Biskup i szakal Biskup i szakal
Przemyślenia

Biskup i szakal

Łukasz Chmielewski
Czyta się 4 minuty

Albumy Andzia i Anubis. Thin Places zabierają czytelnika w odrealnioną podróż, która jest okazją do poznania tajemnic ludzkiej natury.

Malarka i rysowniczka komiksów Joanna Karpowicz od ponad dekady tworzy obrazy, na których pojawia się Anubis, mężczyzna z głową szakala. Bohater jej prac nosi garnitur albo drelich, jeździ pociągiem lub rowerem, stołuje się barze szybkiej obsługi albo popija wino w restauracji. Świat z obrazów Karpowicz jest retro, trochę przypomina pocztówkę sprzed lat, ale zarazem nietrudno się w nim odnaleźć. Przemek Truściński jest ilustratorem i rysownikiem komiksów. Swoje prace podpisuje pseudonimem Trust. Jego (często czarno-białe) grafiki są szczegółowe i pełne epickiego rozmachu, co świetnie sprawdza się zarówno przy kreacji fantastycznych i futurystycznych światów, jak i reportażowego dokumentu. W Andzi Truściński ilustruje niemal stuletnie wiersze przodka, biskupa Piotra Mańkowskiego. Z kolei Anubis. Thin Places to antologia blisko 130 obrazów z człowiekiem o głowie szakala. Formalnie i warsztatowo te albumy są kompletnie różne, ale Karpowicz i Truściński docierają do tego samego miejsca: stołu operacyjnego, na którym odbywa się symboliczna i surrealistyczna wersja Lekcji anatomii doktora Tulpa Rembrandta.

Bóg, który został człowiekiem

Karpowicz maluje realistycznie, nie stroni od żywych, podkreślanych słońcem kolorów, ale często operuje barwami mrocznymi i o niskim nasyceniu. Jej twórczość od razu kojarzy się z dziełami Edwarda Hoppera. Malarka umiejętnie zatrzymuje na płótnie pojedynczą chwilę, wokół której opowiada możliwie kompletną historię. Nieco melancholijne, wręcz sielskie obrazy czasem podszyte są strachem i bólem. Dużo w nich samotności i wyobcowania. W cyklu Anubis. Thin Places Karpowicz opowiada mimochodem. Prace z Anubisem nie tworzą formalnie narracyjnego cyklu, ale zestawione ze sobą są wizualnym zapisem opowieści o człowieku.

Informacja

Z ostatniej chwili! To pierwsza z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

"Anubis. Thin Places", Joanna Karpowicz
„Anubis. Thin Places”, Joanna Karpowicz

Artystka wbija mężczyznę o twarzy psa niczym kolec w ciało w różnego typu sceny o charakterze realistycznym. Jej bohater raz jest sprzątaczem, kiedy indziej cieszy się życiem nad brzegiem basenu, patrząc na skaczące do wody kobiety, może być każdym: biedakiem i bogaczem, robotnikiem i intelektualistą, miejscowym i przybyszem. Takie ujęcie sprawia, że w zależności od osobistego doświadczenia można różnie odbierać jej prace, zawsze jednak łatwo w nich odnaleźć własną perspektywę. Anubis jest jednak czymś więcej niż przyciągającym uwagę obiektem, który katalizuje doświadczenia widza. Niektóre z prac Karpowicz są przesycone napięciem i złem, inne zagrożeniem i lękiem. Anubis raz wywołuje niepokój i strach, kiedy indziej jest symbolem zastraszenia i przerażenia. Ta ambiwalencja nie tylko dynamizuje odbiór prac (zwłaszcza zgromadzonych w albumie) i zaskakuje odbiorcę, ale przede wszystkim zaciera granicę między ofiarą a napastnikiem, między dobrem a złem. Artystka, pokazując Anubisa w hopperowskich dekoracjach, nieustannie balansuje między fikcją a prawdą, między rzeczywistością a przewidzeniem. Doszukiwanie się w tym cyklu prac dyskursu teologicznego wydaje się nieuzasadnione, choć bohater, który wizualnie przypomina egipskie bóstwo (i nazywa się jak ono), a przez strój i zachowanie zostaje „uczłowieczony”, niewątpliwie sam przywołuje takie konotacje. Bardziej zasadna jest odwrotna perspektywa, w której Anubis nie jest ani zdegradowanym bóstwem, ani kamieniem rzuconym w krzyż, ale jawi się jako symbol sakralizacji codzienności i człowieka.

"Anubis. Thin Places", Joanna Karpowicz
„Anubis. Thin Places”, Joanna Karpowicz
"Anubis. Thin Places", Joanna Karpowicz
„Anubis. Thin Places”, Joanna Karpowicz
"Anubis. Thin Places", Joanna Karpowicz
„Anubis. Thin Places”, Joanna Karpowicz
"Anubis. Thin Places", Joanna Karpowicz
„Anubis. Thin Places”, Joanna Karpowicz

