W rozgrywającej się podczas drugiej wojny światowej komedii Złoto dla zuchwałych (1970) grupa amerykańskich żołnierzy – w których wcielają się takie gwiazdy, jak Clint Eastwood, Telly Savalas i Donald Sutherland – dowiaduje się przypadkiem o strzeżonym przez niemieckie wojsko skarbie. To kilkanaście tysięcy sztab złota znajdujących się w banku we francuskim miasteczku. Jest rok 1944, koniec wojny wydaje się bliski, a żołnierze czują, że coś im się należy za narażanie życia. Wystarczy przeniknąć przez linię wroga, zniszczyć parę czołgów i wszyscy staną się milionerami…
Ta historyjka działała na wyobraźnię wielu młodych poszukiwaczy poniemieckich skarbów. Jeśli nie w Polsce, gdzie hollywoodzkie filmy puszczano ze sporym opóźnieniem, to na pewno na Zachodzie. I w grę wchodzą nie miliony, a miliardy dolarów!
Pociąg do złota
Polacy ekscytują się poszukiwaniami Bursztynowej Komnaty czy Portretu młodzieńca pędzla Rafaela, jednak żaden zaginiony skarb z czasów drugiej wojny światowej nie budzi takich emocji jak rzekomy „złoty pociąg” z okolic Wałbrzycha. Tym łatwiej uwierzyć w jego istnienie, że podobny warty fortunę skład, przybyły z Budapesztu, zatrzymali amerykańscy żołnierze w maju 1945 r. w Tunelu Tauryjskim w Austrii. 24 wagony wypełniało po brzegi to, co Niemcy zrabowali eksterminowanym Żydom i innym ofiarom hitlerowskiej okupacji. Były tam klejnoty i obrazy, futra i perskie dywany, perły i porcelana, cenne znaczki pocztowe i srebrne zastawy, meble i aparaty fotograficzne, złote zegarki, świeczniki, numizmaty i obrączki. Dziś szacuje się wartość tego istnego sezamu (czysto materialną, nie wspominając o sentymentalnej dla dawnych właścicieli i ich rodzin) na kilka miliardów dolarów!
A to przecież zaledwie ułamek nazistowskich łupów, które odnajdowano w czasach powojennych w jaskiniach, podziemiach, tajnych skrytkach oraz bankowych sejfach.
W samej kopalni Merkers pod Frankfurtem Amerykanie znaleźli 200 ton złota. Były to, jak się okazało, rezerwy berlińskiego Reichsbanku.
A ile jest jeszcze do odkrycia? Zapewne niemało. Szacuje się, że tylko spośród zrabowanych przez hitlerowców dzieł sztuki do właścicieli nie wróciło jeszcze ponad 100 tys. cennych przedmiotów. Dlatego znawców tematu wcale nie zdziwiło, gdy w 2012 r. przypadkowo znaleziono w domu pewnego monachijskiego marszanda kilkaset zrabowanych przez nazistów obrazów, w tym dzieła Chagalla, Matisse’a i Renoira.
Wielka kasa na wielki plan
Nic więc dziwnego, że powstały i wciąż powstają niestworzone historie dotyczące nieodnalezionych skarbów z czasów drugiej wojny światowej. Jedna z nich dotyczy alpejskiego jeziora Toplitz w Austrii. Po tym, jak w 1959 r. odkryto w nim skrzynie wypełnione sfałszowanymi funtami szterlingami, sfabrykowanymi przez hitlerowców na potrzeby planowanej akcji zdestabilizowania brytyjskiej gospodarki, pojawiły się plotki, że akwen kryje coś jeszcze. Albo ładunek złota, albo dokumenty wskazujące na tajne konta nazistów w szwajcarskich bankach.
To jednak bagatela! Aż 100 ton złota mających służyć destabilizacji innej gospodarki – amerykańskiej – mieli ukryć naziści na początku drugiej wojny światowej w USA. Ulokowali je w pobliżu południowej granicy tego kraju, zaraz po przeszmuglowaniu kruszcu z Meksyku, i czekali na rozkaz z Berlina. Ten jednak nigdy nie dotarł… Informacje te rozpowszechnił w latach 60. łowca skarbów Karl von Mueller w zbiorze Treasure Hunter’s Manual nr 7. Zamieścił w nim nawet łamigłówkę z symbolami (głównie masońskimi) mającymi stanowić swoistą mapę do depozytu złota. Swoje sensacyjne doniesienia oparł na wyznaniu nieujawnionego z nazwiska amerykańskiego nazisty. Miał on opiekować się drogocennym ładunkiem, którego Niemcy ostatecznie nie zdążyli użyć, by zaszkodzić USA. Do dziś tych 100 ton złota nie odnaleziono, a samą „mapę” – choć wyglądającą intrygująco dla miłośników łamigłówek – traktuje się raczej jako kuriozum czy wręcz żart.
Sensacja czy fake news
Nic zabawnego nie ma za to w rewelacjach wykorzystujących tragiczne wydarzenia, jakie rozegrały się w 1944 r. w miasteczku Oradour-sur-Glane na południu Francji. 10 czerwca żołnierze niemieckiej dywizji SS „Das Reich” wymordowali tam ponad 600 mieszkańców. Oficjalnie miał to być odwet za działania francuskiej partyzantki. Tylko jakie, że skłoniły Niemców do bezprecedensowego – jak na okupowaną Francję – masowego mordu?
W latach 80. pojawiły się doniesienia, że tuż przed masakrą w Oradour-sur-Glane Francuzi zaatakowali w pobliżu miasteczka tajemniczy nocny konwój eskortowany przez esesmanów. Przejęli kilka ciężarówek. Co w nich było? Pojawiły się fantastyczne spekulacje – np. że transportowano nimi odkryty na południu Francji bezcenny historyczny skarb (od razu przychodzi na myśl Święty Graal, jednak on zmieściłby się w jednym aucie!).
Jak diabeł z tabakiery wyskoczył rzekomy były partyzant, który ujawnił, że w konwoju było 0,5 tony złota w sztabach zamkniętych w 30 skrzyniach. Ów Francuz po prostu zabrał je z ciężarówek i zakopał na poboczu. Ciekawe, że żaden inny partyzant nic o tym nie wiedział ani nie pokwapił się, by skarb wydobyć. Także staruszkowie esesmani milczeli jak zaklęci. Chcieli ukryć prawdę o tym, że pogoń za złotem uczyniła z nich zwierzęta? Bardziej prawdopodobne, że żadnego skarbu nigdy nie było, a zbrodniarzom trudno było przyznać, że zamordowali niewinnych ludzi z czystej nienawiści. A całą historię z fortuną w 30 skrzyniach zmyślił ktoś, kto naoglądał się Złota dla zuchwałych…