Czy pies na obrazie jest zadowolony?
- Tak, psy są tak głupie, że cieszą się ze wszystkiego;
- nie, przecież widać, jaki jest spięty, opiera się przednimi łapami o kant balii, chce uciec;
- to, czy pies jest zadowolony, czy nie, nie ma znaczenia. Psy nie mają nic do gadania. Śmierdzi, to trzeba go wykąpać i cześć.
Jeśli wybrałeś odpowiedź:
- to nie do końca jeszcze rozumiesz mowę ciała psa. Nic nie szkodzi. Ale dla własnego dobra lepiej będzie, żebyś, nim wyciągniesz ręce do obcego psa, zapytał właściciela, czy ten szeroki uśmiech na pysku zwierzęcia to aby na pewno wyraz sympatii;
- to zdajesz sobie sprawę z tego, że psy mają emocje i odczucia. Może nawet dajesz mu prawo do podejmowania decyzji i szanujesz je;
- to uznajesz teorię dominacji, jesteś samcem Alfa, nie dajesz psu prawa do podejmowania decyzji, uważasz, że pies ma bezwzględnie wykonywać polecenia właściciela.
Czy pies musi być spięty podczas zabiegów pielęgnacyjnych jak ten na obrazie Bath Day Louisa Marie De Schryvera? Nie musi. Trzeba psa przyzwyczajać od początku do mycia, czesania, obcinania pazurów, przemywania oczu i uszu. Najlepiej, jeśli te czynności będą kojarzyły się psu z czymś miłym, na przykład z zabawą. Gwarantuję, że kąpiel nie musi być traumatycznym przeżyciem ani dla psa, ani dla jego właściciela. Wszystko zależy od sposobu, w jaki człowiek zabierze się do przybliżenia zwierzęciu tych czynności.
Dziewczynka z obrazu De Schryvera zajmuje się swoim psem, ale jest tu także spora grupa zawodowa, która dba o schludność psów obcych ludzi – są to groomerzy. Groomer kąpie, wyczesuje podszerstek, dba o oczy, pazury. Pies wychodzi od niego pachnący i błyszczący. Przynajmniej większość psów wychodzi. Mój jak przyszedł, tak wyszedł – brudny i śmierdzący, ale powód, dla którego usługa nie została wykonana, był taki, że nie chciałam zostawić psa w salonie i wyjść. Argument groomerki – pies przy właścicielu się kręci, a ja nie chcę, by patrzono mi na ręce, gdy pracuję, właściciel przeszkadza mi w pracy.
Ok, dziękuję, do widzenia.
Dlaczego nie zgodziłam się zostawić psa? Bo jest w nowej sytuacji z obcą osobą, w obcym sobie miejscu. Nie ma przy nim właściciela, musi stać przez 2-3 godziny nieruchomo, przypięty na sztywno od góry. Słyszy obce dźwięki maszynki, suszarki, szczotki do zębów (miał mieć ściągany kamień nazębny bez sedacji), jest kąpany, nie może się podrapać. Niektóre psy bardzo nie lubią, gdy się je dotyka, w tej sytuacji nie mają szans na ucieczkę, uniknięcie dotyku.
Organizm psa w takiej sytuacji, zwłaszcza gdy ten zostaje bez właściciela, wydziela hormony stresu. Stres krótkotrwały mobilizuje organizm, ale ten długotrwały powoli wyniszcza organizm. W stresie zwiększa się częstotliwość bicia serca, mięśnie napinają się, zwiększa się zapotrzebowanie tkanek na tlen (dlatego pies w stresie sapie), białka rozpadają się, organizm zatrzymuje sól i wydala potas. Stres osłabia układ odpornościowy. Ma on również niebagatelny wpływ na komórki mózgowe hipokampa (odpowiedzialnego za uczenie się i zapamiętywanie), które umierają w wyniku stresu długotrwałego.
Poprosiłam behawiorystkę Agnieszkę Nojszewską z Akademii Dobry Pies o podzielenie się swoimi spostrzeżeniami dotyczącymi zostawiania psa bez właściciela w obcych miejscach. Oto co powiedziała. „W swojej praktyce spotkałam się z wieloma tzw. profesjonalistami: trenerami, lekarzami weterynarii, czy groomerami, którzy traktowali psa jak rzecz, całkiem nie przejmując się tym, co on czuje.
Stosowane przez nich metody pracy były pełne agresji – nadużywali oni siły, krzyku, bicia, szarpania i, co gorsza, uważali, że takie metody są właściwe.
O krwiakach, urazach i traumach, które psy mają po pobycie u groomerów nie tylko słyszałam, ale też je widziałam. Słyszałam nawet o przypadku poważnego urazu kręgosłupa.
Dla wielu psów obecność właściciela, któremu ufają, jest więc warunkiem dobrego samopoczucia. To zmienia ich zachowanie. Z czasem jednak, gdy pies pozna i zaufa groomerowi, lekarzowi weterynarii, trenerowi czy właścicielowi hotelu dla psów, pies zacznie się z nimi czuć bezpiecznie, nawet bez właściciela.