Dziewczynka, która była niegrzeczna

Truściński pracował trzy lata nad ilustracjami do Andzi. Stworzył ich prawie 120. Piotr Mańkowski poświęcił dziewięć wierszy kuzynce, która jako dziecko spędzała z nim wakacje. Nie ma pewności, kiedy biskup je napisał. Najprawdopodobniej na początku lat 30. XX w., niedługo przed śmiercią. Wiersze otwiera kilkuwersowa rymowanka – przestroga, którą można upominać dziewczynkę: „Nie głaszcz, Andziu, tego kotka, bo cię drapnie – rzecze ciotka. Andzia ciotki nie słuchała. I koteczka pogłaskała”. Po niej następuje opis kary za nieposłuszeństwo: „Kotek drapnął ją pazurkiem. Krew się z szyi leje ciurkiem”. W kolejnych wersach Andzi dzieją się straszne rzeczy. Biskup operuje groteską i makabreską, a jego surrealistyczne wizje bywają brutalne. Częściowo źródeł takiego przedstawienia można by szukać w wieku autora (rozbrykana dziewczynka mogła przeszkadzać starszemu panu wypoczywać) lub reinterpretacji moralizatorstwa La Fontaine’a. Lektura każe jednak spojrzeć na Mańkowskiego jako na przewrotnego erudytę, którego interesowało wymyślanie surrealistycznych i przerażających emanacji zbrodni i kary. Biskup mógł też nie lubić dzieci. W jednym z wierszy lew rozgryza czaszkę Andzi i ryczy ze złości, bo w środku nic nie ma, dlatego dziewczynka w finale dostaje mózg cielaka kupiony u rzeźnika…

"Andzia"; Piotr Mańkowski, Przemysław Truściński
„Andzia”; Piotr Mańkowski, Przemysław Truściński

Celem recenzji nie jest ocena ani walorów literackich, ani tym bardziej ahistorycznie pedagogicznego aspektu twórczości Mańkowskiego. To pamiątka z przeszłości. Jej główną zaletą jest to, że stała się idealną pożywką dla Truścińskiego, który lubi tworzyć fikcyjne światy, często sięga po fantastykę, a tekst traktuje jako punkt wyjścia dla swoich prac, które nie są tylko ilustracją, ale rozwinięciem historii i jej graficzną interpretacją. Do wierszy przodka idealnie pasuje skupiony na detalu, operujący szrafunkiem, realistyczny styl Truścińskiego, który często buduje pojedynczą ilustrację z wielu mniejszych scen, snując w ten sposób mikropowieści graficzne. Efektem są skondensowane emocjonalnie i narracyjnie prace, które nie dość, że nie tracą nic ze swojej ekspresji oglądane samodzielnie (bez lektury), to wręcz zmuszają do zatrzymania się na nich (i do pominięcia tekstu). Truściński przykuwa uwagę odbiorcy nie tylko świetnym warsztatem i efektowną realizacją, lecz przede wszystkim także pytaniami, jakie stawiają widzowi jego prace. Ilustracje do Andzi łączą w sobie bajkę z imaginacją, lęk z ciekawością, realizm z fantastyką, życie ze śmiercią. Album jest także świetnie zaprojektowaną edytorsko książką, grafiki Truścińskiego organicznie zrastają się z tekstem, który często zostaje złożony tak, by wizualnie oddać sens zapisu (nieco w stylu poezji konkretnej).

"Andzia"; Piotr Mańkowski, Przemysław Truściński
„Andzia”; Piotr Mańkowski, Przemysław Truściński
"Andzia"; Piotr Mańkowski, Przemysław Truściński
„Andzia”; Piotr Mańkowski, Przemysław Truściński
"Andzia"; Piotr Mańkowski, Przemysław Truściński
„Andzia”; Piotr Mańkowski, Przemysław Truściński
"Andzia"; Piotr Mańkowski, Przemysław Truściński
„Andzia”; Piotr Mańkowski, Przemysław Truściński

Andzia
Piotr Mańkowski, Przemysław Truściński
Timof Comics 2020

Anubis. Thin Places
Joanna Karpowicz
Timof Comics 2021

Czytaj również:

Berenika Kołomycka: To ja jestem Wielkim Dzikiem Berenika Kołomycka: To ja jestem Wielkim Dzikiem
i
„Malutki Lisek i Wielki Dzik tom pierwszy: Tam", Berenika Kołomycka, Egmont 2015
Opowieści

Berenika Kołomycka: To ja jestem Wielkim Dzikiem

Łukasz Chmielewski

Łukasz Chmielewski: W serii Twoich komiksów dla dzieci Malutki Lisek i Wielki Dzik występują zwierzęcy bohaterowie jak u La Fontaine’a, ale Twoje fabuły opowiadają o emocjach bez dążenia do behawioralnej puenty. Lisek i dzik to współczesna wersja klasyki?

Berenika Kołomycka: Od wydania albumu Tej nocy dzika paprotka, do którego zrobiłam rysunki, minęło wówczas już sporo czasu. Dlatego chciałam wrócić do tworzenia komiksów, ale potrzebowałam jakiegoś impulsu. W tamtym czasie wydawnictwo Egmont ogłosiło konkurs na komiks dla dzieci imienia Janusza Christy. Nie szukali jednak kontynuatorów Kajka i Kokosza, ale nowych, współczesnych projektów. Pracowałam wtedy jako grafik i codziennie wychodziłam rano do pracy na osiem godzin. W domu zostawał samotnie mój pies i bardzo za mną tęsknił. To był punkt wyjścia dla przygód Malutkiego Liska i Wielkiego Dzika. Historia ułożyła się sama. Staram się wybierać bardzo proste zdarzenia i emocje, które przekładam potem na język komiksu.

Czytaj dalej