Bo były piękne – rozmowa z Barborą Kysilkovą o filmie dokumentalnym „Malarka i złodziej”
i
"Ophelia", Barbora Kysilkova, 2014 r.; obrazy dzięki uprzejmości artystki © BARBAR
Przemyślenia

Bo były piękne – rozmowa z Barborą Kysilkovą o filmie dokumentalnym „Malarka i złodziej”

Dariusz Kuźma
Czyta się 11 minut

Gdy czeska malarka Barbora Kysilkova otwierała wystawę swych prac w galerii w Oslo, wierzyła, że jej życie ulegnie zmianie. I uległo, choć nie tak, jak sobie wyobrażała. Gdy dwa obrazy zostały skradzione, nie wiedziała, co o tym sądzić. Tak się złożyło, że dostała od losu możliwość zapytania schwytanego tymczasem rabusia – mocno wytatuowanego narkomana Karla-Bertila Nordlanda – dlaczego to zrobił. Odpowiedź brzmiała: „Bo były piękne”. Kysilkova zawsze inspirowała się w swojej sztuce mrokami ludzkiej natury, postanowiła zatem złodzieja namalować. Pracując nad jego portretem, poznała tragiczną historię utalentowanego i wrażliwego chłopaka, który potknął się o jeden raz za dużo, i wpuściła go do swego życia. Rezultat: przyjaźń dwójki życiowych rozbitków, którzy odnaleźli w sobie bratnie dusze, a także fascynujący i wielowymiarowy dokument Malarka i złodziej w reżyserii Benjamina Ree. Darek Kuźma skorzystał z okazji i porozmawiał z Barborą Kysilkovą o jej udziale w filmie oraz różnych aspektach jej sztuki.

Dariusz Kuźma: Zacznijmy od końca. Jak czujesz się z faktem, że widzowie na całym świecie oglądają film, w którym obnażyłaś się emocjonalnie? Z tym, że zupełnie obcy ludzie oceniają Cię na podstawie wybranych przez kogoś wyrywków z kilku lat twojego życia?

Barbora Kysilkova (Barbar): Szczerze mówiąc, wciąż nie wiem, jak się z tym czuję. Nigdy wcześniej nie budziłam w nikim takiego zainteresowania. Rozumiałam natomiast, że zgadzając się na udział w tym projekcie, wyraziłam zgodę na pewną nieprzewidywalność tego, w jaki sposób zostanie odebrany. Zaufałam Benjaminowi – reżyserowi i operatorowi w jednym. To on stał obok nas z kamerą i kręcił, a że jest niezwykle wrażliwym człowiekiem, czułam się przy nim bezpieczna. Czułam, że mogę być sobą, że mam pewną kontrolę nad tym, w jaki sposób zostanę pokazana. Na tyle, na ile można mieć w tym wypadku jakąś kontrolę. Benjamin zapewnił Bertila i mnie, że jeśli uznamy, że nie chcemy pokazywać czegoś w filmie, on tego nie wykorzysta. To było ważne, bo ani on, ani ja nie mieliśmy doświadczenia z kamerą filmową, wielu rzeczy nie potrafiliśmy przewidzieć. Nie wiedzieliśmy tak naprawdę w trakcie zdjęć, co i jak obnażamy.

Zajmujesz się malarstwem, sztuką w tym kontekście dość pokrewną filmowi, bo przecież też obnażasz na swoich obrazach ludzkie emocje.

Mają one ze sobą wiele wspólnego,

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

W uścisku Saturna
i
Teofil Ociepka, „Górnik w lesie”, 1956 r.; zdjęcie: zbiory Państwowego Muzeum Etnograficznego w Warszawie
Przemyślenia

W uścisku Saturna

Libera wybiera, czyli subiektywny poczet polskich artystów
Zbigniew Libera

Teofilowi Ociepce przyszło w życiu malować pod opiekuńczymi skrzydłami PZPR, ale tak naprawdę jego sztuce patronowały daleko bardziej niematerialne byty.

Urodził się w 1892 r. w Janowie pod Katowicami. Ojciec Teofila był górnikiem w kopalni Kaiser, która od 1946 r. nosi nazwę Wieczorek – na cześć działacza ruchu robotniczego i powstańca śląskiego. Matka Teofila pracowała jako gospodyni u burmistrza pobliskich Szopienic. Mały Teofil, podobnie jak jego rówieśnicy, ukończył elementarną Volksschule, przeznaczoną dla rdzennych mieszkańców Górnego Śląska. Kiedy chłopiec ukończył 14 lat, jego ojciec zginął w wypadku pod ziemią i Teofil musiał podjąć pracę, aby wspomóc matkę w utrzymaniu rodziny. Ponieważ był zbyt wątły do pracy w kopalni, próbował swoich sił kolejno jako goniec magistracki, pomocnik w gospodzie, urzędnik pocztowy, pracownik kolejowy, a wreszcie kancelista.

Czytaj dalej