
Czy wypada śmiać się z tragicznego zgonu? Podobno tylko pod jednym warunkiem: że został on naprawdę śmiesznie opisany.
Mała Jaśminka pozbyła się rodziców za pomocą młotka, pewną ciocię znaleziono w studni, a Krzyś (niestety) wpadł na pomysł, żeby włożyć widelec do tostera. To tylko niektóre z przygód, które opisuje Michał Rusinek w makabreskach – ilustrowanych przez Sebastiana Kudasa i od lat publikowanych regularnie na naszych łamach. Niedawno nakładem wyd. Austeria ukazało się też książkowe wydanie – Fundacja PRZEKRÓJ jest jego dumnym patronem.
Sylwia Niemczyk: Co Pana śmieszy?
Michał Rusinek: Na pewno nie dowcipy – ani nie lubię ich opowiadać, ani słuchać. Za to jedną z rzeczy, które zawdzięczam Wisławie Szymborskiej, jest to, że nauczyłem się w życiu zauważać sytuacje anegdotyczne. Śmieję się z żartów sytuacyjnych, języka przydrożnego, który próbowałem opisywać w Pypciach na języku. Oczywiście z memów, bardzo je lubię. Podziwiam szybkość i błyskotliwość ich twórców – anonimowych w dodatku, tworzących, jak to się niegdyś mówiło, ad maiorem Dei gloriam.
Storisy na Make Life Harder?
Oczywiście, jak my wszyscy. Traktuję memy jako rodzaj odtrutki na