Przemyślenia

Czasy 
zautomatyzowanego Orwella

Peter Jukes
Czyta się 6 minut

Uczynienie dezinformacji bronią, możliwość niejawnego finansowania kampanii wyborczych, Rosja pociągająca za sznurki – wszystko to przyczyniło się do niespodziewanego wyniku referendum w sprawie Brexitu oraz zwycięstwa Trumpa. Trzeba jednak zadać sobie pytanie, czemu anglosfera była tak podatna na fałszywe wiadomości?

Oto dwa niedawne newsy z Twittera, losowo dobrane. Oba wywołały ogromny odzew:

– Zdjęcie pobitego pięcioletniego chłopca o blond włosach. Podpis głosi, że skatowali go muzułmanie, bo miał niebieskie oczy. (W rzeczywistości pogryzł go pies, a fotografia pochodzi sprzed trzech lat).

– Film przedstawiający brytyjskich „muzułmanów” świętujących zamach na Champs-Élysées i śmierć francuskiego policjanta. (W rzeczywistości to pakistańscy fani krykieta, radujący się ze zwycięstwa w pucharze świata w 2009 r.). 

Informacja

Z ostatniej chwili! To trzecia z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Dwa przykłady nieprawdziwych newsów, które dotarły do milionów ludzi za sprawą ruchu alt-right popierającego Brexit, Donalda Trumpa i Marine Le Pen. Dopiero jeśli ktoś zada sobie nieco trudu i sprawdzi, przekona się, że to fałszerstwo.

Tego rodzaju propaganda bywa śmiertelnie groźna. Niewinne e-maile sztabowców Hillary Clinton, wykradzione przez rosyjski wywiad, przedstawiono jako korespondencję szajki pedofilskiej, mającej swoją kwaterę główną w pewnej pizzerii w Waszyngtonie. Niewiele upłynęło czasu, nim zjawił się tam człowiek z bronią, by zaprowadzić porządek. Nic dziwnego, że w Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii nasila się częstotliwość przestępstw z nienawiści.

Mamy obecnie do czynienia z nowym typem wojny propagandowej, odmiennym od tych, które toczono w epoce komunikacji masowej, np. na łamach nazistowskiego „Die Sturmer” lub w Radio Télévision Libre des Mille Collines podczas ludobójstwa w Rwandzie. Wydawać by się mogło, że za wszystkim stoją oddolne i spontaniczne ruchy. W rzeczywistości wojna propagandowa jest w ogromnym stopniu zautomatyzowana, finansowana w sposób niejawny z zagranicy i w pełni wspierana przez rosyjski rząd.

Fałszywe informacje mogą rozpowszechniać hakerzy z GRU lub WikiLeaks, ale oprócz tego za pośrednictwem stron typu Reddit lub 4chan rekrutuje się tysiące zwyczajnych propagandzistów, którzy tworzą memy, wrzucają do sieci rozmaite filmiki i wymyślają teorie spiskowe. Materiały te są następnie podbijane za pomocą zhakowanych komputerów, dzięki czemu sprawiają wrażenie bardziej wiarygodnych.

Tak oto wygląda masowy pobór obywateli do hybrydowej wojny informacyjnej. Nikt dotąd nie stosował podobnej strategii.

Oczywiście najważniejsze czynniki odpowiedzialne za Brexit i zwycięstwo Trumpa to kryzys finansowy z 2008 r., zatrzymanie wzrostu płac, cięcia wydatków publicznych oraz narastające nierówności. Trzeba też pamiętać, że rozmaite pseudofakty na temat Unii Europejskiej krążyły, zanim jeszcze powstał Internet.

Od 30 lat brytyjskie tabloidy, będące w posiadaniu kilku miliarderów mieszkających za granicą z powodu niższych podatków, deklarowały nienawiść do UE. Na pierwszych stronach wypisywano rozmaite nieprawdziwe rzeczy na temat „Brukseli” oraz straszono „imigrantami”. Nasz obecny minister spraw zagranicznych Boris Johnson zdobył sławę pod koniec lat 80. jako korespondent w belgijskiej stolicy właśnie dzięki artykułom, w których powtarzał tego rodzaju fałszywe informacje.

Media głównego nurtu przygotowały grunt pod epokę fałszywych newsów.
Zarówno w Wielkiej Brytanii, jak i w Stanach Zjednoczonych panowały sprzyjające warunki dla wyborczych wstrząsów 2016 r. Daleko posunięta deregulacja gospodarki doprowadziła do oligopolu na rynku mediów i – w niektórych jego sektorach – do obniżenia standardów. Brytyjska gazeta „The Sun” oraz amerykańska telewizja Fox News, należące do Ruperta Murdocha, to w rzeczywistości propagandówki, które tylko udają, że mają cokolwiek wspólnego z dziennikarstwem. Polityczna polaryzacja mogła w takich warunkach przybrać na sile. 

