Chcę posłuchać „Piotrusia Królika” Beatrix Potter w oryginale. Kiedy wpisuję w wyszukiwarkę na YouTube: „Peter Rabbit”, jako jedno z pierwszych uzupełnień pojawia się nazwisko Vivien Leigh. W 1960 r. aktorka nagrała płytę, na której czyta siedem powiastek o zwierzętach napisanych przez Beatrix Potter. „Once upon a time there were four little Rabbits, and their names were – Flopsy, Mopsy, Cottontail and Peter” – tak brzmi pierwsze zdanie pierwszej z 23 opowieści pióra Potter.
Płyta The Tales of Beatrix Potter to baśń muzyczna: Vivien Leigh jest narratorką, poszczególne postaci grane są przez innych aktorów, bohaterowie śpiewają piosenki. Czytam komentarze pod nagraniem: „Słuchaliśmy tej płyty bez końca w samochodzie, jadąc z UK do Włoch (biedny tata!). To niezwykłe usłyszeć to nagranie po 40 latach! Mam łzy w oczach”. „Pamiętam jakby to było dziś, a słuchałam tego 36 lat temu. Śpiewałyśmy z siostrami te piosenki. Właśnie włączyłam to nagranie mojej córeczce. Dziękuję!”. Beatrix Potter znana jest na świecie jako autorka i ilustratorka książeczek dla dzieci, wciąż świetnie się sprzedających. Napisano o niej wiele książek i artykułów, nakręcono dwa filmy i serial. Mimo to, mało znany jest jej wkład w rozwój nauk przyrodniczych w dziedzinie mykologii, jej zasługi dla ochrony i zachowania środowiska naturalnego regionu Lake District w północno-zachodniej Anglii, a także pasja i sukcesy w hodowli owiec rasy Herdwick.
Wiktoriański areszt domowy
Beatrix Potter urodziła się 28 lipca 1866 w Londynie, w dzielnicy Kensington. Była pierwszym dzieckiem Rupperta i Helen Potterów. Prestiżowy londyński adres sugeruje więcej niż dobrą sytuację materialną rodziców – rzeczywiście, oboje zawdzięczali pieniądze swoim rodzinom, zajmującym się handlem bawełną, dziadek Beatrix ze strony ojca był właścicielem drukarni-farbiarni perkalu. Ruppert Potter był wykształconym adwokatem.
„Dzieciństwo Beatrix Potter było przerażającym dowodem na szaleństwo czasów wiktoriańskich” – pisze jedna z badaczek jej życia. Wychowywana przez nianie i guwernantki, odebrała domową edukację. Bertram, sześć lat młodszy brat Beatrix, stał się jej jedynym towarzyszem zabaw. Poza nim nie mogła widywać rówieśników – rodzice obawiali się zarazków i „złego wpływu” innych dzieci. Rzadko widywała też rodziców – mieszkali na niższym piętrze, podczas gdy Beatrix z nianią na trzecim, i rzadko pokonywali ten dystans. Jednym z wyjątków było pozowanie do zdjęć – Ruppert Potter był zapalonym fotografem-amatorem, członkiem londyńskiego Towarzystwa Fotograficznego, a jego ulubioną modelką była córka. Patrzę na archiwalne zdjęcia, mała Beatrix ubrana jest podobnie do Alicji z Krainy Czarów, we włosach ma elastyczną opaskę, która – jak wspominała później Potter – aby się trzymała, musiała być ciasno umocowana i sprawiała jej ból. Na zdjęciach najczęściej Beatrix towarzyszą zwierzęta – opierający się o kolana lub trzymany na rękach pies, królik na smyczy. Zresztą, na piętrze dziecięcym zwierząt było jeszcze więcej – rodzeństwo Potter trzymało tam całą menażerię: żaby, żółwia, salamandry, myszy, nietoperze, jeże i króliki. (Zażyłość ze zwierzętami, znajomość ich zwyczajów sprawiły, że to one były później bohaterami rysunków i opowieści Potter. Nie lubiła rysować ludzi, te rysunki jej wychodziły dużo gorzej od rysunków zwierząt, czasem radziła sobie tak, że rysowała postać ludzką od tyłu).
Obcując z fotografią, Beatrix uczyła się zasad kompozycji. Na tym nie kończył się wpływ ojca na jej wrażliwość estetyczną. Wspólnie odwiedzali londyńskie wystawy, na których oglądali obrazy Constable’a, Turnera, Gainsborough. Po wystawie dawnych mistrzów (Tycjan, van Dyck, Rubens) w Royal Academy w 1883, Beatrix zanotowała w swoim dzienniku, który pisała złamanym później szyfrem kodem: „Nigdy nie przypuszczałam, że mogą istnieć takie obrazy. To niemalże za dużo, zobaczyć je wszystkie naraz”. Potrafiła jednakże kwaśno skomentować nieudolność niektórych malarzy. Przyjacielem domu Potterów był John Everett Millais, którego obraz Ofelia (dziś znajdujący się w zbiorach Tate Britain) Beatrix uważała za jeden z najwspanialszych obrazów, jakie widziała. Millais oglądał rysunki Beatrix i pochwalił je słowami, które ona ceniła całe życie: „wielu ludzi potrafi rysować, ale ty masz zmysł obserwacji”.
