Co zostało z getta, będącego ostatnim adresem dla 40 tys. obywateli miasta i sceną drugiego co do wielkości zrywu powstańczego obywateli Polski żydowskiego pochodzenia? Lista pamiątek jest łatwa do zapamiętania nawet przez najbardziej opornych. Pierwsza to nieduży pomnik na byłym gettowym cmentarzu. Prócz tego w miejscu, gdzie powieszono Icchoka Malmeda (zginął za oblanie niemieckiego żołnierza żrącą substancją) wisi skromna tablica. I to by było na tyle.
Sierpień, miasto pod niemiecką okupacją. Pożary fabryk są znakiem do rozpoczęcia walki z wielokrotnie silniejszym wrogiem. Powstańcy mają bardzo mało broni, Niemcy do walki rzucają czołgi i lotnictwo. Brzmi znajomo?
Tak było w Białymstoku, w sierpniu 1943 roku.
Mała uliczka, pierwsza w prawo za wiaduktem kolejowym. Nawet nie ma na niej asfaltu, ale to nic dziwnego – to tylko dojazd do garaży. Idę do końca. Za ostatnim garażem drogę zamyka nasyp kolejowy. Po lewej jest ogrodzenie z metalowej siatki, a zaraz za nim wysoki, trzymetrowy mur okalający teren elektrociepłowni. Dalej pójść się nie da.
Garaże to królestwo śmiecia. Kontemplacji puszek po piwie, plastikowych butelek, pojemników po oleju i samochodowych resztek towarzyszy szum zza nasypu – auta suną po przelotowej ulicy tuż za nasypem. Właśnie tutaj załadowano do wagonów i zawieziono na śmierć 30 tys. ludzi.
Kilometr kwadratowy
Białystok, jak większość polskich miejscowości, Żydów nie lubi. Kiedy byli – robiono wiele, żeby ich wpływ na miasto zminimalizować. Kiedy ich nie ma – Żydów wypiera się, pamięć o nich jest niewygodna i niepotrzebna, a antysemityzm w takiej lub innej formie regularnie wybija na powierzchnię.
A przecież Białystok to było miasto Żydów. Tuż po odzyskaniu niepodległości (Niemcy opuścili miasto w lutym 1919 r.) Tymczasowy Komitet Miejski zarządził utworzenie tzw. Wielkiego Białegostoku. Polegało to na klasycznym, jakbyśmy to dziś powiedzieli, gerrymanderingu, czyli włączeniu do granic miejskich okolicznych wsi. Tylko w ten sposób chrześcijanie mogli zdobyć większość mandatów w pierwszych po odzyskaniu wolności wyborach.
Tuż przed wybuchem wojny na 107 tys. białostoczan Żydów było ponad 40 tys. Duża część przemysłu, mnóstwo małych fabryk i warsztatów w tym przemysłowym mieście – to były przedsięwzięcia z udziałem kapitału żydowskiego. Znaczną część życia kulturalnego oraz gospodarczego tworzyli Żydzi. Po inwazji Niemiec na ZSRR (do w którego w 1939 r. przyłączono wschodnie tereny Polski) maszyna Zagłady ruszyła niemal natychmiast. Już 27 czerwca 1941 r. Niemcy zrównali z ziemią żydowską dzielnicę Szulhof, a dominującą nad nią Wielką Synagogę spalili z około dwoma tysiącami ludzi w środku. Pozostałych Żydów razem z tymi, których wysiedlono z okolicznych miasteczek i wsi, zamknięto w utworzonym 26 lipca 1941 r. getcie. Około 50 tys. ludzi ściśnięto na obszarze nieprzekraczającym kilometra kwadratowego.
Warunki bytowe były tragiczne. Pracujący po kilkanaście godzin dziennie ludzie mieli przydział 500 gramów chleba, potem racje zmniejszono do 300 gramów. Bezrobotni, a takich było wielu, nie mieli żadnych kartek na żywność, więc pozostawał im jedynie czarny rynek. Dodatkowo bez zaświadczenia z zakładu pracy mogli być w każdej chwili wywiezieni do Treblinki, co było jednoznaczne ze śmiercią. Jedynym sposobem zdobycia dodatkowej żywności był przemyt spoza getta, karany zastrzeleniem na miejscu. Obrazu rozpaczliwej wegetacji w getcie dopełniały wszechobecne choroby, szerzące się błyskawicznie w tych straszliwych warunkach.
