
Grażyna Kulczyk mogła otworzyć swoje muzeum niemal wszędzie. Dlaczego zrobiła to w szwajcarskich Alpach?
Na przełomie roku polski świat sztuki był myślami daleko od domu. W wiosce na alpejskiej przełęczy ikoniczna „najbogatsza Polka” Grażyna Kulczyk otwierała Muzeum Susch. Czym jest ta instytucja? Sukcesem polskiej kultury, której przedstawicielka weszła na najwyższy szwajcarski poziom? Wyrazem zniechęcenia największej krajowej kolekcjonerki, która odwróciła się plecami do masowej publiczności i wyjechała w góry, tam, gdzie dotrą tylko prawdziwi miłośnicy sztuki? Czy w Susch należy widzieć kaprys miliarderki, czy raczej spełnienie marzeń koneserki, która świetnie zna nie tylko sztukę, lecz także jej świat? I dlaczego Grażyna Kulczyk wymarzyła sobie właśnie Alpy?
***
Trudno się było doczekać odpowiedzi na te pytania, więc do Muzeum Susch pojechaliśmy jeszcze w grudniu, przed oficjalnym otwarciem. Zastawiona przez Grażynę Kulczyk pułapka jest niezawodna; ciekawość musi wpaść w sidła, do których wabią tak tłuste przynęty. W przypadku Susch wabikiem są ekstremalne parametry przedsięwzięcia. Bohaterka tej historii ma najwięcej pieniędzy (spośród polskich kobiet). Ma głośne nazwisko. Jest największą kolekcjonerką sztuki z Polski. Muzeum założyła w miejscu położonym wyjątkowo wysoko (1438 m n.p.m.). Wioska, którą wybrała na siedzibę, jest wyjątkowo mała (raptem 200 dusz). Kraj, w którym leży wieś, jest najlepszym do życia krajem na świecie (w każdym razie według rankingu Best countries publikowanego przez US News & World Report). Obiekt, który Grażyna Kulczyk zaadaptowała na muzeum, jest bardzo stary (XII w.). Adaptacja