury. Dla wielu religii wulkany to siedziby bogów, a wybuchy świadczą o ich gniewie.

Naukowcy – na podstawie obecności magmy w komorze wulkanicznej – odnotowują 1500 potencjalnie aktywnych wulkanów. Kiedy w wyniku wybuchu gorąca magma wydostaje się na powierzchnię ziemi, powstaje lawa: mieszanina stopionych tlenków krzemu, wapnia, potasu, sodu, żelaza i innych metali. Im mniej dwutlenku krzemu, tym lawa jest bardziej płynna.

Nie każdy aktywny wulkan stanowi zagrożenie. Niektóre ostatnią aktywność wykazały kilka tysięcy lat temu. Inne przejawiają ją cały czas, wydając groźne pomruki i wyrzucając kłęby dymu. Teoretycznie powinniśmy się trzymać od nich z daleka. Mimo to wiele osób marzy o zobaczeniu rozżarzonej lawy spływającej po zboczach wulkanicznego stożka. Na szczęście istnieje kilka miejsc, gdzie można to marzenie spełnić w bezpieczny sposób.

Informacja

Z ostatniej chwili! To pierwsza z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

I Mount Yasur, Vanuatu

Ze względu na swoją wysokość – 361 m n.p.m. – Mount Yasur nazywany jest najbardziej przystępnym aktywnym wulkanem na świecie. Znajduje się na niewielkiej wyspie Tanna w Vanuatu, na południowym Pacyfiku, między Australią a Fidżi. Dla Europejczyków odkrył go James Cook w 1774 r. Od kilku wieków wulkan wykazuje regularną aktywność. Czasem w ciągu godziny dochodzi do kilku erupcji. Zazwyczaj można je bezpiecznie obserwować z krawędzi krateru.

II Masaya, Nikaragua

Masaya w Nikaragui – jeden z licznych aktywnych wulkanów Ameryki Centralnej – to miejsce dostępne dla każdego. Nie trzeba się nigdzie wspinać, można dojechać samochodem niemal pod samą krawędź krateru, w którym bulgocze i faluje potężne jezioro lawy. Człowiek pokornieje, widząc taki pokaz potęgi natury. Nic dziwnego, że dawniej uważano wulkan za boga i w porze suchej składano w ofierze dzieci oraz dziewice, aby przyśpieszyć upragnione opady deszczu. Najprawdopodobniej nie były to jedyne ciała pochłonięte przez wulkan. Wieść głosi, że pod koniec swojej brutalnej dyktatury Somoza kazał zrzucać z helikopterów w jezioro lawy politycznych więźniów.

Wulkan znajduje się na terenie parku narodowego. Do 16.30 wejście kosztuje jedynie 3 dolary. Większość turystów decyduje się jednak na znacznie droższą (10 dolarów) turę popołudniowo-wieczorną, aby zobaczyć niesamowity spektakl w pełnej krasie. Dostęp do krateru o tej porze jest ściśle regulowany. Na platformie widokowej można spędzić jedynie 15 minut.

III Fuego, Gwatemala

Wulkan Fuego (czyli po hiszpańsku „Ogień”) w Gwatemali to obecnie jeden z najbardziej aktywnych wulkanów na świecie. Głośno zrobiło się o nim w czerwcu zeszłego roku. Doszło wtedy do potężnego wybuchu, który spowodował ogromne zniszczenia oraz śmierć niemal 200 osób. Najlepszym miejscem na bezpieczne podglądanie szalejącego Fuego jest sąsiedni szczyt Acatenango wysokości 3976 m n.p.m., ponad 200 m wyższy od wulkanu. Wędrówka jest wymagająca, ale widoki wynagradzają trudy. Dochodzi nawet do kilku erupcji w trakcie godziny. Co kilkanaście minut ciszę przecina głośny huk, pojawiają się kłęby dymu oraz fontanna rozżarzonej lawy. A potem przez kilka minut słychać huk spadających kamieni.

Fuego to nie jedyny aktywny wulkan w Gwatemali. Dużą popularnością cieszy się również Pacaya. Jego wybuchy nie są jednak aż tak spektakularne.