W 1942 r. w getcie powstała Antyfaszystowska Organizacja Bojowa. Pierwsze akty oporu miały miejsce na początku lutego następnego roku, podczas pierwszej akcji likwidacyjnej. Do obozu zagłady w Treblince wywieziono wówczas około 10 tys. ludzi, a tysiąc zastrzelono na miejscu.
Cztery dni
Druga akcja niemiecka, mająca na celu całkowitą likwidacją getta, rozpoczyna się 16 sierpnia 1943 r. Odpowiedzią AOB jest wybuch powstania.
Sygnał do rozpoczęcia walki to pożar wzniecony w ogrodzie Judenratu przez członkinie ruchu oporu: Miłkę Datner, Basię Kaczalską, Chaję Białą i Fanię Halperin. Około 9.30 rano rozpoczyna się bitwa z Niemcami w okolicy Smolnej. Tędy, poprzez wyłom w parkanie otaczającym getto, powstańcy chcą uciec do pobliskich lasów. Gromadzi się tu większość bojowników, tu także jest jedyny posiadany przez nich karabin maszynowy. Starcie kończy się klęską. Wprawdzie udaje się im przebić przez parkan oddzielający getto od reszty miasta, ale nikt nie zdołał pokonać skoncentrowanego ognia niemieckiej broni automatycznej zgromadzonej na pobliskim nasypie. Pozostali przy życiu powstańcy wycofują się do bunkra przy ulicy Ciepłej.
Tymczasem Niemcy sprowadzają posiłki. Główną bramą getta przy ulicy Sienkiewicza wkracza piechota wsparta przez trzy lekkie czołgi i samochód pancerny. Kolumna przesuwa się w kierunku ulicy Jurowieckiej ostrzeliwana przez bojowników, starających się opóźnić jej przemarsz. W okolicach Ciepłej, gdzie walką kierują przywódcy powstania, Daniel Moszkowicz i Mordechaj Tenenbaum, opór tężeje. Obrońcy usiłują związać Niemców walką, sądząc, że pomogą w ten sposób oddziałom walczącym na Smolnej. Tam jednak walki już ustały, a niemiecka broń pancerna, z którą słabo uzbrojeni partyzanci nie mają żadnych szans, szybko miażdży powstańców. Bojownicy bronią się jeszcze w pobliżu Nowogrodzkiej, ale i tam zostają pokonani przez czołgi. Niedobitki chronią się w pobliskim budynku fabryki, który wkrótce zostaje zbombardowany.
Nocą walka wybucha na nowo. Powstańcy ponownie próbują przebić się przez parkan, atakują również niemiecki posterunek w nadziei na zdobycie broni. Obie akcje kończą się porażką.
Następnego ranka Niemcy rozpoczynają metodyczne przeszukiwanie getta, zaś na jego obrzeżach ustawiają karabiny maszynowe i wozy pancerne. Bojownicy nie mają już możliwości stanąć do otwartej walki, koncentrują się zatem na obronie poszczególnych fabryk i kamienic.
18 sierpnia pozostają właściwie tylko trzy punkty oporu. Umocniony bunkier przy ulicy Chmielnej 7 (w którym jest radioodbiornik oraz zapasy żywności i amunicji) zostaje zdobyty przez Niemców następnego dnia, a 72 broniących go powstańców ginie rozstrzelanych przy Jurowieckiej 82.
Sztab przy Ciepłej 13 i szpital przy Fabrycznej bronią się do 20 sierpnia. Tego dnia, według przekazów nielicznych ocalałych powstańców, Tenenbaum i Moszkowicz popełniają samobójstwo. To koniec.
