Czas Muminków Czas Muminków
i
ilustracja z archiwum, nr 1712/1978 r.
Opowieści

Czas Muminków

Kamila Dzika-Jurek
Czyta się 7 minut

Nie ma złego momentu na to (ba, wszystkie są najlepsze!), by przypomnieć historię słynnych Trolli. Świat nieustannych katastrof tonowany przez mądrość, wrażliwość i otwartość postaci ze słynnej Doliny, to jest to, czego nam dziś, w drugiej dekadzie XXI w., potrzeba.

Sen o wiośnie

W lutym 2020 r. Nasza Księgarnia wznowiła serię Muminków. Wcześniejsza brulionowa okładka dostała pastelowych kolorów. Zrobiło się żywiej, charakterniej. Poza tym ponowna lektura przyniosła od razu jeszcze inne wrażenie: że to wyjątkowo trafiony czas na przypomnienie historii słynnych Trolli. Oto bowiem dwa miesiące po premierze książek, mogłam czytać swoim dzieciom o plątaninie katastrof i opresji, w jakich żyją mieszkańcy Doliny Muminków, śledząc jednocześnie z rosnącym niepokojem rozwój katastrofy zza okna – światowej epidemii koronawirusa. Nie wspominając o kryzysie klimatycznym, który zdaje się chwilowo tłem, choć bardzo ponurym, dla szalejącego wirusa. Czy jednak wobec bogactwa i spiętrzenia kataklizmów w świecie słynnej Doliny, realność za oknem nie wydaje się tylko jego marną kopią? Może poza jedną

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Rejony polarne w człowieku Rejony polarne w człowieku
i
fot. Bjoertvedt (Wikimedia Commons)
Pogoda ducha

Rejony polarne w człowieku

Kamila Dzika-Jurek

Powiedział, że pierwszy raz przypłynął tutaj prawie 40 lat temu i odtąd wie, że to jego miejsce na Ziemi. Powiedział też, że coś jest na rzeczy z tymi rejonami polarnymi, bo siedzą w człowieku. A potem wyjechał i już się tego lata nie spotkaliśmy. (I. Wiśniewska, Białe. Zimna wyspa Spitsbergen).

Dekadę temu Ilona Wiśniewska, wtedy jeszcze nieznana nikomu polonistka, postanawia wyruszyć z rodzinnego Prószkowa (podopolskiej wsi) na Spitsbergen – najdalszą północ Norwegii. Białe i zimne ma być remedium na kryzys ducha i ciała, na nieudany związek i ciągłe chorowanie w polskim klimacie przejściowym. Pierwsze spotkanie z ziemią w 61% pokrytą lodem okazuje się trudniejsze, niż się wcześniej zdawało. Dla podróżującej z odległego środka Europy nic tutaj nie ma swojego odpowiednika – ani w myśli, ani w języku. Brakuje klucza, według którego można by się dopasować do czegokolwiek, zarówno wtedy, po raz pierwszy w Longyearbyen, w najdalej wysuniętym na północ mieście świata, jak i później, w każdej z kolejnych podróży Wiśniewskiej do innych zimnych zakątków globu, jak Finnmark i Grenlandia.

Czytaj dalej