Bunt się rodzi Bunt się rodzi
Przemyślenia

Bunt się rodzi

Łukasz Chmielewski
Czyta się 2 minuty

Tam, gdzie rosły mirabelki to epopeja narodowa, w której główne role grają goście spod bloku, z piwkiem w ręku. Jan Mazur pokazuje swoich bohaterów w codziennych sytuacjach, które mimo swojej powszedniości urastają do rangi sytuacji granicznych, od których zależy etyczny i ontologiczny status świata. Komiks Mazura nie jest drwiną, choć niewątpliwie ma charakter prześmiewczy. To nie Polska w krzywym zwierciadle, ani Polska B. To Polska, którą widać zza okien peerelowskich punktowców, ale i z zamkniętych osiedli z wjazdem na kartę magnetyczną. To Polska, od której nie da się uciec ani autobusem, ani SUV-em, ta, którą lepiej omijać. To wreszcie Polska ignorowana przez elity, zarówno intelektualne jak i finansowe kraju, animowana Blok ekipa na poważnie.

Bohaterowie Mirabelek to czterej dorośli mężczyźni, którzy spotykają się na piwo na górce pod drzewem. Z początku błahe, typowe rozmowy o niczym stają się coraz gęstsze. Punkt zwrotny stanowi wypadek jednego z kumpli – po pijaku wpada pod samochód i jest sparaliżowany, ale przez to każdy z nich zmieni się na swój sposób.

Fragment komiksu "Tam, gdzie rosły mirabelki"
Fragment komiksu „Tam, gdzie rosły mirabelki”

Minimalizm Mazura jest przekonujący i pociągający. Komiks narysowano w stylistyce patyczaków, schematycznych ludzików z memów, ale w niezwykle estetyczny sposób. Mimo statycznej kompozycji plansz (zwykle sześć jednakowych, kwadratowych kadrów) i powielaniu poszczególnych kadrów niemalże na zasadzie kopiuj-wklej Mazurowi buduje napięcie, operując szczegółem i emocjami bohaterów. Oszczędne są też dialogi i interakcje, ale ponownie wystarcza to, żeby stworzyć przekonujące, odrębne postacie. Bohaterów pokazano jako zawieszonych pomiędzy beztroską chłopięcych wygłupów a brzmieniem dorosłości. Owa „bezwiekowość” wprowadza jednak i dysonans – takie zawieszenie w rzeczywistości skutkuje oderwaniem się od niej. Fabuła zbudowana jest na zasadzie śniegowej kuli – kolejne wydarzenia prowokują następne, rosną emocje, a „lawina dziejów” porywa bohaterów. Mazur opowiada ambiwalentne sytuacje nie tyle, żeby pokazać, że nie ma jednej prawdy, ale by zasygnalizować istnienie drabiny społecznej i łatwości, z jaką człowiek osądza drugiego, a także bezkrytyczność w stosunku do siebie. Oczywiście wina jest poza bohaterami, oni jedynie cierpią.

Fragment komiksu "Tam, gdzie rosły mirabelki"
Fragment komiksu „Tam, gdzie rosły mirabelki”
Fragment komiksu "Tam, gdzie rosły mirabelki"
Fragment komiksu „Tam, gdzie rosły mirabelki”

Tam, gdzie rosły mirabelki to próba diagnozy społecznej, która ma wytłumaczyć wydarzenia polityczno-społeczne ostatnich dwóch-trzech lat. Fabuła skupia się na bohaterach, dla których piwo z kolegami jest ucieczką do raju od rzeczywistości, z którą nie radzą sobie. Frustracja, brak pieniędzy – nie wspominając nawet o perspektywach. Trzeba to zmienić. Dla siebie, dla dzieci. Autor prowadzi swoją opowieść od niechęci wobec establishmentu do narodzin faszyzmu. Czy diagnoza Mazura jest trafna, to już zupełnie inna historia. 

Czytaj również:

Humor z zeszytów greckich Humor z zeszytów greckich
i
Giuseppe Maria Crespi, „The Wedding at Cana”, 1686 r., Wirt D. Walker Fund (domena publiczna)
Dobra strawa

Humor z zeszytów greckich

Łukasz Modelski

Wytrawne wino to w wielu językach wino „suche”. Dania ostre są „hot”, czyli gorące, rybę skrapiamy cytryną, powolnych nazywamy flegmatycznymi, a gwałtownych – cholerykami. Te przekonania, nazwy i obyczaje zawdzięczamy greckim dietetykom, którzy definiując właściwości pokarmów, ustalili kulturowe kody.

Piąte i czwarte stulecie przed Chrystusem było w Grecji okresem szczególnego intelektualnego fermentu i myślowym skokiem w nowoczesność. Podczas gdy jońscy filozofowie przyrody mieli nadzieję na odkrycie uniwersalnej zasady rządzącej rzeczywistością dzięki obserwacji świata zmysłowego, Sokrates – uznając te poszukiwania za jałowe – skoncentrował się na badaniu ludzkiej duszy (psyche). Niemal równolatkiem Ateńczyka był Demokryt, pochodzący z niezbyt wówczas popularnej trackiej Abdery. Według niego świat składał się z niepodzielnych atomów, a struktura przedmiotów oraz ich cechy – w tym smak – miały zależeć od ich kształtu i ułożenia. Słodycz na przykład zapewniały atomy gładkie, gorycz zaś chropawe. Niezależnie od słuszności ich teorii wiedza wynikała już z rozumowania, a nie doświadczenia, co stanowiło zapowiedź nowych czasów.

Czytaj dalej