Ryby najłatwiej łowić na dźwięki fletu lub cytry, Żmija powstała piątego dnia Dzieła Stworzenia, a tajemnica mądrości i piękna Kotów pozostanie niezgłębiona na wieki wieków (w każdym razie tak powiedział Stwórca). Publikujemy fragmenty Bestiariusza (wyd. Luna House), autorstwa Michała Komara z ilustracjami Pawła Kowalewskiego.
O RYBACH
O Rybach wiadomo, że lubują się w muzyce. Czynią to wszakże ponad potrzebę, co niekorzystnie wpływa na ich los. Rybacy znad jeziora Marea łowią szprotki, kusząc je śpiewem przy akompaniamencie glinianych kastanietów. A Ryby, jak wytrawne tancerki, podskakują w rytm pieśni i wpadają prosto w sieci rozciągnięte tam na ich zgubę [1]. Murenę przywabia się głosem fletu, przypominającym świst węża, i w ten sposób się ją chwyta [2].
Jeśli jakiś rybak zobaczy pływającą pod taflą wody rozłożystą pastinakę (raję) i zacznie śpiewać żartobliwe i zaczepne piosenki, a do tego zagra na aulosie, wówczas zwabiona grą pastinaka wypłynie na powierzchnię (wiadomo, że ma słuch wrażliwy na melodyjne dźwięki). Podczas gdy rybak dalej ją wabi swymi czarami, ktoś inny podsuwa więcierz i wyciąga Rybę. Najbardziej jednak zdumiewający jest fakt, że zauroczona muzyką pastinaka nie rozumie, co się z nią stało i co ją czeka w najbliższej przyszłości, tak jest zasłuchana [3]. Podobnie bywa z barwenami.
Dawnymi laty toczono spór o to, czy bardziej przydatnymi w czasie połowów są aulos, flet i inne instrumenty dęte, czy też cytra, kitara i inne chordofony szarpane. Echa sporu znajdujemy w exemplum noszącym tytuł Cytrzysta i ryby, zawartym w Gesta Romanorum.
Otóż cesarz Tyberiusz – Tiberius Claudius Nero (42 p.n.e. – 37 n.e.) – odczuwał niezwykłą rozkosz, słuchając muzyki. Pewnego razu, gdy był na łowach, dobiegły go gdzieś z prawej strony dźwięki cytry, a ich miękkość tak go zachwyciła, że omal nie stracił zmysłów [4].
Tu trzeba pamiętać, że Tyberiusz był człowiekiem wielkiego rozsądku, stalowej woli, ze spokojem znosił uwłaczające o sobie pogłoski i obelgi, mówiąc, że „w wolnym państwie język i myśli muszą być wolne” [5]. Często ofiarowywał swą radę i pomoc urzędnikom rozpoczynającym sprawy w sądzie, siadywał obok nich lub naprzeciwko, w pierwszym rzędzie; jeśli rozeszła się pogłoska, że ktoś z podsądnych dzięki wpływom ujdzie kary, nagle zjawiał się na posiedzeniu i przypominał sędziom o treści ustaw, o ich obowiązku moralnym i o rodzaju przewinienia, jakie mają rozpatrywać. Jeśli obyczaje obywatelskie zaczynały upadać na skutek lenistwa lub złych nałogów, podejmował ich naprawę [6]. Współczując ludowi, głośno utyskiwał na niezmierny wzrost cen sprzętu gospodarstwa domowego oraz na to, że za trzy barweny płacono trzydzieści tysięcy sestercji, więc postawił wniosek, aby w zakresie żywności targowej Senat co rok miarkował ceny; zadbał o rozwój hodowli winorośli i ogórków – wino podawano mu przy każdym posiłku, a ogórki także i między posiłkami. Ukarał wygnaniem młodzież rozpustną obojga płci [7]; ograniczył obce wierzenia, młodzież żydowską pod pozorem służby wojskowej poprzerzucał do prowincji o niezdrowym klimacie, resztę tego ludu lub wyznawców podobnej wiary wypędził z Rzymu, grożąc karą wiecznej niewoli w razie nieposłuszeństwa [8]. Szczególnie troszczył się o zapewnienie bezpieczeństwa od napaści na drogach, od bandytyzmu i swawoli zamieszek, wzmacniając posterunki wojskowe na terenie całej Italii [9].
