Człowiek, który przemyśliwa o samochodzie, ma przed sobą dwa zagadnienia: CZY kupić samochód, oraz JAKI.
Mnie osobiście podobają się samochody ciemno-niebieskie i kawowe, tych ostatnich jest zresztą bardzo mało, nie wiem dlaczego nie lakieruje się samochodów na ten kolor.
Tak, ale nie mogę wejść do Motozbytu i powiedzieć: – poproszę o ciemno-niebieski samochód, może być też kawowy. Nie, muszę co najmniej wymienić markę.
Orientuję się już dość dokładnie, które samochody są duże, które małe, które są tańsze, a które droższe, oraz o ile. Ale marki, jak się okazuje, różnią się od siebie jeszcze tysiącem innych tajemniczych szczegółów.
– Tylko dwutakt – powiada Kern. – Z dwutaktem, bracie, żadnych kłopotów, mój chodzi jak lala trzy lata, jeszcze ani razu nic mi nie nawaliło. (Kern ma Wartburga).
– Tylko niech pani nie kupuje Wartburga – ostrzega mnie mój przyjaciel, doktór Blicharski. – O, widzi pani tego Wartburga przed bankiem? Niech się pani schyli. Schylam się. Doktór Blicharski też się schyla. Pokazuje palcem.
– Widzi pani jaki on ma prześwit? Raptem 13 centymetrów. To nie na nasze drogi. O każdy kamień zawadzi.
– A co by mi pan radził?
– Jak bym wiedział, że pani chce kupić samochód, to byśmy mogli pogadać o mojej Ifie. Szkoda, już się zobowiązałem względem kolegi ze szpitala. Mogę się jeszcze wykręcić. O, to by pani miała pociechę. Przynajmniej pani jest pewna, że pani dojedzie. Przedni napęd, rozumie pani (nie rozumiem,