IV Stromboli, Włochy

Stromboli to najbardziej dostępny z Polski aktywny wulkan. Nie jest tak znany jak sycylijska Etna, ale o wiele łatwiej zobaczyć tu lawę. Tworzy wyspę o tej samej nazwie należącą do archipelagu Wysp Liparyjskich. Nazwa wulkanu posłużyła też do określenia jednego z typów erupcji wulkanicznych. Erupcja strombolijska wyróżnia się gwałtownymi eksplozjami rozżarzonej lawy. Od ponad 2 tys. lat wulkan utrzymuje stałą aktywność. Dzięki temu wyspa często nazywana jest „latarnią Morza Śródziemnego”. Turyści co kilkanaście minut mają szansę zobaczyć tu naturalne fajerwerki. Najlepiej je widać oczywiście w nocy, kiedy lawa rozświetla ciemność intensywną czerwienią.

Zorganizowane grupy pod opieką przewodnika ruszają na szczyt późnym popołudniem. Wejście na ponad 900 m jest dość strome i zajmuje 3 godziny. Mniej sprawni mogą obserwować ten wybuchowy pokaz natury z niewielkich stateczków wycieczkowych.

V Erta Ale, Etiopia

Erta Ale znajduje się w północnej Etiopii i wznosi się na wysokość 613 m n.p.m. Leży na Pustyni Danakilskiej – jednym z najgorętszych i najmniej przyjaznych dla człowieka terenów na świecie. Nazwa wulkanu w języku afar oznacza „Góra Dymu”. Słynie z tego, że w jego kraterze znajduje się najdłużej istniejące jezioro lawy na świecie. Wyprawa na szczyt jest czasochłonna i męcząca. Lokalni mieszkańcy, Afarowie, nie należą do życzliwych i turyści muszą podróżować nie tylko z przewodnikiem, ale również z wojskową eskortą. W 2012 r. grupa europejskich turystów została tam zaatakowana. Pięć osób zginęło, reszta została porwana lub ranna.

VI Kawah Ijen, Indonezja

Kawah Ijen na wschodzie Jawy w Indonezji to wulkan wyjątkowy. Można tu zobaczyć charakterystyczne, niebieskie płomienie. Do tego niecodziennego zjawiska dochodzi dzięki gazom siarkowym, które wydobywają się ze szczelin wulkanu, a po zetknięciu z tlenem – zapalają się. Spływająca po krawędziach, paląca się na niebiesko siarka przypomina lawę. Efekt widoczny jest jedynie w nocy. Wulkan Ijen to także czynna kopalnia siarki. W trudnych, szkodliwych dla zdrowia warunkach pracują tam górnicy, którzy wydobywają siarkę i transportują ją z dna krateru w bambusowych koszach ważących nawet ponad 100 kg.

VII Kilauea, Hawaje

Jeszcze do niedawna jednym z najbardziej aktywnych wulkanów na świecie był Kilauea na hawajskiej wyspie Big Island. Jego ostatnia erupcja rozpoczęła się w styczniu 1983 r. Od tamtego czasu tysiące turystów odwiedziło Park Narodowy Hawai‘i Volcanoes, aby zobaczyć strumienie lawy spływające wprost do oceanu. Dużą popularnością cieszyły się również spektakularne loty widokowe helikopterem.

Niespodziewanie w maju 2018 r. doszło tam do kilku silniejszych wybuchów poprzedzonych serią trzęsień ziemi. A niedługo potem wszystko ucichło i dziś nie ma tam już żadnej płynnej lawy. Ale naukowcy są pewni: za jakiś czas pojawi się ponownie. Kiedy? Tego nikt nie jest w stanie przewidzieć.

 

Czytaj również:

Zagłada spod ziemi Zagłada spod ziemi
i
ilustracja: Marek Raczkowski
Ziemia

Zagłada spod ziemi

Andrzej Krajewski

Dziś ludzkość drży przed ociepleniem klimatu o kilka stopni Celsjusza. Tymczasem wystarczy erupcja superwulkanu i średnia temperatura na Ziemi może spaść o kilkanaście stopni. Tak już się zdarzyło, ale wspomnienie o tym zginęło wraz z większością mieszkańców planety.

Strach przed wulkanami kołacze się gdzieś na obrzeżach zbiorowej pamięci gatunku homo sapiens. W odróżnieniu od głodu, wielkich epidemii, powodzi czy trzęsień ziemi ludzie nie stykali się z ich erupcjami nazbyt często, mimo to kataklizmy przez nie wywoływane od razu kojarzono z końcem świata.

Czytaj dalej