Wspierał sztuki: Aseliuszowi Sabinowi darował dwieście tysięcy sestercji za napisanie dialogu, w którym ów przedstawił spór Borowika [albo Pieczarki – MK], Figojadki, Ostrygi i Kwiczoła; ustanowił Instytut Rozkoszy, którego kierownictwo objął ekwita R.T. Caesonio Prisco; w zaciszu swego pałacu na Capri wymyślił urządzenie apartamentu pełnego sof jako miejsce tajemnych stosunków miłosnych – dokąd ściągnięci chłopcy i dziewczęta spleceni w potrójnym uścisku nawzajem się sobie oddawali, aby podniecić tym widokiem jego zmysły [10].
Obraz Parrazjusza (Parrasiosa z Efezu), na którym Atalanta ustami zadość czyni Meleagerowi, zapisano mu z zastrzeżeniem, że jeśliby treść obrazu go urażała, miast niego może otrzymać milion sestercji. Tyberiusz nie tylko wolał obraz od pieniędzy, lecz nawet umieścił go w swojej sypialni. Opowiadają też, że w czasie składania ofiar zachwycony urodą sługi podającego mu kadzidło nie mógł się powstrzymać i natychmiast, prawie z końcem obrzędu religijnego, uprowadził go na bok i spełnił akt z nim oraz z jego bratem fletnistą. Wkrótce kazał im obydwu połamać golenie za to, że nawzajem wyrzucali sobie ów sromotny czyn [11].
Zrozumiałe więc, że jeśli taki człowiek jak Tyberiusz omal nie stracił zmysłów, słysząc dźwięki cytry, to cytrzysta musiał być wybitnym muzykiem. Zaciekawiony cesarz zawrócił konia w stronę, skąd dochodziły słodkie dźwięki, i pomknął tam co sił. Kiedy podjechał ku owemu miejscu, ujrzał jezioro i siedzącego nad nim biedaka z cytrą, z której płynęła melodia tak nieporównana, że cesarz nie posiadał się z radości.
Rzekł: „Mój drogi, powiedz mi, jak to się dzieje, że twoja cytra dźwięczy tak miło?”.
Biedak odparł: „Panie, od przeszło trzydziestu lat siedzę nad tą wodą, a Bóg udzielił mi tej łaski, że gdy tylko dotykam strun mojej cytry, płynie melodia tak wspaniała, iż ryby wypływają z wody i dają się pochwycić dłonią, żywiąc mnie, moją żonę i moją rodzinę. Ale biada mi, od kilku bowiem dni z drugiej strony jeziora przychodzi pewien flecista i tak słodko gra na flecie, że ryby płyną do niego. Proszę cię więc, panie, jako potężnego władcę całego kraju, żebyś mnie wsparł przeciw owemu fleciście”.
Cesarz odrzekł: „Mój kochany, w jednym ci mogę tylko pomóc i na tym musisz poprzestać. Mam tu w torbie złoty haczyk, przymocujesz go do wędki i uderzysz w struny cytry, a wtedy na ich dźwięk przypłyną do ciebie ryby. Wyciągniesz je na brzeg, a flecista ze wstydem przed tobą ustąpi”.
Biedak spełnił to wszystko i wyciągnął Ryby na brzeg, zaś flecista odszedł zawstydzony – czytamy w Gesta Romanorum.
Wiedz zatem cytrzysto, wiedz też ty, flecisto, że talent – talentem, iskra boża – iskrą bożą, a życie jest takie, jakie jest; inne nie będzie.
A że Ryby lubują się w muzyce, to zupełnie inna sprawa.
O ŻMIJACH
Nie znamy bardziej przerażającego opisu Żmii niż ten od Leonarda da Vinci (1452‒1519): „Nosi ona w zębach nagłą śmierć i by nie słyszeć czarodziejskich zaklęć, zatyka sobie uszy ogonem” [12].
Nie ma innego stworzenia, o którym można tak samo powiedzieć, chyba że o człowieku, bo roznosząc śmierć, wymyślił tysiąc sposobów ogłuszania swego sumienia i omamiania duszy.
Żmije są rozmaite.
Wyziewy Żmii zwanej Aspis spalają trawę i pył ziemny na trzy kroki wokół, toteż nikt nie ośmiela się podejść do niej na odległość mniejszą niż siedem kroków, gdyż tak daleko sięga moc trucizny [13].
Żmija Prialis sprawia, że człowiek zapada w sen, z którego już nigdy się nie obudzi. Od ugryzienia Żmii Haemorrhois dostaje zaś krwotoku, który zawsze kończy się śmiercią.
