
Gdyby austriacki psychoanalityk widział performans Mariny Abramović albo słynną wystawę Yves’a Kleina, mógłby swoje prace wzbogacić o cenny materiał badawczy! Ego to ważny temat w sztuce, a jeśli komuś jest ono niezbędne, to właśnie artyście.
Spójrzmy na nich. Jest ich czterech. Stoją na przejściu dla pieszych na skrzyżowaniu Kruczej i Nowogrodzkiej w Warszawie. Zielone światło już zgasło, ale artystów sygnalizacja nie obowiązuje; nonszalancko przechodzą na czerwonym.
Chwilę później spotykamy ich na kładce nad Trasą Łazienkowską. Opierają się o barierkę i plują na przejeżdżające niżej samochody, bo tak im się podoba! Śmieci z kieszeni rzucają prosto na trawnik. Sikają w miejscach publicznych, kiedy im się zachce.

Artyści łamiący zasady życia społecznego, o których mowa, to Oskar Dawicki, Igor Krenz, Wojciech Niedzielko i Łukasz Skąpski – członkowie Supergrupy Azorro. Opisane powyżej sceny pochodzą z ich pracy wideo pod znamiennym tytułem Czy artyście wszystko wolno?.
Azorro zrealizowali ten dokamerowy performans w 2002 r. Członkowie grupy lubili nakłuwać balon sztuki, by wypuścić z niego trochę powagi. Podobnie traktowali figurę artysty. W realiach transformacji ustrojowej, w których powstała praca, trudno nie dostrzec podwójnej ironii. Wobec gwałtownych zmian ludzie sztuki czuli, że nie tyle wszystko im wolno, ile niewiele znaczą w dżungli dzikiego kapitalizmu. Niemniej tytułowe pytanie nie ma w żadnym razie charakteru retorycznego; jest uniwersalne i ponadczasowe. Na mocy niepisanej, ale obowiązującej w zachodniej kulturze umowy społecznej oczekujemy od twórców, aby byli wyjątkowi, przekraczali normy, wznosili się ponad przeciętność. Liczymy się zatem z tym,