O tym, że nauka nie tylko może, ale wręcz powinna być źródłem radości, opowiada Berenice Steinberg neurodydaktyczka dr Marzena Żylińska.
Berenika Steinberg: Pamiętam, że jako siedmiolatka szłam do pierwszej klasy szczęśliwa. Jednak mój zapał szybko osłabł i wkrótce nauka stała się dla mnie przykrym obowiązkiem. Później trudno mi było zmusić się nawet do czytania lektur, choć książki spoza kanonu pochłaniałam z pasją.
Marzena Żylińska: „Musisz” zabija „chcę”! Już w latach 70. amerykański pedagog John Holt napisał, że edukacja jest bezużyteczna, jeśli dziecko traci w szkole chęć uczenia się. Przecież wszystkie dzieci – tak jak pani – idą do szkoły pełne entuzjazmu, wszystkie na początku chcą się uczyć. Tymczasem trafiają do miejsca, które skutecznie potrafi je tej wewnętrznej motywacji pozbawić.
Dlaczego tak się dzieje?
Nasza szkoła opiera się na modelu pruskim, który ponad 200 lat temu stworzyli Wilhelm von Humboldt i Karl vom Stein zum Altenstein. Możemy zadać sobie pytanie: jak kiedyś wyglądała praca na roli? Jeśli ktoś żyjący w XVIII w. zobaczyłby kombajn, raczej nie wiedziałby, z czym ma do czynienia. A gdyby wszedł dzisiaj do klasy, nie miałby problemu ze zrozumieniem, co się w tej klasie dzieje.
W jakim sensie?
Nawet jeśli zamiast zielonej tablicy wisi tablica interaktywna, to przecież nadal jest to tablica, przed którą stoi nauczyciel i coś wyjaśnia. Uczniowie siedzą i patrzą na swoje plecy, podnoszą ręce, kiedy są pytani, a najlepsze oceny dostaje ten, kto najwierniej odtwarza treści z podręcznika i słowa nauczyciela. Świat wokół nas bardzo się zmienił, a model szkoły wciąż zostaje taki sam. Dzięki rozwojowi neuronauk coraz więcej wiemy o procesach uczenia się i zapamiętywania.