Jan Pelczar: Czy Polacy myślą, że artyści są ważni?
Anna Malicka-Zamorska: Jest bardzo mało takich ludzi.
Dlaczego?
To efekt wieloletniej propagandy negatywnej. Artyści to nieroby, wariaci, pijacy, narkomani. Jesteśmy postrzegani jako osoby „inne”. Mało inteligentne, za to zarozumiałe.
„Kultury się do garnka nie włoży” – pod takim hasłem protestowano przed remontowaniem jednego z centrów kultury w małej miejscowości pod Wrocławiem.
O Boże. Ale może niepotrzebnie się przejmuję? Mnóstwo ludzi, których poznałam, zaczęło się, po naszym spotkaniu i rozmowie, interesować sztuką. Robotnicy w fabryce porcelany, w której organizowałam plenery ceramiczne, najpierw patrzyli na nas jak na dziwaków, a po pewnym czasie poznawali już, kto mógł zrobić daną pracę.
Łatwiej jest w dużych miastach? Które mają muzea i atrakcje turystyczne?
Niekoniecznie. Nawet warszawska Zachęta, wbrew nazwie, nie spełnia takiej roli. Jest tam mnóstwo dobrych wystaw, ale to miejsce elitarne. To bunkier, do którego trzeba wejść. Zwykły człowiek tam nie wejdzie, bo nie czuje potrzeby. Lepsza jest formuła,