Bieszczady mają w sobie pewną trudną do zdefiniowania słowami magię, która odróżnia je od Tatr, Pienin czy Gór Stołowych. Wyjątkową atmosferę, która w jakimś stopniu wynika z uwarunkowań historycznych i społecznych regionu, położonego na newralgicznym styku trzech geograficznych granic państwowych. Jakąś tajemnicę, unoszącą się w powietrzu, ekscytującą niewypowiedzianą obietnicę. Tę magię tworzą przenikające się kultury i traumy tamtejszej społeczności, ale i krajobraz – malownicze połoniny, otulone mgłą mroczne kotliny. Ci, którzy wpadli na pomysł, by osadzić w Bieszczadach akcję serialu opowiadającego o ścierających się z zagrożeniami zewnętrznymi i wewnętrznymi pogranicznikach, trafili w przysłowiową dziesiątkę. Trzeci sezon Watahy służy za najlepszy możliwy dowód.
Kolejna odsłona jednego z najlepszych polskich seriali tej dekady fabularnie stanowi bezpośrednią kontynuację wydarzeń z poprzednich sezonów. Rebrow powraca do straży granicznej, by służyć i chronić, lecz złamany doświadczeniami minionych lat, zbyt często przekracza granice prawa i wykorzystuje zapatrzonych w jego mit młodszych kolegów, by toczyć nierówne boje z odradzającymi się niczym głowy hydry organizacjami przestępczymi. Rozwój wydarzeń zmusi go do stawienia czoła – wraz z prokuratorką Dobosz, komendantem Markowskim i resztą – pozbawionym skrupułów handlarzom ludźmi. Są pościgi i intrygi, małe ludzkie dramaty i zaskakujące zgony popularnych postaci, a historia w przejmujący sposób zatoczy koło i zleje się z wydarzeniami z prologu pierwszego odcinka pierwszego sezonu.
Oznacza to, że poza stopniowym rozwijaniem śledztwa i relacji między bohaterami reżyserki Olga Chajdas i Kasia Adamik muszą dozować informacje o zawiłej, wielosezonowej intrydze, które wpływają na to, jak zmienia się nasze postrzeganie postaci. Wywiązują się z tego zadania wzorowo, gdyż społeczno-polityczne konteksty związane z kryzysem uchodźczym w Europie traktują jako interesujące tło, skupiając się na humanistycznym wydźwięku scen. Na różnych strategiach radzenia sobie z dziedzictwem pozostawionym przez zmarłych rodziców. Na twarzy odważnego mężczyzny, który infiltruje gang transgranicznych przemytników, ale w pewnym momencie zostaje zmuszony, by udowodnić swoją lojalność poprzez zabicie niewinnej osoby. Na ujęciu dwóch modlących się wspólnie kobiet, które zostały przypadkiem uratowane przez polską straż graniczną przed seksualnym niewolnictwem.
Pośród tej sensacyjnej zawieruchy oraz pozbawionych łatwego ironizowania refleksji na temat ewoluujących nastrojów społecznych, najpiękniejsze i najbardziej pamiętne są właśnie sceny kruchego ludzkiego kontaktu ponad podziałami. Chwile, w których postaci – choćby Rebrow i Dobosz – uświadamiają sobie, jak bardzo są dla siebie ważni, bez przymusu stawiania kropki nad „i”. Prawda jest natomiast taka, że gdyby nie bieszczadzki urok, Wataha byłaby tylko solidnym kryminałem. Dobrze zdają sobie z tego sprawę zarówno reżyserki i scenarzyści pod wodzą Piotra Szymanka, jak i autorzy zdjęć Tomasz Augystynek i Tomasz Naumiuk. Spektakularne ujęcia z drona sprawiają, że Bieszczady przypominają Appalachy czy Góry Skaliste z amerykańskich filmów, a kadrowanie wyglądających jak ruchome kreski ludzi przedzierających się przez ogrom surowej natury robi kolosalne wrażenie. Tak jak sekwencja dramatycznej obławy o zmierzchu pośród zaśnieżonych lasów i polan, i inne podobne inscenizacyjne i realizacyjne majstersztyki.
Wataha 3 to nie tylko serial, to również wizualne doświadczenie. Warto o tym pamiętać.