Żmija Praester, gdy zaciśnie na kimś zęby, sprawi, że człowiek puchnie, a po śmierci jego ciało cuchnie w iście diabelski sposób [14].
I przypomnijmy, że gdy samiec Żmii parzy się z samicą, wkłada głowę do jej paszczy, ta czując rozkosz, ściska głowę zębami, odgryza ją i połyka – wtedy następuje zapłodnienie. Żmija nie znosi jajek, ale rodzi żywe potomstwo, które natychmiast zachowuje się, jak mu każe przypisana natura. Oto młode, przeżerając się przez łono matki, zjadają je, wydostając się na zewnątrz; mszczą się na niej w ten swoisty sposób za śmierć ojca. I dlatego święty Ambrosius Aurelius (ok. 339‒397) mówi, że Żmija jest najokrutniejszym, najzłośliwszym i najbardziej bezlitosnym zwierzęciem na świecie.
Taką, a nie inną piątego dnia Dzieła została stworzona Żmija – ku zadowoleniu Stworzyciela [15].
I jeszcze trzeba wiedzieć, że zdarzają się chwile, gdy Żmija wyrusza na wody, w których żyje murena, i tęsknie do niej śpiewa głosem podobnym do fletu, a wtedy ona przypływa [16]. Są tacy, co twierdzą, że nie jest to głos podobny do fletu, ale wyższy i donośniejszy, podobny do głosu aulosa. Jeszcze inni słyszeli nadzwyczajnie syczący syk, jakiego człowiek z pewnością nie umiałby wydać [17].
Murenę stworzył dzień wcześniej niż żmiję i też był bardzo zadowolony.
Murena, choć ryba, to podobna do węża. Jest ponura, podstępna i zła. Tak też wygląda. Ma straszny pysk z dwoma rzędami jadowitych zębów, przekrwione oczy i nie zna litości. Wrogo patrzy na ludzi i niełatwo ją oswoić, raz jednak to się udało cenzorowi Krassusowi, który kazał ją ozdobić kolczykami i naszyjnikiem. Z wdzięczności podpływała do niego, gdy ją wołał, i jadła mu z ręki [18], a kiedy umarła – gorzko zapłakał. Także Hortensius płakał po śmierci ulubionej mureny [19], czym wzbudził zdziwienie świadków.
I trzeba jeszcze wiedzieć, że zdarzają się chwile, gdy murena, słysząc pieśń Żmii i przejęta tęsknotą za takim związkiem dusz i ciał, który łączy namiętną radość z przeczuciem śmierci, wychodzi z morza na ląd, wsuwa się do jamy samca Żmii i splata z nim w uścisku. Tak mówi Elian, ale trochę inaczej mówi Achilles Tatius z Aleksandrii, zapewniając, że miłość rozpłomienia nie tylko ludzi i ptaki, ale i kamienie, czego dowodem związek magnetytu z żelazem, i znana ogrodnikom skłonność ku sobie palm żeńskich i palm męskich, i to, że rzeka wpływając do morza, łączy się z nim w wiecznym uścisku, a tajemnica miłości nieskończonej i niemożebnej skryta jest w związku zwierząt dwóch odmiennych rodzajów, mianowicie ryby mureny i samca Żmii. Bo murena, słysząc pieśń Żmii, wychodzi z morza, wpełza na skałę i czeka, aż przepełniony uczuciem samiec Żmii pozbędzie się jadu z kłów, co czyni chętnie i z wielką starannością, by nie skrzywdzić ukochanej, a gdy jest gotowy, ona zsuwa się ze skały – i oboje zaznają spełnienia, choć przecież są z obcych sobie światów [20]. Potem żegnają się ze łzami w oczach, wiedząc, że do następnego spotkania już nigdy nie dojdzie. Ryba spełza do morza, Żmija uzbraja się w jad i rusza w góry, w nieznane.
To trzeba wiedzieć o tajemnicy, której słowem nie da się objaśnić, lecz trzeba ją przeżyć, by przekazać dalej, że jest ponad wszelkie rozumienie.
O KOTACH
Przyglądając się różnym rodzajom dzikich zwierząt, bydła i wszelkim zwierzętom pełzającym po ziemi oraz mężczyźnie i niewieście, Stwórca rzekł: „Niech tajemnica mądrości i piękna Kotów pozostanie niezgłębiona na wieki wieków, amen”.
Fragmenty pochodzą z Bestiariusza, Michał Komar, ilustracje: Paweł Kowalewski, wyd. Luna House
Przypisy: