Pod koniec 2020 r. ukazała się nowa książka Sylwii Frołow. Tym razem o Antonie Czechowie – facecie i z talentem, i z zawodem, bo po medycynie. No i o kobietach, które autorka wydobywa z cienia wielkiego pisarza.
Antonówki. Kobiety i Czechow (Wydawnictwo Czarne) to biografia serca, „biografia intymna”. Poprzednią w tym duchu Frołow napisała Dzierżyńskiemu! Nareszcie autorzy mogą mieć swoje biografie, a dzieła swoich autorów. Kiedyś, za strukturalizmu, czytanie „żywotem” to był grzech śmiertelny w filologii, ale to artyści budują pomniki trwalsze niż ze spiżu, a nie strukturalizm – wiadomo zatem, kto wygrał. Biografka oddaje sprawiedliwość pisarzowi, a to oznacza, że wsłuchuje się również w jego „muzykę serca” (Rachela w Weselu). Dobrze się to czyta, bo napisane jest stylem nieakademickim – słusznie zresztą, skoro filologia i tak nie docenia takich źródeł o artystach.
To, że Czechow żył, a potem umarł, mniej więcej wiemy. Coś mi jednak podpowiada, że większość z nas przekartkuje te pierwsze rozdziały, gdzie jeszcze nie widać „mięsa”, i da się dopiero wciągnąć rozdziałowi „Gepard”. Tyle lat minęło, że spokojnie można zajrzeć Czechowowi do alkowy. „Gepard” przypomina inne określenie – „drapieżcę”, a tak nazwał go biograf Rayfield, i poprawnie Państwo zgadli, o czym jest ta część książki: o dżungli płciowej. „Dokądkolwiek wyjeżdżał, zawsze w pierwszej kolejności odwiedzał trzy miejsca: świątynię, cmentarz i dom publiczny”. Takie to były porządki, Czechow womanizer. Co to byłby za artysta, gdyby się nie składał chociaż z kawałeczka mroku? Bo nie z czystego sumienia robi się literaturę.
Skąd to wszystko wiemy? Z listów. Anton chwalił się kolegom i choć cenzura chciała go potem wybielić, czerniąc mu po kartkach, to – stety, niestety – rękopisy nie blakną. W przyjacielskich listach słychać, jaki zawód uprawiał, i nie chodzi o pisarstwo.
Tytuł Antonówki pochodzi z Bunina, u którego oznacza po prostu odmianę jabłek, chyba że nie zrozumiałem odniesienia. U Frołow wyraża pewną konstelację uczuciowo-towarzyską. Kiedy Agnieszka Osiecka pisała na ten temat, też używała porównań owocowych: „Na przeciętnie udanym mężczyźnie wisi około pięciu, sześciu kobiet. Są to: aktualna żona; pierwsza żona, […] pewna dziewczyna, […] sąsiadka; kobieta wyzwolona, […] koleżanka z pracy, pani Lusia. […] Fenomen ten nosi obecnie nazwę »winogrono doktora Amy’ego«. […] Jeśli […] wpadnie wam w oko mężczyzna obwieszony, […] należy załapać się na winogrono i być piękną” (z tomu Zabawy poufne). Książka Sylwii Frołow mogłaby nosić podtytuł Czechow obwieszony.
No, miał to powodzenie, miał. I czemu się dziwić? Boskie połączenie: lekarz i artysta, por. Tadeusz Boy-Żeleński, Michaił Bułhakow, Arthur Conan Doyle, Michael Crichton, François Rabelais, Friedrich Schiller, Arthur Schnitzler, a ostatnio Radek Rak – lekarz weterynarii. Każdy z nich, podobnie jak Zygmunt Freud, zaczął w końcu leczyć słowem. Byli doktorami, którzy postanowili nie tylko przepisywać leki, lecz także je pisać. Anton Czechow był ponadto zdeklarowanym kawalerem, a wiemy choćby z Niebezpiecznych związków de Laclos, że najbardziej pociąga to, co niedostępne.
Współcześnie największym komplementem jest powiedzenie komuś, że jego życie nadawałoby się na serial Netfliksa. Tak powiedzielibyśmy Czechowowi, bo mamy u niego wszystko: niełatwe dzieciństwo, wyjazd z prowincji, wypad na Sachalin, przeprowadzka do stolicy, kariera lekarska, kariera pisarska, multum kobiet wokół, dużo seksu w listach, przedwczesna śmierć i pośmiertna chwała. No i te oczy, które nie potrafią kłamać. W jego „azjatyckim”, nisko osadzonym zaroście jest coś z McCartneya śpiewającego Let It Be. Oczywiście musiałby go zagrać nie kto inny, tylko Iwan Rheon.
Antonówki Sylwii Frołow pokazują wielkiego artystę we właściwym mu kontekście, to znaczy kobiecym. Matka, siostra, dziewczyny, sympatie, kochanki i ukoronowanie tej całożyciowej drogi – żona. I co on by bez nich zrobił? Nie tylko w życiu codziennym (podpory), ale również w pisaniu (muzy). Proszę pamiętać, że Czechow jest znany jako ten od Trzech sióstr i Wiśniowego sadu, gdzie protagonistami są protagonistki. Potrzebował kobiet we wszystkim: żeby żyć, tworzyć i nigdy nie umrzeć. Czechow nas, kobiety, rozumie. Rozumie kobietę we mnie!