Jest też bezpośredni związek między Brexitem a Donaldem Trumpem. Kampanię Trumpa wspierali finansowo i organizacyjnie ci sami ludzie, którzy wcześniej działali na rzecz wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej. Prezydent mówił o sobie „Mr Brexit”, czyniąc aluzję do wspólnych celów i wspólnych kadr.
Jego polityczna siła została zbudowana na fejkowych newsach. Głosił na przykład teorię spiskową, jakoby Barack Obama nie urodził się w Stanach Zjednoczonych i nie był prawdziwym Amerykaninem. Wszelkiej maści rasiści chętnie to podchwycali, przedstawiając Obamę jako „obcego” i kłamcę. 

Większość nieprawdziwych informacji rozpowszechnianych przez ruch alt-right ma charakter rasistowski lub mizoginiczny. Powraca też w nich idea nowej cywilizacyjnej walki – koncepcja ta łączy głównego ideologa Trumpa Steve’a Bannona z kapłanem putinizmu Aleksandrem Duginem. Alt-right zbudował sojusz wokół takich kwestii, jak imigracja, rasa czy kultura. Przepowiada de facto wojnę między białymi chrześcijanami a islamem, straszy, że w wojnie tej uchodźcy odegrają rolę piątej kolumny i będą gwałcili chrześcijańskie kobiety. Kluczowym elementem owej międzynarodowej ideologii jest straszenie „zagładą białych”. Anders Breivik wszedł do mainstreamu.

Ideologia ta jest rozpowszechniana właśnie dzięki fałszywym newsom oraz Internetowi. Media głównego nurtu przeoczyły fakt, jak wiele namnożyło się lipnych portali informacyjnych. To oraz znakomicie targetowana propaganda pozwalają do pewnego stopnia wyjaśnić wstrząs po referendum w sprawie Brexitu oraz listopadowe zwycięstwo Trumpa. W obu wypadkach sondaże i eksperci przewidywali inny wynik. 

Sztab Macrona spodziewał się rosyjskich hakerów i rozpowszechniania nieprawdziwych newsów w mediach społecznościowych, toteż w maju tego roku przypuścił kontr- atak: przygotował mnóstwo fałszywych dokumentów, by zdyskredytować ewentualnego wroga. Mimo to tuż przed drugą turą francuskich wyborów prezydenckich w mediach społecznościowych zahuczała sprawa #MacronLeaks, głównie dzięki amerykańskiemu blogerowi Jackowi Prosobiecowi, zwolennikowi Putina, który rozpowszechniał e-mail dowodzący rzekomo, że Macron kupował narkotyki. Strona Bellingcat.com szybko zdemaskowała kłamstwo, ale Trump zaprosił Prosobieca, by ten został korespondentem w Białym Domu.

11 września 2001 r. Osama bin Laden zamienił samoloty pasażerskie w pociski. Dziś Władimir Putin przekształcił internetowe algorytmy Facebooka i Google’a w broń, w precyzyjnie spersonalizowaną dezinformację.

A to przecież dopiero początek nowej wojny.

Tłum. Jan Dzierzgowski

Czytaj również:

Marzenia o lepszym świecie

Do czego służy filozof?

Aleksandra Przegalińska

Pytanie może wydawać się dziwne. Ostatecznie wszyscy w społeczeństwie chcemy być potrzebni, a nawet jeśli nie, to i tak w subwersywny sposób do tego dążymy. Jednakże utartą dotychczas ścieżką filozofów była ucieczka przed tą koniecznością. Gdy więc około dwóch dekad temu rozpanoszył się neoliberalizm, filozof został uznany za zbędnego. Zwłaszcza w naszym kręgu kulturowym, adaptującym się wówczas do hiperkapitalizmu. Kojarzył się ze smętnym akademickim bajdurzeniem, wonią naftaliny i bibliotecznego kurzu, z osobą nieznoszącą społeczeństwa i uważającą wszystkich za troglodytów. To wówczas krystalizowały się pomysły na profesje typu operator call center, które – zdaniem wielu mądrych głów – należało wykładać na studiach.

Od niedawna jednak wyłania się inna prawda na temat pożyteczności filozofki lub filozofa. Filozofowie w Polsce, ale i poza nią, w ostatnich latach funkcjonowali często jako konwertyci w branży kreatywnej i technologicznej: gwiazdy mainstreamowych mediów, copywriterki czy utalentowani programiści po solidnym kursie logiki. Kolejny trend, w którym sama się mieszczę, kształtują ludzie łączący filozofię z kognitywistyką, neurobiologią, informatyką. Czysta filozofia raczej na tym traci, ale niewątpliwie z takich fuzji wynikają oryginalne badania naukowe.

Czytaj dalej