Pojedyncza kropla znaczy niewiele w momencie, kiedy zmagamy się z potężną suszą. Ale kropla drąży skałę! Dokonaj w swoim życiu drobnych zmian, a pomożesz całej planecie.
Ziemia nie jest chyba najbardziej adekwatną nazwą dla naszej planety, skoro jej powierzchnię w trzech czwartych pokrywają morza i oceany. Czy nie powinna się więc nazywać Oceania? Ta nazwa oddawałaby jej prawdziwy charakter. Mimo to wiele światowych kryzysów wybucha z braku wody. Według raportu opublikowanego w 2019 r. przez UNICEF i Światową Organizację Zdrowia (WHO) co trzeci mieszkaniec Ziemi nie ma dostępu do wody pitnej. Jak to możliwe?
Czy doceniasz to, że w twoim domu wystarczy odkręcić kurek, by woda popłynęła wartkim strumieniem? Czy wiesz, że możesz poddać ją oczyszczaniu w domowych warunkach?
Z wodą – a konkretnie jej magazynowaniem w przyrodzie – jest powiązane „czarne złoto ogrodników”, czyli kompost. Możesz wytwarzać go w ogrodzie lub na balkonie, wykorzystując odpadki organiczne. Warto!
Recykling wody
W liceum, w ramach jednej z prac domowych, postawiono przed nami zadanie zreferowania artykułu poruszającego problem ochrony środowiska. W pewnej gazecie trafiłem na tekst opisujący budowę miniaturowej oczyszczalni w wiaderku. Dzięki roślinom bagiennym oraz mikroorganizmom żyjącym na korzeniach tych roślin możliwe było oczyszczanie np. wody po myciu naczyń. Poszedłem krok dalej. Postanowiłem zbudować miniaturową oczyszczalnię według opisanego schematu. Było to dla mnie coś na miarę odkrycia alchemicznej zasady pozwalającej na zamianę ołowiu w czyste złoto, choć ja zamieniłem ścieki w czystą wodę. Pracę domową zaliczyłem na szóstkę, a temat tak spodobał się w szkole, że dostałem własną pracownię, w której mogłem rozwijać i badać kolejne warianty mojego pomysłu. Tak zrodził się projekt żyjącego systemu do recyklingu wody, zwany również żyjącą maszyną.
Żyjąca maszyna to połączenie biologii z technologią. Rozwiązania technologiczne stają się szkieletem, do którego przyczepiają się (dosłownie) organizmy żywe. Maszyna zasilana jest energią słoneczną przyswajaną – dzięki fotosyntezie – przez rośliny zielone. To właśnie rośliny odpowiadają za tzw. produkcję pierwotną i gwarantują stabilny rozwój sztucznie skonstruowanego ekosystemu. Dodatkowym źródłem energii dla żyjącej maszyny są ścieki albo inny rodzaj zanieczyszczeń, które pod wpływem oddziaływania całej gamy procesów biochemicznych zostają rozłożone na proste składniki. Produktami ubocznymi są czysta woda, świeże powietrze, żywność pozyskiwana z roślin uczestniczących w procesie i olbrzymia ilość biomasy. Takie żyjące systemy potrafią samodzielnie ewoluować i dostosowywać się do rodzaju zanieczyszczeń, jakie dopływają z zewnątrz. Mają zdolność do samonaprawy i samopowielania. Są w stanie wytworzyć energię, dostarczyć organiczną żywność, neutralizują toksyny, naprawiają zdegradowane ekosystemy, oczyszczają powietrze, regulują mikroklimat. Możemy projektować je tak, aby rozwiązywały bardzo skomplikowane problemy, np. rozkładały i zobojętniały substancje ropopochodne albo wytwarzały zupełnie nowe materiały w postaci biokomponentów. Im bardziej poznawałem sposób ich funkcjonowania, tym więcej widziałem dla nich zastosowań w prawdziwym świecie wykraczającym poza ściany mojego skromnego szkolnego laboratorium.
