Zapiski z kwarantanny #1 Zapiski z kwarantanny #1
i
ilustracja: Joanna Grochocka
Wiedza i niewiedza

Zapiski z kwarantanny #1

Tomasz Wiśniewski
Czyta się 1 minutę

Sprawdziły się moje przewidywania: w chińskim mieście Wuhan drastycznie wzrosła liczba rozwodów.

Wirus jest niebezpieczny dla organizmu; kwarantanna zaś stanowi śmiertelne zagrożenie dla małżeństw i konkubinatów.

Domowe ognisko to sformułowanie z dawnej epoki; dzisiejsze domy to raczej pola pełne elektrycznych napięć.

Informacja

Z ostatniej chwili! To ostatnia z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

A jak w ogóle porównywać temperament chiński z polskim?

Zbyt prędko pojawiły się optymistyczne głosy, że po okresie przymusowego siedzenia w domu czeka nas wielki wyż demograficzny.

Spisując swoje ponure rozważania, widzę przez okno sąsiada z kamienicy naprzeciw, jak gra na konsoli do gier. I jest dla mnie jasne, że to jego granie nie działa jak afrodyzjak dla jego partnerki.

Może nie powinienem pisać tego dziennika, by nie rozsiewać swojego pesymizmu?

Nie wiem. Wiem jednak, że nie mogę dłużej wytrzymać tego, w jakim nieładzie leżą buty Joanny w korytarzu. Pójdę zwrócić jej na to uwagę.

ilustracja: Joanna Grochocka
ilustracja: Joanna Grochocka

Czytaj również:

Dwa dni w Paryżu Dwa dni w Paryżu
Doznania

Dwa dni w Paryżu

Tomasz Wiśniewski

Zazi w metrze słusznie uchodzi za jedną z najzabawniejszych powieści, jakie kiedykolwiek napisano, Raymond Queneau zaś w pewnych kręgach uchodzi za jednego z najwybitniejszych pisarzy XX wieku. Przyznaję, że z całą pewnością przynależę do tych kręgów, dlatego wznowienie tej książki muszę uznać za małe święto na rodzimym rynku wydawniczym.

Akcja powieści Zazi w metrze nastręcza wielu trudności komuś, kto chce ją streścić. Tytułowa nastoletnia Zazi przybywa do Paryża i spędza w nim dwa dni pod opieką swojego wuja Gabriela. Te dwa dni wystarczą jednak, by wydarzyło się wszystko, przy czym jest to wszystko na opak: jest śmiesznie, stopniowo robi się jeszcze śmieszniej, a rzeczywistość przy tym coraz bardziej niesamowicieje, ale właściwie bez użycia elementów fantastycznych. Całość zdaje się napędzana żywiołem języka i wyobraźni: trochę jakby zmusić Borisa Viana, by nie wyszedł poza ramy realizmu, plus cudowna beztreściowość dialogów Ionesco, plus głupkowaty i rubaszny nastrój jak z Rabelais’go. Prawda jest jednak taka, że pisarstwo Queneau jest bardzo łatwo rozpoznawalne, Francuz posiada styl, który uniemożliwia pomylenie go nawet ze wspomnianymi Vianem czy Ionesco: zawsze porusza się po swoim własnym zawrotnym i fascynującym imaginarium, pełnym dziwaków, satyrów, wariatek, filozofów amatorów, podmiejskich spelunek, paryskich małych uliczek i tajemnic.

Czytaj dalej