Ziemia

Ziemia jest polityczna

Julia Fiedorczuk
Czyta się 4 minuty

9 maja 2017, notuję w dzienniku: przed południem ostre słońce. Jaskrawy błękit, wyraźnie zarysowane chmury. Z upływem godzin ten obraz się zaciera, chmury rozłażą się po niebie, błękit szarzeje. Pod wieczór, idę akurat ulicą Słonimskiego, zaczyna sypać śnieg. Wzdłuż ulicy rosną bzy, śnieg osiada na kwiatach, które jak żadne inne kojarzą mi się z pełnią wiosny. Trwa to tylko kilka minut, ale przez ten czas trudno oprzeć się wrażeniu, że ktoś pomieszał elementy, z których składa się świat, jakby to były puzzle złożone z dwóch różnych kompletów: dezorientacja.

Dzień później czytam w raporcie z Yale University, że ostatniego lata w Australii miała miejsce bezprecedensowa fala upałów. Temperatury przekraczały 35°C przez 50 dni z rzędu. W lutym odnotowano w Sydney rekordową temperaturę: 42,9°C.

Czy oba te zjawiska są ze sobą powiązane, czy jest to po prostu zwykłe zróżnicowanie pogody? Czy śnieg w maju można uznać za jedno z ekstremalnych zjawisk wywołanych, paradoksalnie, ocieplaniem się klimatu, czy to po prostu zimni ogrodnicy? Ocieplanie się Arktyki oznacza częstsze blokady prądu strumieniowego współodpowiedzialnego za pogodę w naszej szerokości geograficznej, co może powodować także okresy wyjątkowego chłodu, zwłaszcza zimą i wiosną. A może, jak chcieliby sceptycy, śnieg w maju dowodzi, iż obawy przed zmianami klimatycznymi są wyolbrzymione?

Tę ostatnią hipotezę można od razu skreślić. Niestety, nie ma żadnych wątpliwości co do tego, że klimat konsekwentnie się ociepla. Wiemy też, że działalność człowieka ma istotny wpływ na te zmiany. Ale już przypisanie jakiejś konkretnej anomalii pogodowej antropogenicznym zmianom klimatu jest bardziej problematyczne ze względu na to, że pogoda z natury rzeczy jest niestała i chaotyczna – skądinąd właśnie stąd bierze się jej podatność na wpływ takich czynników, jak zwiększona emisja CO2. Opracowuje się coraz lepsze sposoby atrybucji (czyli określania stopnia powiązania danego zjawiska z antropogenicznym ociepleniem klimatu), na razie jednak mówi się po prostu o zwiększonym prawdopodobieństwie ekstremalnych zjawisk pogodowych.

Żeby zbadać zasięg „naszych” szkód, trzeba najpierw zrozumieć, co działoby się z pogodą, gdyby ludzie nie wywierali na nią żadnego wpływu. Badanie lodu na Grenlandii wykazuje, że oprócz rytmicznego następowania i ustępowania zlodowaceń zdarzały się też nagłe skoki temperatur powodujące radykalną zmianę panujących tam warunków nawet w ciągu krótkiego okresu kilku lat. Jak pisze geograf Nigel Clark w książce Inhuman Nature: Sociable Life on a Dynamic Planet, jest to być może prawda jeszcze bardziej „niewygodna” od tej, którą odkrywał Al Gore w słynnym filmie z 2006 roku. Klimat jest zasadniczo labilny i warunki do życia na Ziemi dla istot takich jak my bynajmniej nie są gwarantowane. Cokolwiek byśmy robili, dynamiczna, aktywna planeta, na której żyjemy, może nas zaskoczyć.

Nie chodzi o to, żeby wobec tego założyć ręce i nie przeciwdziałać zmianom klimatycznym. Powtórzmy raz jeszcze: ludzie mogą wpłynąć na klimat właśnie z powodu przypisanej mu zmienności. Lepsze zrozumienie niestabilności warunków panujących na Ziemi jest warunkiem zbudowania zdrowszych relacji ludzkich społeczeństw ze środowiskiem naturalnym. Jeśli ludzie stali się istotną siłą kształtującą naturę na Ziemi, to dlatego, że natura Ziemi podlega zmianom, a zatem nie można traktować jej jako pasywnego tła dla ludzkiej historii. Ziemia jest aktywną uczestniczką wszystkich procesów, które nas dotyczą. Według Clarka nigdy nie przemyśleliśmy związków między życiem społecznym ludzi a fizyczną Ziemią. Jak mogłaby wyglądać polityka, gdybyśmy rzeczywiście przejęli się faktem, że planeta, która póki co jest naszym jedynym domem, stale ewoluuje?

Podstawowe pytanie natury społeczno-politycznej zadane w książce Clarka brzmi następująco: „Jak mogłyby ułożyć się relacje międzyludzkie, gdybyśmy w pełni przyjęli prawdę, że materialna rzeczywistość w dużym stopniu nie podlega naszej kontroli?”. Trzeba oczywiście bez końca podkreślać, jak ważną rzeczą jest zminimalizowanie destrukcyjnego wpływu cywilizacji na środowisko, ale warto także przyjrzeć się tym zjawiskom, procesom i siłom, które zupełnie od nas nie zależą. To również, przekonuje Clark, kwestie polityczne. Uznanie naszej zależności od Ziemi, naszej fundamentalnej kruchości, cechy, którą dzielimy ze wszystkimi żywymi istotami, to chyba jedyna możliwa zachęta do większej solidarności (Naomi Klein pisała o tym, że podczas katastrof naturalnych pojawiają się niespodziewane gesty solidarności między ludźmi). Jakkolwiek byśmy się starali, niepewność jest nieusuwalnym elementem kondycji ludzkiej, także dlatego, że pozaludzka przyroda jest niemożliwym do zignorowania graczem na scenie politycznej.

Czy niepewność musi prowadzić do rozpaczy? A może, wręcz przeciwnie, oznaczałaby otwartość, gotowość do zmiany, a nawet zachwyt dla tego rzadkiego skarbu, jakim jest życie? Jak mówiła szekspirowska Ofelia: „wiemy, czym jesteśmy, ale nie wiemy, co się z nami stanie” (tłum. Józef Paszkowski). Dziś, 15 maja 2017 roku, niebo prawie bezchmurne, nie ma śladu po śniegu, w Warszawie przekwitają bzy.

 

Czytaj również:

Ile keczupu zostawiasz w słoiku?
i
zdjęcie: Jamie Street / Unsplash
Marzenia o lepszym świecie

Ile keczupu zostawiasz w słoiku?

Urszula Kaczorowska

10 kropli wody umyje pojemnik po jogurcie w sortowni śmieci. Pod warunkiem, że wrzucisz go do właściwego pojemnika. Rozmowa z Piotrem Szewczykiem, zastępcą dyrektora Zakładu Unieszkodliwiania Odpadów Komunalnych „Orli Staw”.

Urszula Kaczorowska: Czy polska rodzina wyrzuca coraz więcej śmieci?

Czytaj dalej