Bezprecedensowy ekumenizm Bezprecedensowy ekumenizm
i
Ilustracja: Joanna Grochocka
Opowieści

Bezprecedensowy ekumenizm

Tomasz Wiśniewski
Czyta się 2 minuty

Era kolonialna w Brazylii to epoka pod wieloma względami wyjątkowa, która doprowadziła do wielu fascynujących syntez. Oczywiście przede wszystkim rasowych. Gdy białym panom zabrakło białych kobiet (co było nieuchronne), doszło do chyba bezprecedensowego wymieszania się ras pochodzących z trzech różnych kontynentów: z jednej strony portugalscy kolonizatorzy, z drugiej – indiańscy oraz afrykańscy niewolnicy.

Był to również czas spotkań różnych kultur – w tym w dziedzinach mniej oczywistych. Chciałbym napisać kilka słów o tej dziedzinie, w której specjalizowały się wszystkie trzy wymienione kultury, czyli o magii. Ściślej mówiąc, o jednym z najpopularniejszych jej rodzajów – magii miłosnej.

Portugalczycy przywieźli ze sobą do Nowego Świata średniowieczne zabobony i przesądy dotyczące afrodyzjaków – ich rozpowszechnienie badacze wywodzą z faktu braku mężczyzn w samej Portugalii, co miało doprowadzić do istotnej społecznie damskiej rywalizacji, ujawniającej się m.in. w formach magicznych. Na ten podatny grunt trafiła niestroniąca od magii kultura Afrykanów, wspierana przez wierzenia i praktyki Indian. Zdaniem badaczy afrykańska magia rozwijała się przede wszystkim wokół problematyki płodności, szczególnie ochrony życia ciężarnej kobiety. Wszystko to doprowadziło do zawrotnego połączenia liturgii katolickiej, rytuałów indiańskich i magicznych „metod” afrykańskich.

Informacja

Z ostatniej chwili! To druga z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Z usług czarowników zwanych macumbeiros chętnie korzystała klasa białych panów, tak by zapewnić sobie wierność i oddanie swoich niewolnic. Ich skuteczność miały potwierdzać przekazy o starych i zgrzybiałych plantatorach cukru, którzy dzięki poradom macumbeiros otaczali się młodziutkimi Mulatkami. Agrippino Grieco pisał o pewnym baronie, który „w wieku lat osiemdziesięciu pieścił jeszcze młodziutkie i mniej młode pokojówki”.

W latach 30. XX w. brazylijski antropolog Gilberto Freyre opublikował kilka przepisów magicznych, jak stworzyć silny afrobrazylijski afrodyzjak, nie zawsze precyzując jednak, czy mają one zastosowanie dla każdej płci. Jednym z nich był rodzaj mocnej kawy: café mandingueiro – magicznej kawy wymieszanej z cukrem i skrzepami krwi menstruacyjnej. Inna technika jest mniej kontrowersyjna i być może łatwiejsza: nie wymaga krwi, lecz koszuli, w której kobieta spała przynajmniej przez dwie noce z rzędu. Przy użyciu tej koszuli filtruje się kawę, a napój trzeba pić dwa razy dziennie – do obiadu i do kolacji. W sporządzaniu tych płynów przydatne są wszelkie wydzieliny męskie i kobiece: ślina, pot, łzy, ścinki paznokci, włosy spod pachy, włosy łonowe, sperma. Według dawnych afrobrazylijskich czarownic substancje te „zmiękczają najtwardsze serca”. Wspomnijmy jeszcze o ciekawym przypadku magii sięgającej po symbole chrześcijańskie: Mulatki kradły koszule mężczyzn, którymi były zainteresowane, by wyciąć z nich krzyże.

Historia magii – podobnie jak historia nauki – to także dzieje wykorzystywania zwierząt. Cechą charakterystyczną afrobrazylijskiej magii było używanie żab. Jeśli chciało się zatrzymać przy sobie kochanka, trzymało się pod łóżkiem żabę w garnku żywioną mlekiem. Inny sposób, zdecydowanie bardziej okrutny, polegał na umieszczeniu w żabiej gębie resztek po jedzeniu ukochanego i zaszyciu jej. Gdy zaś planowało się zdradę męża, nad jego śpiącym ciałem wykonywano znak krzyża igłą z nawleczoną zieloną nitką, a następnie zaszywało się żabie oczy.

Nie pozostaje mi na koniec nic innego, jak wyrazić nadzieję, że oprócz kradzieży schnącej koszuli nikt z czytelniczek i czytelników nie wypróbuje tych receptur.

ilustracja: Joanna Grochocka
Ilustracja: Joanna Grochocka

Czytaj również:

Wyczekane opętanie Wyczekane opętanie
i
ilustracja: Joanna Grochocka
Opowieści

Wyczekane opętanie

Tomasz Wiśniewski

Katolickie wyobrażenia przyzwyczaiły nas do demoniczności zjawiska opętania, które wymaga egzorcyzmu i które jest zasadniczo jednym z najgorszych doświadczeń, jakie może się nam przydarzyć. Jednakże z punktu widzenia religioznawczego opętanie niekoniecznie musi mieć taki charakter. Nawet przeciwnie, dla wielu kultur opętanie jest stanem właściwie pożądanym, istotnym dla życia religijnego i trwałości danego społeczeństwa.

W naszym kręgu kulturowym bardzo znanym przypadkiem opętania są również starożytne bachantki, opisane przez Eurypidesa, które rozdzierały dłońmi ofiarowane Dionizosowi zwierzęta. Można jednak odnieść wrażenie, że to w kulturach afrykańskich opętanie występuje najczęściej. Te, które występują w Ameryce Środkowej, są często efektem wpływów wierzeń afrykańskich, które przypłynęły tam razem z afrykańskimi niewolnikami (to przypadek słynnego voodoo).

Czytaj dalej