Opierając się na zasadach dwóch dyscyplin – projektowania ekologicznego i permakultury – jako nastolatek zbudowałem żyjący system, który pozwalał mi odzyskiwać zużytą wodę i wykorzystać ją do nawadniania upraw, dzięki którym byłem w stanie wytworzyć na własne potrzeby 30% konsumowanej przeze mnie żywności. A to wszystko w mieście, na balkonie o powierzchni 7,5 m². Cały ten żyjący ekosystem zasilała pompka solarna o mocy zaledwie 20 W.
Kompost – to nie przelewki
Niebagatelna proporcja: 1 g materii organicznej jest w stanie związać 8 g wody.
Kiedy zaczniemy przyglądać się produktywności żyjących maszyn, zauważymy, co jeszcze wytwarzają one w nadmiarze. Rzęsa wodna, pałka szerokolistna, hiacynt wodny, kotewka, orzech wodny, trzcina pospolita, wierzba, tatarak, salwinia pływająca – resztki tych roślin, podobnie jak większość innych odpadów organicznych, przy wsparciu grzybów i dżdżownic można przerobić na kompost. „Czarne złoto ogrodników” to wspaniały nawóz naturalnego pochodzenia, którego możemy użyć do wzbogacania ziemi w materię organiczną. Kompost nie ma szkodliwego wpływu na glebę niezależnie od dawki. Wręcz przeciwnie – poprawia on jej żyzność, sprawia, że staje się pulchna i przewiewna. Zwiększa też ogólną pojemność wodną, czyli zdolność gleby do magazynowania wody.
Jeżeli na polu o powierzchni 1 ha zwiększymy zawartość materii organicznej o 1% dzięki zastosowaniu kompostu, to w takiej glebie możemy zmagazynować o 190 m³ wody więcej niż przed rekultywacją. Powstrzymuje to erozję gleby, przez co mniej zanieczyszczeń dostaje się do rzek, jezior, mórz i oceanów. Gleba staje się odporna na suszę, nie poddaje się wywiewaniu przez wiatr, dzięki czemu w powietrzu znajduje się mniej zanieczyszczeń pyłowych. Przy lepszej wegetacji roślin (nie tylko uprawnych, bo kompost możemy też stosować podczas hodowli drzew i krzewów) ograniczamy emisję tlenków azotu do atmosfery. W procesie fotosyntezy pochłaniane są większe ilości dwutlenku węgla. Drzewa szybciej się rozrastają i tworzą obszerniejsze korony, dają zatem więcej cienia, a więcej cienia to pożądane obniżenie temperatury otoczenia.
Zaprzestańmy wycinania drzew i sadźmy ich więcej, wykorzystując przy tym kompost, który można przygotować z resztek organicznych z kuchni. Możemy pójść jeszcze dalej: w miastach nie brakuje odpadów ulegających biodegradacji. Pozostałości warzyw na targowiskach, kawowe fusy z kawiarni, tektura z przeróżnych opakowań, skoszona trawa, liście drzew czy wspomniane przeze mnie odpadki kuchenne są idealne do przygotowania kompostu. Do jego zrobienia wystarczy 0,1 m² powierzchni – to miejsce potrzebne do ustawienia 30-litrowego wiadra, do którego wrzucimy nasze odpady, wpuścimy dżdżownice i uzyskamy wspaniały wermikompost. Możemy też budować sąsiedzkie kompostowniki. Jeżeli nie dysponujemy własnym ogrodem, w którym możemy taki kompost wykorzystać do uprawy warzyw, wystarczy, że rozsypiemy go na pobliskim trawniku. To prosta czynność, którą może zrobić każdy, a służy wszystkim. Dzięki działaniom tego typu jesteśmy w stanie zapobiegać powodziom i suszom jednocześnie, zwiększamy lokalną bioróżnorodność, korzystnie wpływamy na lokalny mikroklimat i nieustannie oczyszczamy wodę.
Więcej o wermikompoście oraz żyjącej maszynie w cyklu artykułów Permakultura na balkonie na stronie przekroj.pl.