Walka, której celem była nie tyle godna śmierć, ile ucieczka do pobliskiej Puszczy Knyszyńskiej nie mogła zakończyć się inaczej. Powstańcy byli kiepsko uzbrojeni i wyniszczeni wielomiesięcznym głodem, Niemcy zaś wyciągnęli lekcję z wcześniejszego powstania w getcie warszawskim. Korzystając z miażdżącej przewagi, szybko zepchnęli bojowników na wschodni brzeg rzeki Białej, gdzie drewniana zabudowa nie dawała powstańcom niemal żadnej osłony. Po czterech dniach walk likwidacja getta została zakończona, a do komór gazowych w Treblince wywieziono ponad 30 tys. ludzi.
Lista
Co zostało z getta będącego ostatnim adresem dla 40 tys. obywateli miasta oraz sceną drugiego co do wielkości zrywu powstańczego skazanych na zagładę obywateli Polski żydowskiego pochodzenia? Lista pamiątek jest łatwa do zapamiętania nawet przez najbardziej opornych. Pierwsza to nieduży pomnik na byłym gettowym cmentarzu przy Żabiej. Prócz tego w miejscu, gdzie powieszono Icchoka Malmeda, (zginął za oblanie niemieckiego żołnierza żrącą substancją w akcie samoobrony) wisi skromna tablica. I to by było na tyle.
– Przy ulicy Malmeda mieszkam ze 25 lat – mówi mi Aśka, menadżerka w dużej podlaskiej firmie. – Wiem, że wcześniej było tu getto i nawet wiem, że Malmed to był Żyd zamordowany przez Niemców. Jednak na temat getta nic więcej mi nie wiadomo.
Przy ulicy Malmeda mieszka też Agata, fotografka.
– Nie myślę o przeszłości. Pewnie jest tak, że historia getta powinna być jakoś bardziej wyeksponowana, ale myślę, że w ogóle my, jako mieszkańcy miasta, nie bardzo chcemy o przeszłości pamiętać – mówi. – Ja o tym wszystkim to mogę tylko przeczytać, dać reakcję „Wrr” pod postem na Facebooku, a potem dokończyć kawę, i tyle – dodaje.
Z ulicy Malmeda na róg Jurowieckiej i Sienkiewicza idzie się z pięć minut. To ścisłe centrum. Nad całym kwartałem dominuje szary kontur galerii handlowej. Nieco dalej widać dźwigi oraz jaskrawopomarańczowe kurtki robotników stawiających apartamentowce z Jagiellonią w nazwie. Nad wszystkim unosi się dudniący bas autobusowych diesli i wszechobecny zapach tłuszczu z pobliskiego baru. Tutaj była główna brama getta.
Aśka: – Jeśli ktoś nie interesuje się historią i nie poszuka wiedzy na własną rękę, to na pewno niczego o getcie się nie dowie. Władze miejskie chyba powinny zadbać o to, postawić jakąś tablicę. Mam wrażenie, że ich nie obchodzi nic poza politycznymi rozgrywkami i nabijaniem sobie kieszeni. Miasto ich nie obchodzi po prostu. A wiesz, ja nie wiedziałam, że w getcie było powstanie.
To nie jest tak, że w blisko trzystutysięcznym Białymstoku nie ma ani jednej osoby, która chciałby przywrócić pamięć o wydarzeniach z 1943 r. Jest na przykład Radek – działacz i animator lokalnych społeczności.
– Chciałbym, żeby była wyznaczona granica getta, na przykład odrębnym pasem bruku, tak jak w Warszawie – mówi. – W skali budżetu miejskiego koszt jest znikomy. Zgłaszałem to nawet na sesji rady miasta, ale to jest tak, że możesz pomysł rzucić, zostaniesz uważnie wysłuchany, ale nic z tego nie będzie – dodaje.
Co grozi pożarem?
Gdzie dokładnie znajdował się główny schron powstańców, nie sposób stwierdzić. Nie ma śladów po dawnej ulicy Chmielnej, gdzie pod numerem siódmym znajdowała się powstańcza kryjówka z wejściem sprytnie zamaskowanym w studni. Jeśli dobrze czytam stare mapy, to teraz w tym miejscu jest po prostu chodnik i kawałek trawnika. Kiedy Niemcy odkryli to miejsce, 72 znajdujące się tam osoby popędzono siedemset metrów w dół ulicy Ciepłej, w kierunku skrzyżowania Jurowieckiej i Kupieckiej. Tam wszyscy zostali zabici.
