Dlaczego posłowie zachowują się w sejmie jak uczniowie w internacie i czemu kobiety nie piją piwa pod blokiem – zastanawia się Robert Biedroń.
Jaś Kapela: Kobiety Cię kochają, mężczyźni Ci zazdroszczą. Czujesz się wzorem męskości?
Robert Biedroń: Jestem przeciwieństwem męskości. Niewiele też robię, żeby ktoś myślał, że jestem męski. Unikam takich skojarzeń.
Koleżanka powiedziała mi, że jesteś na krótkiej (bo trzyosobowej) liście polityków, których nie wyrzuciłaby z łóżka.
To też nie musi świadczyć o męskości. Może jestem taki kobiecy, a ona jest lesbijką?
Nie, nie jest. Dziennikarka Ewa Siedlecka z kolei nazwała Cię „żelaznym facetem”.
Ze mną ciężko będzie się rozmawiało o męskości. Unikam tego określenia, bo wiem, jak bardzo jest stygmatyzujące. Widzę, jak jest używane przez niektórych, jakie ma pole rażenia i jak raziło do tej pory: społecznie, kulturowo i religijnie. Dlatego boję się bycia męskim.
Czyli wolałbyś się nie określać poprzez to pojęcie?
Dziś wszyscy mamy problem z określeniem, czym jest męskość. A szczególnie ci, którzy starają się być bardzo męscy. To tak płynna i niejasna kategoria, że nawet próbujący bronić tej oblężonej twierdzy mają z tym problem i wpadają we frustrację.
Ale jesteś liderem, w wywiadzie rzece, który przeprowadziła z Tobą Magdalena Łyczko, mówisz o sobie: „samiec alfa”.
Boję się, że wejdziemy w stereotyp. Czytałem kiedyś wywiad z jakimś profesorem, który zapytany o to, czym jest męskość, zaczął opowiadać o testosteronie, sprawności seksualnej i innych biologicznych cechach. Dla mnie to wszystko nie jest męskością.
Masz jakiś wzór męskości?
Nie