Fungi
Zwierzęta były towarzyszami Beatrix, dawały i przyjmowały jej czułość, ale służyły jej też do obserwacji. Myszki, z którymi się przyjaźniła, po śmierci stawały się przedmiotami badań i dziewczynka wygotowywała ich szkielety, by poznać ich anatomię. Regularnie odwiedzała londyńskie Muzeum Historii Naturalnej; pod mikroskopem należącym do brata studiowała szczegóły owadów – te również preparowała samodzielnie.
Najszczęśliwszymi okresami dzieciństwa Beatrix były wakacje spędzane na łonie natury. Jej rodzice wynajmowali domy – przez wiele lat w Szkocji, później w Lake District. Późniejsza pisarka pokochała te krajobrazy, podobnie jak nadmorskie Devon, gdzie kiedyś całą rodziną odbywali kurację w uzdrowisku. Malowała pejzaże, pilnie studiowała i rysowała rośliny. „Uważne studia botaniczne z mojej młodości, pomogły mi później w moich książeczkach łączyć to, co realne z fantazją. Tłem dla przygód jej bohaterów są piękne i precyzyjne rysunki goździków, fuksji, nenufarów, bratków, pelargonii, lwich paszcz i róż”.
W Szkocji Beatrix Potter poznała Charlesa McIntosha, przyrodnika amatora, zarabiającego na życie jako listonosz. McIntosh był pod wrażeniem talentu Potter, a ją znajomość z nim zainspirowała do dalszych studiów mykologicznych. Gdy jesienią wraz z rodzicami wróciła do Londynu, McIntosh przesyłał jej kolejne okazy grzybów, które stały się tematem cyklu akwarel. Potter nie tylko fascynowało piękno poszczególnych gatunków, interesował ją także sposób rozmnażania się grzybów. Zaczęła go więc badać. Jako kobiecie trudno jej było dostać się do placówki naukowej w Kew Gardens, mimo protekcji jej wuja. Ukończyła jednak nowatorską rozprawę O pączkowaniu zarodników Agaricineae (Blaszkowatych). Została ona odczytana w londyńskim Towarzystwie Linneusza przez brytyjskiego mykologa i botanika George Massee, ponieważ Beatrix jako kobieta nie mogła przestąpić progu Towarzystwa. Samo wysłuchanie odczytu pracy napisanej przez kobietę było dla naukowców-mężczyzn odstępstwem od zasad instytucji. Jej praca została przyjęta „dobrze”, jak relacjonował jej Massee, jednak „wymagała wielu poprawek” przed ewentualną publikacją. To podcięło Beatrix skrzydła i porzuciła marzenia o karierze naukowej. Jej naukowe teorie wiele lat później zostały potwierdzone, a cykl zachwycających akwarel przedstawiających grzyby wydano w 1967 r., 24 lata po jej śmierci, w tomie Fungi.
Niewątpliwie, pasja przyrodnicza jest wartością dodaną w książeczkach Potter. Na stronie Victoria & Albert Museum (które posiada wielką kolekcję prac Beatrix Potter) czytam: „Bez względu na to, czy rysuje w celu naukowym, czy dla przyjemności, Potter łączy w swoim podejściu naukowy dystans, precyzję i dokładność przyrodniczki z zachwytem i docenieniem roli kompozycji”.
Czytelnicy naprawdę lubią króliki!
We wrześniu 1893 r. Potter napisała list do pięcioletniego synka swojej byłej guwernantki, z którą była zaprzyjaźniona. Chłopiec był chory, a ona chciała go rozerwać bajką o Króliku Piotrusiu, który pomimo zakazu mamy, zakrada się do ogrodu „Starego Pana McGregora”, aby tam chrupać sałatę i rzodkiewki, i pakuje się w kłopoty. List ozdabiały bogate ilustracje. Na przestrzeni lat Beatrix wysłała jeszcze kilka takich listów do dzieci swojej przyjaciółki. Ta w końcu zasugerowała, by Potter wydała je w formie książeczek dla dzieci. Beatrix miała już pewne doświadczenie „rynkowe”, rysowała bowiem kartki pocztowe, na przykład przedstawiające króliczą damę i króliczego gentlemana spieszących po bożonarodzeniowe sprawunki. Gdy ileś wydawnictw odmówiło wydania Piotrusia Królika, Potter wydała książeczkę własnym sumptem w niewielkim nakładzie, który rozszedł się błyskawicznie. Zainteresowane tym sukcesem wydawnictwo Frederick Warne & Co. – które pierwotnie odrzuciło książeczkę Potter – zgłosiło się do niej. Potter wynegocjowała to, co było dla niej ważne – żeby książeczki były tanie, a także by były małe i wygodne do trzymania w dziecięcych rączkach. Pierwszy nakład (październik 1902) wynosił 8 tys. egzemplarzy, po miesiącu dodrukowano 12 tys., a w grudniu kolejne 8 tys. „Czytelnicy naprawdę lubią króliki!” – komentowała zaskoczona sukcesem Potter. Po Piotrusiu przyszła kolej na następne ilustrowane książeczki. Wydawnictwo Warne & Co. prowadzili synowie założyciela: Harold, Fruing i Norman. Norman był tym, który pracował z Beatrix nad edycją – zaprzyjaźnili się i zakochali w sobie. Rodzice Potter kategorycznie sprzeciwiali się temu małżeństwu. Norman był „złą partią”, ponieważ pracował, zamiast żyć z odziedziczonego majątku. Mimo sprzeciwu jej rodziców Beatrix i Norman się zaręczyli. Nie było im jednak pisane szczęście w małżeństwie – miesiąc po zaręczynach Norman zmarł na białaczkę.