Dziś w miejscu masowej egzekucji jest wjazd na zaplecze galerii handlowej. Gdyby się uprzeć, trzeba by złożyć wieniec mniej więcej pod witryną placówki banku.
Kilkaset metrów dalej jest plac zabaw między blokami. Huśtawka, piaskownica, dwie ławki dla rodziców. Gdzieś tutaj była uliczka Smolna, najpewniej nawet niewybrukowana. To tu, w trzymetrowym parkanie zwieńczonym drutem kolczastym, miał zostać przebity otwór prowadzący na wolność. Nie wiadomo, ile osób zginęło, próbując uciec do lasu, wiadomo tylko, że na nasypie kolejowym naprzeciwko ogrodzenia getta Niemcy ustawili karabiny maszynowe, które wycelowano w biegnących ludzi.
Radek nie ma wątpliwości: – Nie ma informacji w przestrzeni publicznej o getcie i powstaniu. Jeśli nie trafisz przypadkiem na pomnik przy ulicy Żabiej, to niczego się nie dowiesz.
Wspomniany pomnik to jedyne miejsce, w którym upamiętniony jest fakt istnienia getta w Białymstoku i to, że w ogóle było tam jakieś powstanie.
Tutaj założono cmentarz po tym, jak mur getta odciął Żydów od ich nekropolii na Wschodniej. Gettowy kirkut został zrównany z ziemią na początku lat 70. minionego wieku. W jego miejscu założono park, a z cmentarza pozostała nieduża tablica przywołująca pamięć około 3,5 tys. ludzi zamordowanych w „akcjach eksterministycznych” (sic!).
Obok jest kawałek wyłożonego betonowymi płytami placu, noszącego imię Mordechaja Tenenbauma i ufundowany w 1946 r. przez pozostałych przy życiu Żydów skromny pomnik Bohaterów Powstania w Getcie. Zza bloków dobiega szum miasta, ale to raczej spokojne miejsce. Jeszcze w zeszłym roku stał tu budynek, z którym wiąże się ciekawa historia. Zbudowany w 1924 r. piętrowy, drewniany dom był jednym z nielicznych reliktów zabudowy getta, który przetrwał do XXI w. Po wojnie znalazł się w zasobach białostockiego Zarządu Mienia Komunalnego i szybko stał się przystanią dla tzw. trudnych lokatorów. Pod koniec 2018 r. miasto zadecydowało o jego rozbiórce. Sprzeciw zgłosił konserwator zabytków, a przedstawicielka Gminy Wyznaniowej Żydowskiej w Warszawie na Białystok oraz województwo podlaskie zaproponowała przejęcie pustostanu i umieszczenie w nim muzeum białostockich Żydów. Wówczas zaprotestowali mieszkańcy – okazało się, że stojący w tym miejscu od międzywojnia dom nagle zaczął stanowić zagrożenie pożarowe, a w tym miejscu bardzo przydałby się parking. Budynek wyburzono.
Dwie pamięci
Nieobecności getta w przestrzeni publicznej towarzyszy również nieobecność w sieci. Na oficjalnej stronie miasta możemy znaleźć kilka propozycji wycieczek – szlakiem fabrykantów albo drewnianej architektury. Tematu obecności jakichkolwiek Żydów w mieście dotyka – i to bardzo zdawkowo – szlak śladami Ludwika Zamenhofa. O getcie, jego bohaterach i jego zagładzie nie ma nic.
Radek: – Myślę, że Białystok ma dwie pamięci – tę do 1944 r. i tę po 1944 r. Ludzie nie tyle nie chcą pamiętać, ile po prostu nie wiedzą o żydowskiej historii miasta. Nawet osiemdziesięcioletni staruszkowie z mojego bloku. To władze miasta powinny zadbać o edukację i pamięć, ale jakoś nie chcą tego robić.
Agata: – Tylu tych Żydów tu było, ale nie przyjeżdżają wycieczki z Izraela tak jak do Krakowa czy Warszawy. Czasem tylko spotykam grupy osób mówiących po angielsku, pytają, gdzie jest jakaś tablica dotycząca getta. I ja nie umiem im pomóc, nie wiem, gdzie ona jest.