Groomer nie zgadza się na obecność właściciela podczas strzyżenia zwykle z prostego powodu. Chodzi o jego komfort pracy, a nie o komfort psa. Pies pozbawiony wsparcia właściciela często przestaje się wyrywać, bo nie ma do kogo, ale nie oznacza to, że jest spokojniejszy. Boi się jeszcze bardziej, ale nie ma kogo prosić o pomoc. Zdarza się też, że bardziej nerwowy pies, zacznie jeszcze bardziej się kręcić, wyrywać, a nawet szczekać czy warczeć. Groomer może wtedy użyć siły, by go zastraszyć. Może też założyć psu kaganiec, gdy boi się pogryzienia. I nie musi dyskutować, czy tłumaczyć się właścicielowi, bo ten nie ma bladego pojęcia, co dzieje się z jego psem. Jednocześnie właściciel zostaje zapewniony, że bez niego pies będzie spokojniejszy. Właściciel psa, który nie zna tych detali, najczęściej nie potrafi dyskutować”.
Postanowiłam, jako właścicielka psa, zapytać kilku groomerów, czy pozwolą mi na obecność przy pielęgnacji psa. Wszyscy oni woleli, żeby mnie nie było przy psie, ale też nie robiliby problemów, gdybym chciała zostać. Pod warunkiem jednak, że nie będę przeszkadzać, czyli mówić do psa, cmokać, głaskać go. Na pytanie, dlaczego lepiej, żeby nie było właściciela, usłyszałam, że psy wiercą się, kręcą. Padło nawet sformułowanie, że szukają wsparcia (sic!), pomocy, panikują. Pojawiały się tezy, że pies przy właścicielu się popisuje, że gorzej zachowują się psy rozpieszczone – im bardziej, tym gorzej zachowują się u groomera. Co zatem miałoby sprawiać, że psy zachowują się lepiej, gdy nie ma właściciela? „Są mniej pewne siebie, gdy zostają z osobą, którą widzą pierwszy raz w życiu”. A gdy pies zachowuje się naprawdę źle? Jedna z osób ma pomocnika, który przytrzymuje psa (nie może to być właściciel). Czyli przymus, rozwiązanie siłowe. Poza tym „pomocne jest to, że u nas pracuje się na trzech stanowiskach na raz, wiercący się pies widzi, że inne są spokojne i sam się uspokaja” – pies nie dość, że zostaje sam z obcymi osobami, to jeszcze obok są dwa inne psy, które też mogą go niepokoić, stresować. W przypadku psów, które gryzą, jedna z osób zakłada kaganiec i czesze dalej. „Pies widzi, że gryzienie nic mu nie da, że to i tak nic nie zmieni”. Osoba, która jest autorem tych słów, stwierdziła też, że właściciele robią błąd, bo przestają czesać psa, kiedy ten gryzie.
Wszyscy z moich rozmówców byli bardzo mili, stosują wobec psa nagrody w postaci ciastek, większość zapraszała na spotkanie z psem przed wizytą, żeby mógł on zapoznać się z miejscem, więc wizyta w takim salonie nie zawsze zakończy się jak w moim przypadku. Ale chciałabym uczulić na jedno. Pies się nie popisuje, pies naprawdę potrzebuje wsparcia właściciela – jak słusznie zauważyła jedna z groomerek. Stres u psa w takiej sytuacji jest faktem, a nie urojonym stanem, przebiegłym sposobem na uniknięcie wody i nożyczek. Psy nie udają, one naprawdę źle się czują. Jeszcze gorzej czują się, gdy nie ma przy nich osoby, którą znają i której ufają. Tak, mogą być grzeczniejsze, ale tylko dlatego, że są niepewne, nie wiedzą, czego mogą się spodziewać po obcym człowieku. To jest właśnie tak, jak z tym kagańcem – pies nie pogryzie człowieka, ale chce go gryźć. A przecież nie chodzi o to, żeby uniknąć dziur w rękach. Priorytetem powinno być wyciszenie psa i jego złych emocji, żeby ten nie chciał używać zębów i uciekać.
Jak to zrobić? Przyzwyczajać psa do wody, szamponów, czesania, obcinania pazurów w domu, stopniowo nagradzając spokojne zachowanie. Gdy odniesiemy sukces, to znaczy pies spokojnie daje przy sobie wszystko zrobić, wtedy wydłużamy czas. Jeśli pies piszczy, wyrywa się, musimy zrobić dwa kroki w tył i spróbować jeszcze raz, trochę mniej, trochę krócej.
Po treningu przeprowadzonym na spokojnie w domu większość psów będzie zachowywała się wzorowo. Trudno zaś liczyć, że pies, który nigdy nie był kąpany i czesany, zachowa się idealnie w obcym miejscu i nie można zmuszać go do tego siłą. Pies to nie robot. Ma prawo się bać, ma prawo nie chcieć.
Przestrzegam przed zostawianiem psa obcym ludziom, choć nie wątpię, że sporo groomerów to świetni fachowcy. I zachęcam do pracy z psem, żeby wasz przyjaciel nie wyglądał podczas kąpieli tak żałośnie, jak ten z obrazu Louisa Marie De Schryver.