Jeziora i owce
Próbując ukoić swój smutek, Beatrix wyjechała z Londynu, którego zresztą nigdy nie lubiła, i za pieniądze ze sprzedaży książek kupiła farmę Hill Top w ukochanym regionie Lake District (jego krajobrazy kochali też Constable i Wordsworth). Za zarobione na kolejnych książeczkach pieniądze Potter kupowała ziemię dookoła swojej farmy. Zależało jej na tym, by powstrzymać zabudowę regionu i zachować jego piękno w nienaruszonym stanie. W prawnej obsłudze zakupów ziemi pomagał Potter William Heelis. Łączyło ich zamiłowanie do wiejskiego życia, spacerów, przyrody. Heelis oświadczył się Potter w 1912. Rodzice sprzeciwili się znowu, jednak mimo to Beatrix i William wzięli ślub w 1913. Lata w Lake District z mężem – najlepszym jej przyjacielem – były najszczęśliwszym okresem życia Beatrix.
Z wiekiem Potter rysowała coraz mniej – słabł jej wzrok i nie była już w stanie tak intensywnie pracować nad precyzyjnymi ilustracjami. Wciąż wydawała książeczki, lecz rzadziej i czasem korzystając ze swoich archiwalnych rysunków. Energię przekierowała na zarządzanie farmą i hodowlę ukochanych owiec rasy Herdwick. Jej zaangażowanie i ciągłe poszerzanie wiedzy o hodowli owiec budziło szacunek innych hodowców. Rok przed śmiercią została wybrana prezesem Stowarzyszenia Hodowców Owiec Herdwick – jako pierwsza kobieta. Potter działała aktywnie na rzecz środowiska naturalnego, zakupione przez siebie ziemie, tak jak i prawa do książeczek, zapisała National Trust. Zmarła w 1943 na zapalenie płuc. Jej prochy rozsypano w przyrodzie. Dopilnował tego mąż, nie zdradzając jednak dokładnie, gdzie to uczyniono (taka była jej wola).
Kaczka i lis na kolacji przy świecach
„Potter dała nam najbardziej zachwycające, precyzyjne i najlepiej ubrane z wielu antropomorficznych przedstawień zwierzątek w historii ilustracji – pisze Steven Heller, wieloletni dyrektor artystyczny »New York Timesa«”. „Rysowanie królików, myszek czy kaczek w ludzkich strojach nie jest wcale tak łatwe, jak mogłoby się wydawać. […] Istnieje ryzyko przesłodzenia, braku wiarygodności, a także szyderstwa”. Dodaje, że stworzenia rysowane przez Potter unikają tych grzechów, mają za to wyraźne cechy charakteru.
Moją ulubioną opowieścią Beatrix Potter jest The Tale of Jemima Puddle-Duck (Kaczka Tekla Kałużyńska). Jej muzycznej wersji, czytanej przez Vivien Leigh mogę słuchać bez końca. Kaczka Jemima, zirytowana tym, że znoszone przez nią jajka oddawane są do wysiadywania kurom (jako bardziej cierpliwym ptakom), postanawia znaleźć sekretne miejsce, w którym w spokoju uda jej się wysiedzieć własne jajka. Na swej drodze spotyka bardzo eleganckiego i przystojnego gentlemana (lisa), który zaprasza ją, by wysiadywała jajka w jego „letnim domu”. Jemima jest w siódmym niebie, gdy – po tym, jak złożyła dziewięć jaj – gentleman zaprasza ją na kolację „tylko we dwoje”. Prosi jednak, by przyniosła ze sobą dwie cebule i trochę szałwii, tymianku, mięty i pietruszki.
Lis i kaczka śpiewają arię I’ll have you for dinner, w której on cieszy się na zjedzenie upieczonej kaczce faszerowanej ziołami, ona zaś – na randkę. Słuchając tego duetu, pomyślałam o operze i baśni o Sinobrodym. Szukając informacji o Potter, przeczytałam, że pod koniec życia opublikowała na rynku amerykańskim książkę Sister Anne – własną wersję baśni o Sinobrodym! Trzeba jednak dodać, że w opowieści o Tekli łatwowierną kaczkę uratował zaprzyjaźniony z nią pies, owczarek o imieniu Kep. Brak ciężkiego dydaktyzmu to jeszcze jedna z zalet opowieści Beatrix Potter.