Lasy ekstraklasy
i
zdjęcie: Pexels/Pixabay
Ziemia

Lasy ekstraklasy

Adam Zbyryt
Czyta się 8 minut

Zieleń i ptasie trele nie tylko są przyjemne, lecz także mogą nas uzdrawiać. Mocne stwierdzenie? Tak, ale istnieją na to dowody. Wygląda na to, że wszyscy jesteśmy biofilami, dla których harmonia z naturą jest warunkiem szczęścia.

Siedziałem przed komputerem, próbując rozpocząć pisanie tego artykułu. Czas mijał, a ja ciągle poprawiałem pierwsze zdanie. Czułem frustrację i narastające napięcie. W końcu zamknąłem laptopa, włożyłem kurtkę oraz buty turystyczne i pojechałem do lasu. Wędrowałem jak zwykle poza szlakami, na przełaj, nieśpiesznie poszukując śladów jego mieszkańców: fantazyjnie powykręcanych korzeni, piór zgubionych przez ptaki czy odciśniętych w śniegu tropów. Gdybym mógł zmierzyć poziom kortyzolu (hormonu stresu) przed wyjściem do lasu i po zakończeniu spaceru, różnica byłaby spora. Po powrocie usiadłem zrelaksowany w fotelu, otworzyłem laptopa, a słowa bez większego problemu zaczęły pojawiać się na ekranie.

Osiemnaście lat przed postawieniem przeze mnie końcowej kropki tego tekstu amerykański pisarz i dziennikarz Richard Louv wydał książkę Ostatnie dziecko lasu, w której zdefiniował termin „zespół deficytu natury”. Zjawisko to obejmuje pogłębiającą się utratę kontaktu ludzi z przyrodą, co prowadzi do zaburzeń psychicznych i społecznych, otyłości i depresji, chorób układu kostnego, mięśni, krążenia, obniżenia odporności, podatności na zakażenia wirusowe i bakteryjne,

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Quo vadis, felis?
i
Daniel Mróz – rysunek z archiwum, nr 1080/1966 r.
Wiedza i niewiedza

Quo vadis, felis?

Éric Baratay

O tym, że koty rządzą całym światem, wiadomo od dawna. Jednak fakt, że zajmują też dawne miejsce psów, jest zupełną nowością. Wyjaśniamy, na czym polega ten fenomen.

Kotopsy są ucieleśnieniem najnowszego i najbardziej dotychczas rozwiniętego poziomu antropizacji. W rezultacie wyraźnego spadku, od końca XX wieku, liczby psów do towarzystwa w krajach zachodnich (południowy Pacyfik, Ameryka Północna, Europa Zachodnia), a także silnego wzrostu populacji kotów, wielu ludzi nabywa te ostatnie, kierując się przy tym nową motywacją, znacznie różniącą się od powodów, jakie mieli właściciele z lat 1960–1990. Nie chodzi już o stworzenie opozycji wobec opiekunów miłych psinek, lecz o zastąpienie psów, które stały się uciążliwe, kotami, uważanymi za mniej wymagające, przy jednoczesnym przeniesieniu na nie pragnienia bliskości i zażyłości, typów i sposobów relacji, które wcześniej cechowały stosunki ludzko-psie. Ci ludzie preferują koty jeszcze bardziej interaktywne, bliższe, bardziej przywiązane, coraz mocniej przypominające psy do towarzystwa. Żeby określić ten proces, nazywam je „kotopsami”.

Czytaj dalej