Malutki Lisek i Wielki Dzik to stworzeni przez Berenikę Kołomycką bohaterowie już czterech komiksów zatytułowanych Tam, Najdalej, Świt i Tamtędy. Pierwowzorami tych zwierzęcych postaci są sama autorka i jej przygarnięty ze schroniska pies Foks. Punktem wyjścia dla komiksowych przygód była relacja Kołomyckiej z psem, który za nią tęsknił. Artystka metaforycznie opowiada o trudnych sprawach i różnych emocjach, takich jak samotność, tęsknota czy strach. Zwierzęcy kostium nie tylko pozwala jej na charakterystyczne dla literatury dziecięcej uproszczenia, lecz także zapewnia konieczny dystans i odpowiednią wrażliwość. Artystka stworzyła własny bestiariusz. Jętka, która żyje tylko dobę, jest świetną metaforą nieuchronnej straty, pozwala też wyjaśnić, jak radzić sobie ze smutkiem. Wilk stepowy nie tylko świetnie obrazuje alienację z wyboru, lecz także symbolizuje strach przed emocjonalnym zaangażowaniem.
Kołomycka maluje akwarelami. Jej prace są ekspresywne i pełne rozmachu. Kolorystyka często oddaje emocje towarzyszące bohaterom. Artystka operuje dość dużymi kadrami, wielokrotnie sięgając po całostronicowe ilustracje. Dzięki temu jej prace są przejrzyste i czytelne nawet dla maluchów, a także bardzo efektowne. Przygody liska i dzika czytam od dawna mojej, teraz już czteroipółletniej, córce. Lonia unika smutnych historii, woli te bardziej rozrywkowe. Chyba najbardziej przypadł jej do gustu pierwszy tom. Kolejne są nieco trudniejsze w odbiorze i będą atrakcyjniejsze dla pięcio-, sześciolatków. Zaletą tych komiksów jest też i to, że wydane już cztery tomy pozwalają na wybór różnych gatunkowo opowieści. W tym roku ukaże się piąta część, na którą czekam razem z Lonią.