
Przyzwyczajeni jesteśmy do postrzegania dzieci jako postaci centralnych i wybrańców naszej zorientowanej na przyszłość kultury i narracji społecznej. Wielu dorosłych ludzi mierzy sensowność swojego życia i poczucie spełnienia, wiążąc sukces ze swoimi dziećmi: zarówno z ich dobrostanem psychicznym, jak i powodzeniem, jakim cieszą się one po wejściu w dorosłe życie. Również w domenie, która tak silnie opanowała naszą codzienność – konsumpcji – dzieci, jako istotni i podmiotowo traktowani jej uczestnicy, zyskują coraz większą liczebność: rynek produktów i usług zaspokajających ich potrzeby, a także ambicje i wizje rodziców z roku na rok rośnie, rozwijając się tak dynamicznie, jak mało która gałąź światowego biznesu.
Od ponad 50 lat główny nurt badań nad dzieciństwem od urodzenia uznaje dziecko za świadomy podmiot. Pogląd ten w cieszącym się coraz większą popularnością na świecie podejściu pedagogicznym podkreślał m.in. zmarły w zeszłym roku duński psycholog i terapeuta Jesper Juul, przekonując, że od samego zarania swojego istnienia dzieci są pełnoprawnymi, posiadającymi zdolność komunikowania się z otoczeniem i wyrażania swych potrzeb, kompetentnymi ludźmi: „Twierdząc, że dzieci są kompetentne, chcę powiedzieć, że mogą one nauczyć nas tego, co powinniśmy wiedzieć. Dzieci dają nam informację zwrotną, która umożliwia nam odzyskanie utraconych umiejętności i pomaga pozbyć się nieskutecznych, nieczułych i destrukcyjnych wzorców zachowania. Nawet dzieci nieumiejące jeszcze mówić porozumiewają się niewerbalnie i od urodzenia potrafią za pomocą dźwięków i gestów wyznaczać granice własnej integralności i odpowiedzialności, na przykład informować o głodzie i innych potrzebach, czy wyrażać sympatię i antypatię”. Zatem zaznaczony silnie w początkach XX w. przez Janusza Korczaka cel, by dzieciom oddać głos w ich własnej sprawie, można uznać za osiągnięty. Jednak nie zawsze tak było.
Niedawno na łamach „Przekroju” mogliśmy przeczytać artykuł (Dziecko też człowiek) opisujący ewoluującą przez stulecia historię stosunku kultury do dziecka jako osoby dopiero w pewnym momencie swojego życia „awansującej” na człowieka. Przytaczano w nim