
O takich miejscach i o takich ludziach pisze się z ciężkim sercem, bo każda wzmianka, artykuł czy wpis powodują, że wie o nich coraz więcej osób. Teraz, kiedy są choć trochę ukryte, czarują tajemniczą niedostępnością i nieskrywanym urokiem.
Wigtown to miasteczko oddalone o mniej więcej 2 godziny jazdy samochodem od głównego lotniska w Glasgow, na dość melancholijnym, choć przepięknie usytuowanym szkockim półwyspie Machars. Żeby się do niego dostać, należy skierować się na południe w stronę Ayr, dalej w kierunku miejscowości Maidens i przemierzyć park leśny Galloway, rozciągający się na prawie 800 km2 i uznany za największy leśny teren w Wielkiej Brytanii. Można próbować skorzystać z dwóch głównych dróg, ale jeśli nie zdecydujemy się na tę dłuższą, prowadzącą wzdłuż wybrzeża, każda z nich będzie wiodła przez ten olbrzymi teren rezerwatowy. Potem już tylko Newton Stewart, najbliższe Wigtown większe miasto (populacja: 4 tys.), i jesteśmy na miejscu.
W samym Wigtown mieszka około 900 osób. Przez centrum przechodzi jedna ulica, Main Street, która rozdziela się na dwie odnogi, pośrodku pozostawiając miejsce na coś w rodzaju placu – skromnego i niewielkiego, ale zadbanego i schludnego, ze starannie przystrzyżonym