O świcie tego dnia nie wiedziałam jeszcze, że moje życie zamknęło za sobą drzwi i na zawsze połknęło klucz, że nie cofnie się nawet o krok, że od tej chwili będę bez przerwy stała na palcach i że moje palce poznają, co znaczy być zawieszonym w próżni.
O piątej rano ostatniego piątku mojego życia Ward, zaledwie ośmioletni chłopiec, podszedł do mojego łóżka i wyciągnął paluszki w stronę mojej twarzy. Kiedy otworzyłam oczy, wyszeptał:
– Mamusiu, nie pozwoliłem ci mnie opuszczać.
Brzmiało to ostatecznie, niczym kula wystrzelona w moje serce. Jego zaczerwienione oczy zdradzały, że w ogóle nie spał.
Mój Boże, przecież on jeszcze jest za młody na bezsenność! Przytuliłam go do piersi i spytałam:
– Od kiedy to Rasha cię opuszcza?
Milczał, milczał i nie odpowiadał. Nawijał tylko moje włosy na palec, aż w końcu zasnął.
Dopiero po jakimś czasie uświadamiamy sobie, kiedy wypowiedziane zostały słowa, które złamały nam serce. Mówimy sobie wtedy: „Do jasnej cholery, Boże, mogłam je chwycić i nawrzeszczeć na nie, żeby choćby odpowiedzieć ciosem za cios, nic ponadto”.
Moje życie przeleciało mi przed oczami niczym film w przyspieszonym tempie. Film, który podobno widzi się tylko na krótko przed śmiercią. Cóż, umówmy się zatem na wstępie, że śmierć nie przychodzi tylko raz.
***
Tym razem nie znajdowałam się poza kadrem jak osoba, której coś może dotyczyć tylko teoretycznie. Stałam z prawej strony, a mgła strachu niepostrzeżenie skradła wszystkie inne strony.
Przerażony krzyk zdziwienia, klucz ciążył mi w dłoni, jakby był cięższy od armaty, a ja biegłam przez kadr w stronę krzyku, który się nie wydostał.
W jaki sposób życie może się skurczyć do kilku sekund? Zaledwie sekundy, ja – matka – biegnę z drugiego końca ulicy i krzyczę, trzymając w ręku jedynie klucz. Wszystkie inne elementy sceny zniknęły, został tylko mój głos. Biegnę jak lwica, jednak te kilka metrów, które nas jeszcze dzieli, wydaje się tak długie, jak odległość między początkiem a końcem świata.
Ward… To tylko Ward… To tylko moje życie, widziałam przez krótką chwilę, jak biegnie w stronę ulicy, kiedy szukałam